Rankingi nie grają. Dojrzali kibice zawsze będą pamiętać sensacyjne występy Polski, Widzewa i ŁKS
Ranking FIFA, 2 – Francja, 7 – Holandia, 25 – Austria, 28 – Polska. Po wspaniałych barażach wykonaliśmy ogromny skok, posunęliśmy się w górę klasyfikacji z 30 na 28 miejsce. Rankingi nie grają, nie tylko w futbolu. Coś mogą o tym powiedzieć uczestnicy największych imprez z igrzyskami olimpijskimi, Mundialami, Pucharami Świata na czele. Dojrzali kibice zawsze będą pamiętać sensacyjne występy naszych na mistrzostwach świata WM74 i Mundialu Espana82.
fot.
Na razie Najjaśniejsza Niepodległa żyje logistyką przygotowań do mistrzostw Europy. Czterech wspaniałych muszkieterów PZPN wybrało bazę Biało-Czerwonych w Niemczech. Przejęliśmy w spadku po Gruzji miasto Hanower w Dolnej Saksonii, kolebki hard rockowego, heavy metalowego zespołu Scorpions.
Hotel jest tej samej klasy co warszawski Double Tree by Hilton, w którym zamieszkają wybrańcy Michała Probierza na zgrupowaniu przed finałami EURO. Trenować mamy na PGE Narodowym, jak pozwoli niezależny samorządny operator obiektu. Aktualnie mu się nie spieszy.
Jak odkrywczo twierdzą wesołkowie z TVP Sport po Niemczech mamy podróżować koleją, a nie latać samolotami, lub jeździć autokarami. Damy radę, Polak potrafi. Młodzieżowym amatorom na stażu w sportowej redakcji publicznej telewizji proponuję zwiedzanie Niemiec rowerami lub hulajnogami. Pasują do nich jak ulał.
Czy spotkają się, czort jedyny wie. Jak filip z konopi wyrwał się właściciel, prezes Białej Gwiazdy, grożąc bojkotem meczu jeśli krakowscy kibice nie będą mogli złożyć kurtuazyjnej, roboczej wizyty na Narodowym.
Kibice i kibole wiślaków mają zakaz zbiorowych dwóch wyjazdów na pucharowe spotkania. Jak z tego wybrnie PZPN? Jak znam praktyki piłkarskiej centrali, dwie wysokie umawiające się strony dojdą ze sobą do ładu. Nie takie numery załatwiało się w zakulisowych przyjacielskich negocjacjach popartych skocznymi napitkami.
A tymczasem jesteśmy w ogniu walki przedłużonego finiszu gigantów i gamoni naszej ekstrakasy, pieszczotliwie, acz złośliwie zwanej ekstraklasą. Ci pierwsi spracowanym żółwim krokiem próbują wtoczyć się na podium gwarantujące pucharowe wycieczki po Starym Kontynencie. Drudzy z szaleństwem w oczach bronią się przed zjazdem w niebyt, gdzie forsy tyle co kot napłakał. Jak tu nie kochać rycerzy i giermków kopanej.