menu

Liga Europy. Choć są jedynymi Polakami w ćwierćfinałach, Arkadiusz Milik i Piotr Zieliński nie są zadowoleni z meczu z RB Salzburg

15 marca 2019, 16:39 | Kaja Krasnodębska

Już tylko Arkadiusz Milik i Piotr Zieliński pozostają w grze o trofeum Ligi Europy. Blamaż zespołu Tomasza Kędziory, Dinamo zasłabło w dogrywce. Polacy chcą własnej Slavii.


fot. EastNews

Nie odpadnięciem Tomasza Kędziory czy przegraną dogrywką Dinama Zagrzeb z Damianem Kądziorem w składzie, a awansem Slavii Praga żył w czwartkowy wieczór polski internet. Czeski zespół, który po raz pierwszy w swojej historii awansował do ćwierćfinału Ligi Europy rozbudził marzenia o europejskich tryumfach także w naszym kraju. W drużynie prowadzonej przez Jindricha Trpisovsky’ego trzon stanowią rodzimy zawodnicy, za aspekt finansowy odpowiadają jednak chińscy inwestorzy o czym w Polsce można na razie pomarzyć. Mocna przewaga finansowa nad resztą ligi oraz konsekwentnie budowana ekipa sprawiły, że nieco niespodziewanie Slavia wyeliminowała z gry jednego z faworytów całych rozgrywek - Sevillę. Nie przyszło jej to jednak łatwo. Oba spotkania tego dwumeczu po 90 minutach zakończyły się remisem 2:2, a rozstrzygnięcie przyniosła dopiero dogrywka. W niej bramki zdobyli Mick van Buren oraz Ibrahim Traore. Teraz przed nimi kolejne trudne zadanie - w ćwierćfinale czeka na nich Chelsea, która wygrała dwumecz z Dynamem Kijów aż 8:0.

Wszystkie bramki z perspektywy boiska obserwował Kędziora. Jego nieobecność w niedzielnym meczu z Arsenałem Kijów spowodowana była lekkim przeziębieniem i w czwartek, podobnie jak we wszystkich poprzednich meczach Dynama w europejskich pucharach, rozegrał pełne 90 minut. Tym razem współtworzona przez niego linia obrony największe problemy miała z Olivierem Giroud, który ustrzelił hattricka. Większość bramek londyńczyków padła po strzałach głową, co doskonale pokazuje jak mocno zagłębiali się w pole karne ekipy z Ukrainy.

Tylko jednego gola widzieli kibice w Mediolanie. I to przeciwko swojej drużynie. Decydujące trafienie zanotował Luka Jović, tym samym sprawiając, że Eintracht jako jedyny spośród niemieckich zespołów, znalazł się w ćwierćfinale europejskich rozgrywek. Ten sezon nieudany jest również dla reprezentantów austriackiej Bundesligi. Ich ostatni przedstawiciel, choć zwyciężył u siebie z Napoli 3:1, to ostatecznie odpadł. Autorem gola na wagę awansu okazał się Arkadiusz Milik. - Dla nas to bardzo ważny awans, ale musimy grać lepiej. Zrobiliśmy tak wiele błędów i straciliśmy za dużo piłek - przyznał Polak po zakończeniu spotkania. - Po prostu wszyscy zagraliśmy poniżej naszego poziomu. Dużo rozmawialiśmy o tym meczu, ale nie wyszło. To, że strzeliłem piękną bramkę nie oznacza, że zagrałem dobrze.

- Mieliśmy jednak nadzieję na inny wieczór w naszym wykonaniu. Nie możemy tak grać - wtórował mu w rozmowie z „Corriere dello Sport” Piotr Zieliński. W przeciwieństwie do napastnika nie został na boisku do końca meczu. Trener zdecydował się ściągnąć go z murawy w 74. minucie. Jeszcze krócej grał Kądzior, zastąpiony jak zwykle przez Mario Situma. Nenad Bjelica często ucieka się do takiego posunięcia, bez względu na aktualny rezultat spotkania. Polak opuścił boisko tuż po golu Jonasa, który na nowo otworzył rywalizację w parze Benfica Lizbona - Dinamo Zagrzeb. Pierwszy mecz zakończył się zwycięstwem 1:0 Chorwatów, więc do wyłonienia ćwierćfinalisty potrzebna była dogrywka. W jej pierwszej połowie czerwona kartka Petara Stojanovicia oraz dwa efektowne gole Francisco Ferreiro i Alexa Gameiro pokazały, kto z tej pary jest lepszym zespołem. W kolejnej rundzie Portugalczycy zagrają z Eintrachtem. Napoli, czyli jedyny zespół, który pozwala marzyć o tryumfie Polaków w Lidze Europy zagra z kolei z Arsenalem. W ostatnim z ćwierćfnałów zmierzą się więc dwa hiszpańskie zespoły, które w poprzedniej rundzie wyeliminowały dwie ekipy z Rosji. W pojedynku La Liga - Premier League 2:0. Łatwiej przyszło to Villareal, która w obu odsłonach dwumeczu okazała się lepsza od Zenita Sankt Petersburg. Kibice Valencii o awans musieli drżeć do ostatnich minut. Do Krasnodaru Nietoperze udały się z zaliczką 2:1, każde trafienie gospodarzy mogło okazać się tym na wagę awansu. Choć szkoleniowiec gości zapowiadał, że jego piłkarze nie będą chcieli dowieźć remisu 0:0, przez ponad 80 minut piłkarze nie robili nic, by potwierdzić jego słowa.Obudził ich dopiero gol Magomeda-Shapi Suleymanova, który wcześniej swoim trafieniem pożegnał z Ligą Europy Bayer Leverkusen. Tym razem się nie udało i rywale zdołali wyrównać w ostatniej akcji. Gra po najmniejszej linii oporu się opłaciła.


Polecamy