Liga Mistrzów. Real pokazał klasę i awansował do 1/4 finału. PSG to nadal nie ta półka
Liga Mistrzów. Niespodzianki nie było. Ba, nawet się na nią nie zanosiło. Real Madryt w rewanżowym spotkaniu również okazał się lepszy od Paris Saint-Germain (2:1) i zasłużenie awansował do 1/4 finału Ligi Mistrzów.
Możemy zrobić krok naprzód. Jesteśmy w stanie stworzyć świetne widowisko – zapowiadał przed meczem Unai Emery, rozbudzając apetyty na szalony mecz od pierwszego gwizdka sędziego Felixa Brycha. PSG wszystkie dotychczasowe mecze domowe wygrywali różnicą co najmniej dwóch goli, czyli różnicą, która pozwoliłaby im na wyeliminowanie rywali z Hiszpanii. I chociaż gospodarze próbowali przejąć inicjatywę, byli szalenie nieefektywni. Gracze PSG rozpoczęli mecz ofensywnie usposobieni, ale brakowało im pomysłów, aby przebrnąć przez linie defensywne Realu – wszelkie kluczowe podania kierowane do napastników – czy to prostopadle i po ziemi, czy to w powietrzu, padały łupem defensorów „Królewskich”. Na pierwszy strzał PSG przyszło czekać do 26. minuty, ale idealnie wpasował się w on w dotychczasowy przebieg meczu – Di Maria z rzutu wolnego zahaczył o mur.
Do tego momentu Real zdążył stworzyć sobie świetną sytuację po krótko rozegranym rzucie rożnym – Asensio posłał niskie dośrodkowanie w pole karne, a tam na piłkę nadbiegał Sergio Ramos, którego uderzenie świetnym refleksem obronił golkiper PSG. W 38. minucie gracze Zidane'a powinni byli wyjść na prowadzenie – po długim podaniu Marcelo fatalny kiks zaliczył Marquinhos i piłka doszła do Karima Benzemy, który znalazł się w sytuacji sam na sam z Areolą. Francuski bramkarz popisał się jednak świetnym „pajacykiem” i wygrał pojedynek z napastnikiem.
Dopiero po tym uderzeniu Paryżanie stworzyli poważne zagrożenie pod bramką Keylora Navasa. W 41. minucie Mbappe zmusił kostarykańskiego bramkarza do wysiłku, gdy francuski snajper w polu karnym płasko dogrywał do Cavaniego, a dwie minuty później, zamiast dogrywać do Urugwajczyka, przed którym znajdowała się już tylko pusta bramka, zdecydował się na strzał z ostrego kąta, odbity przez Navasa.
Impetu paryżanom starczyło także na początek drugiej połowy, ale wtedy znać o sobie dali kibice, którzy odpalając race zmusili sędziego do przerwania spotkania na kilka chwil. Czy był to przełomowy moment, w którym gospodarze stracili koncentrację? Można tylko zgadywać ale wkrótce po wznowieniu gry dwukrotnie dał o sobie znać Cristiano Ronaldo – w 50. minucie po dośrodkowaniu Marcelo jego strzał głową minął bramkę, ale kilkadziesiąt sekund później posłał piłkę do bramki. W okolicach środka boiska futbolówkę przejął Marco Asensio, który natychmiast popędził pod bramkę PSG gdzie, będąc osamotnionym, poczekał na włączenie się do gry kolejnych graczy Realu, po czym popisał się kapitalnym prostopadłym podaniem do Vazqueza, a ten posłał piłkę na głowę Cristiano Ronaldo. Portugalczyk zrobił to, co doskonale potrafi – potężnym strzałem pokonał bramkarza.
Sytuacja PSG była już bardzo ciężka, a dodatkowo skomplikowała ją czerwona kartka dla Verattiego w 66. minucie. Włoch, który w pierwszej połowie ostro zaatakował Casemiro tym razem dał upust swoim emocjom w stosunku do sędziego, który jasno dał do zrozumienia, kto podejmuje decyzje na boisku i pokazał pomocnikowi PSG drugą żółtą kartkę.
Real przejął pełną kontrolę nad meczem, zaczął grać na dużym luzie, czasami bawiąc się grę i szukając koronkowych rozwiązań. W słupek trafiali Asensio po podaniu Benzemy i Vazquez po podaniu Bale'a, a w boczną siatkę – Cristiano Ronaldo. Emocje w dzisiejszym starciu zabił w 80. minucie Casemiro, który uderzał w piłkę wybijaną przez Rabiota. Po strzale Brazylijczyka futbolówka odbiła się od nóg Marquinhosa, czym kompletnie zmyliła bramkarza. Nieco szczęścia dopisało Realowi w zgaszeniu nadziei, która zaczęła się tlić w sercach paryżan po jeszcze szczęśliwszym „trafieniu” Edinsona Cavaniego – w 70. minucie strzał głową oddał Pastore, trafił w obrońcę, od którego piłka uderzyła w urugwajskiego napastnika i wpadła do bramki.
Gol dla PSG był idealną puentą gry gospodarzy, którzy w „normalnych” okolicznościach nie byli w stanie sforsować doskonale zorganizowanej drużyny „Królewskich”. Gracze Zidane'a zagrali z mistrzowskim pragmatyzmem, bezlitośnie punktując słabe strony rywali i zachowując zimną krew. Brakiem tego ostatniego podopieczni Unaia Emery'ego sami podcięli gałąź, po której wspinali się w Lidze Mistrzów; kolejna okazja do wejścia na szczyt - dopiero za rok.
Atrakcyjność meczu: 8/10
Bohater meczu: Cristiano Ronaldo