PKO Ekstraklasa. Lider nie dla Śląska. Górnik zatrzymał wrocławian
PKO Ekstraklasa. Górnik Zabrze na własnym stadionie zremisował ze Śląskiem Wrocław 0:0. Goście dzięki zwycięstwu mogli awansować na fotel lidera, ale mimo sporej przewagi, nie potrafili przekuć jej na gole. Na szczególne wyróżnienie zasłużył dziś młodzieżowiec wrocławian, Przemysław Płacheta.
fot. Marzena Bugala- Azarko / Polska Press
fot. Marzena Bugala- Azarko / Polska Press
fot. Marzena Bugala- Azarko / Polska Press
fot. Marzena Bugala- Azarko / Polska Press
fot. Marzena Bugala- Azarko / Polska Press
fot. Marzena Bugala- Azarko / Polska Press
fot. Marzena Bugala- Azarko / Polska Press
fot. Marzena Bugala- Azarko / Polska Press
fot. Marzena Bugala- Azarko / Polska Press
fot. Marzena Bugala- Azarko / Polska Press
fot. Marzena Bugala- Azarko / Polska Press
fot. Marzena Bugala- Azarko / Polska Press
fot. Marzena Bugala- Azarko / Polska Press
fot. Marzena Bugala- Azarko / Polska Press
fot. Marzena Bugala- Azarko / Polska Press
Śląsk do spotkania przystąpił bez Krzysztofa Mączyńskiego, ale - co ciekawe - przez pierwsze pół godziny zdominował środek pola. Generalnie WKS, który przyzwyczaił nas raczej do ostrożnej gry (zwłaszcza na wyjazdach), w Zabrzu od początku radził sobie jak na swoim boisku. Tercet Łabojko - Chrapek - Pich właściwie przejął kontrolę w drugiej linii, co bardzo szybko odbiło się na liczbie sytuacji, jakie wypracowali sobie goście. Zabrzanie mieli duże problemy zwłaszcza z upilnowaniem Przemysława Płachety, który na boisku robił sporo wiatru. Młodzieżowiec Śląska mógł dać swojej drużynie prowadzenie w samej końcówce pierwszej części, kiedy to miał przed sobą już tylko bramkarza, którego nawet minął, ale ostatecznie kąt strzału był tak ostry, że skrzydłowy trafił jedynie w boczną siatkę.
Mieli też i przyjezdni trochę szczęścia. Górnik reklamował rzut karny najpierw w 27 minucie, a następnie kwadrans później, kiedy to wydawało się, że techniczny błąd popełnił Wojciech Golla. W obu jednak sytuacjach Bartosz Frankowski nie zdecydował się podyktować jedenastki.
Tak czy inaczej, można śmiało zaryzykować stwierdzenie, że pierwsze trzy kwadranse w wykonaniu piłkarzy Lavicki były imponujące, czego najlepiej dowodzą statystyki: 52 proc. posiadania piłki i dziewięć strzałów na bramkę (trzy celne) przy tylko jednym przeciwników.
Druga połowa też zaczęła się od mocnego uderzenia WKS-u. W 51 min Płacheta zszedł do środka i uderzył tak, że Chudy musiał wykazać się sporym kunsztem, by to obronić. Można było powiedzieć, że na tym etapie spotkania goście mieli wszystko oprócz goli i... napastnika. Erik Exposito nie jest Marcinem Robakiem, co zresztą w niedzielę udowodnił. Nic więc dziwnego, że jako pierwszy opuścił boisko. Jeszcze przed upływem godziny gry zmienił go Daniel Szczepan, który na niespełna 10 minut przed końcem mógł przesądzić o losach tego meczu. Był bardzo blisko bramki, kiedy strącił piłkę głową, ale strzał okazał się minimalnie niecelny.
Doczekaliśmy się wreszcie debiutu Diego Żivulicia, który w 83 min zastąpił Roberta Picha. Trudno jednak w tej chwili coś więcej napisać o jego grze.
Górnik? Właściwie nie zagroził poważnie bramce Putnockiego. Może warto wspomnieć strzał Jimeneza z 71 min ofiarnie zablokowany przez obrońców. Gospodarze zaprezentowali się w niedzielę bezbarwnie i dlatego stracili pierwsze w tym sezonie punkty na własnym boisku.
Po takim meczu podział punktów to niedosyt, ale dobra wiadomość jest taka, że Lavicka i jego sztab solidnie przepracowali reprezentacyjną przerwę.
Piłkarz meczu: Przemysław Płacheta
Atrakcyjność meczu: 5/10
PKO EKSTRAKLASA w GOL24
Więcej o EKSTRAKLASIE - newsy, wyniki, terminarz, tabela, strzelcy