Hiszpańska sałatka „Kucharza”, czyli Cezarego Kucharskiego résumé o „Lewym”, Probierzu, Nitrasie, Bońku i Tusku
Cezary Kucharski (52 lata), były napastnik reprezentacji Polski i zwłaszcza Legii Warszawa, menedżer piłkarski w szczególności Roberta Lewandowskiego, z którym obecnie toczy sprawy sądowe, dawny poseł na sejm Platformy Obywatelskiej VII kadencji, wygrał walkę o życie z rzadko spotykaną chorobą autoimmunologiczną (układowym zapaleniem naczyń kriwonośnych). Obecnie mieszkający niedaleko Walencji w Hiszpanii, odniósł się do awansu Biało-Czerwonych na Euro 2024, roli w kadrze „Lewego”, konfliktu ministra sportu z kibicami Legii, cofnięciu dotacji PZPN na budowę ośrodka piłkarskiego w Otwocku i swojej przyszłości w wielkanocnej rozmowie ze Sportowym24.pl.
fot. archiwum prywatne
fot. archiwum prywatne
Podobała Ci się gra reprezentacji Polski w Cardiff w finale baraży o Euro 2024 przeciwko Walii?
Cezary Kucharski: Mecz z Walią oglądałem telewizji, przybywając w Hiszpanii. Podobała mi się konsekwencja w grze. Zawodnicy starali się, była walka, mieli plan, żeby nie stracić bramki, co się udało. Trudno było doszukać się fajerwerków w grze. Przez 120 minut nie oddaliśmy celnego strzału w światło bramki. Stworzyliśmy jedno zagrożenie po strzale Jakuba Piotrowskiego. Ale plusy przeważyły minusy. Michał Probierz nastawił drużynę na grę na zero z tyłu, licząc na karne i formę Wojtka Szczęsnego, który w karnych staje na wysokości zadania.
Zasłużyliśmy na awans do mistrzostw Europy?
Dzięki Jurkowi Brzęczkowi i jego dobrej grze z reprezentacją w Lidze Narodów dostaliśmy szansę od tego skomplikowanego regulaminu awansu, który wprowadziła UEFA. Do Euro weszliśmy kuchennymi drzwiami. Ale finalnie jest to bez znaczenia. Walia w rankingu jest poniżej nas. Do mistrzostw trudniej się nie dostać niż w nich się znaleźć. Gra w nich przecież połowa Europy. A według rankingu UEFA należymy do 24 drużyn najlepszych w Europie. Nie patrzę na inne zespoły. Gdyby Probierz prowadził reprezentację, to awansowalibyśmy z grupy. Wybór Fernando Santosa na selekcjonera był pomyłką i miał wpływ na eliminacje, które powinniśmy przejść suchą stopą.
Jak Hiszpanie odebrali awans Polaków na Euro?
Szczerze mówiąc, nie śledziłem komentarzy Hiszpanów. Więcej czasu spędziłbym na ich poszukiwaniu niż ich przeczytaniu. Nie potrzebuję zagranicznych mediów, aby mieć własne zdanie o reprezentacji Polski.
Dlaczego premier nie złożył gratulacji po awansie Polski na Euro?
Widziałem, że składali gratulacje ministrowie, a Donald Tusk gra jednak w wyższej lidze. Zakładam, że nie potrzebuje jak inni politycy ogrzewać się na tle reprezentacji Polski. Jak reprezentacja odniesie sukces na Euro, to pewnie jej pogratuluje. Premier zna się na piłce, przez wiele lat był kibicem Lechii Gdańsk. Sądzę, że nie uważa awansu z baraży za jakiś wielki sukces, a raczej za obowiązek reprezentacji. Z jego punktu widzenia i mentalności, awans na Euro był powinnością naszych piłkarzy. Uznał, że nie ma za co reprezentacji gratulować i popadać z tego powodu w egzaltację.
Co osiągniemy na Euro 2024 w Niemczech?
Na Euro możemy osiągnąć trzecie miejsce w grupie, które może dać wejście do 1/8 finału. To jest możliwe. Może się okazać, że ostatni mecz w grupie dla pewnej awansu Francji będzie o pietruszkę, a nasi piłkarze, jak w meczu z Argentyną na mundialu w Katarze, będą prosić przeciwników, żeby nie strzelali nam bramek (śmiech). Drugi mecz w grupie z Austrią będzie kluczowy.
Austria grać będzie na Euro bez swojego kontuzjowanego lidera Davida Alaby.
Akurat może być to atutem Austrii. Alaba, jak grał w obronie w Bayernie Monachium, podobnie jak w Realu, to akurat z jego strony zespoły traciły mnóstwo bramek. W reprezentacji pełnił inną rolę. Ale bez niego Austria też jest mocna. Sądzę jednak, że w naszym zasięgu. Drużyna pod wodzą Michała została uporządkowana. Prezentuje się trochę jak za Adama Nawałki – cierpliwość, trzymanie się pozycji, główny nacisk na utrzymanie się przy piłce, asekuracja i zabezpieczenie tyłów, by nie tracić bramek i gra z kontry, przejście z defensywy do ofensywy, ale solą piłki jest jednak strzelanie bramek. Mecz z Walią choćby pokazał, że drużynie potrzeba szybszej gry do przodu. Na pewno jednak nie będziemy grać otwartej piłki, ale bardzo ostrożnie.
Tak jak za Czesława Michniewicza. Po co więc była zmiana selekcjonera?
Jest jednak różnica między Michniewiczem a Probierzem. Michał jest wiarygodniejszy dla piłkarzy. Ma inną osobowość. No i mimo wszystko nie postawi „autobusu” z tyłu.
Wybierasz się na Euro do Niemiec?
Tak, zamierzam być na każdym meczu naszej reprezentacji.
Dostaniesz zaproszenie z PZPN?
Zobaczymy. Zazwyczaj kupuję bilety na mecze. Czuję się bardziej komfortowo, jak sobie sam kupię wejściówkę.
Czy Robert Lewandowski jest niezbędny obecnej reprezentacji?
Więcej oczekiwałem od niego w Walii. Miałem wrażenie, że w Cardiff miał problemy fizyczne, ciężko biegał. Nie sądzę, żeby się oszczędzał. Widziałem po jego bieganiu, że jest ponaciągany. Miał jeden zryw, gdy stracił piłkę na trzydziestym metrze i „depnął”, żeby ją odebrać. Oczywiście sama jego obecność była istotna, wykonanie pierwszego karnego dało reszcie pewność siebie, ale te dwa ostatnie mecze z Estonią i Walią na pewno nie były jego wybitnymi występami. „Lewy” jest potrzebny tej kadrze. Nie bałbym się jednak go zmienić w pierwszym spotkaniu przeciw Estonii. Nie jest już młodzieniaszkiem, przy wysokim prowadzeniu przecież należało go zmienić, żeby miał więcej czasu na regenerację przed Walią. Szczerze mówiąc byłem zdumiony, że grał do końca meczu.
Kto może zastąpić „Lewego” w reprezentacji i zostać jej liderem na lata?
Ciężko będzie zastąpić Lewandowskiego komukolwiek w naszej piłce. To najlepszy piłkarz w naszej historii. Jak Bońkowi powiedziałem, kiedy „Lewy” strzelał bramki w Lechu w 2010 roku, że nie będzie większego od Lewandowskiego w naszej piłce, to wtedy „Zibi” mnie wyśmiał. Reprezentacja to jest jednak drużyna i gdy „Lewy” skończy w niej być, może wyjdzie to z korzyścią dla kadry. Akcenty rozłożą się na całą drużynę, zawodnicy nie będą wyłącznie liczyć na Lewandowskiego, a zmuszeni zostaną do większego zaangażowania. Nie będą tylko dodatkiem do „Lewego”, dostaną motywację i więcej piłkarzy poczuje odpowiedzialność. Nie ma w piłce ludzi nie do zastąpienia. Przypomnę, że gdy w sezonie 2001/2002 trener Dragomir Okuka dał mi w Legii opaskę kapitana, zostaliśmy mistrzami Polski pokonując faworyzowaną Wisłę Kraków i nie przegraliśmy 33 meczów z rzędu, co jest rekordem w całej historii Legii. Nikt wtedy się tego nie spodziewał. Nie wiemy więc, który z piłkarzy, będący dotychczas w cieniu „Lewego”, może objawić się liderem i pociągnąć za sobą resztę.
Czy Lewandowski osiągnie z Barceloną sukces w tym sezonie i co nim będzie?
Lubię Barcelonę. Ale nigdy jeszcze nie byłem na meczu „Lewego” w Barcy. Moim zdaniem, Real nie odpuści już mistrzostw Hiszpanii i zdobędzie tytuł. Barcelonie w lidze zdecydowanie do niego brakuje. Dominacja Realu jest widoczna. Inaczej sytuacja wygląda w Lidze Mistrzów, gdzie Barcelonie może być paradoksalnie łatwiej. Wykruszyć się bowiem mogą silniejsi rywale. Zobaczymy, jak pójdzie Barcy z PSG. Czy jednak Barcelona ma obecnie skład na zdobycie Pucharu Europy? Szczerze mówiąc, wątpię. Mam przekonanie, że nie dysponuje teraz piłkarzami, którzy mogliby przechylić szalę na swoją korzyć.
Jaki jest status Twojej sprawy z Robertem Lewandowskim?
Sprawa, którą wytoczyłem Robertowi, toczy się w sądzie swoim życiem. Długo to jeszcze potrwa w sądzie cywilnym, gdzie walczę o swoje roszczenia. A w sprawie karnej, którą wytoczył mi „Lewy”, czekam, co zrobi sąd w sprawie nagrania, które zostało zmanipulowane i nie ma jego oryginału, a prokuratura pisowska spreparowała sprawę i upozorowała śledztwo. „Lewy” nagrywał mnie przez kilka lat, prowadził podwójną grę. Lada moment powinno wyjść, że ta cała akcja jego mecenasa Tomasza Siemiątkowskiego i Lewandowskiego z pisowską prokuraturą, to jeden wielki pic na wodę, a nagrywanie naszych rozmów przedstawione sądowi zostało skompilowane i jest zwykłą intrygą mającą na celu nie rozliczenia się ze mną. Jestem przekonany, że sprawy zakończą się po mojej myśli.
Mama „Lewego” na portalu X, dawnym Twitterze, napisała do Ciebie, żebyś nie jątrzył wokół Roberta i życzyła Ci powodzenia.
Nie sądzę, żeby mama Roberta była wtajemniczona w moje sprawy z „Lewym”. Gdyby tak było i poznała wszystkie niuanse, włosy stanęłyby jej na głowie! Byłaby zdumiona poziomem kłamstw swojego syna Roberta czy też synowej Anny.
Kto zostanie mistrzem Polski?
Patrząc na ostatnie mecze, to Jagiellonia Białystok. W „wyścigu żółwi”, jak to określił choćby trener Legii Kosta Runjaić, Jagiellonia to najaktywniejszy zespół, który uwidocznił swoje cele, jest zaangażowany, głodny sukcesu i spełnienia swojego największego marzenia. Oczywiście teraz przyjdzie presja i to jest pytanie, jak sobie z nią poradzi. Jagiellonia gra teraz w lidze najfajniejszą piłkę i mistrzostwo Polski ma na wyciągnięcie ręki. Jak nie teraz, to kiedy?
Czy potrzebny był konflikt ministra sportu Sławomira Nitrasa z kibicami Legii?
Rozumiem słowa ministra Nitrasa inaczej niż większość środowiska piłkarskiego. Ma wiedzę i pewnie świadomie wypowiedział się o fanach Legii, którzy w Polsce i Europie opinii aniołków raczej nie mają. Ich zachowanie ma wpływ na wyniki finansowe Legii, chociażby. Słowa Nitrasa traktuję jako zwrócenie uwagi, żeby nie dochodziło do zawłaszczenia trybun przez grupy wpływów. Legia została użyta jako przykład, ale dotyczy to całej naszej piłki. Kluby są karane za zachowanie kibiców grą przy pustych trybunach, co powoduje wymierne straty finansowe i w efekcie wpływa na jakość sportową drużyn. Nigdy nie zapomnę widoku pustych trybun Legii na stulecie klubu w meczu z Realem Madryt w Lidze Mistrzów. Do tego właśnie nawiązywał minister Nitras.
Minister sportu wstrzymał inwestycję PZPN w ośrodek reprezentacji w Otwocku.
Z moich informacji wynika, że minister Nitras nie miał innego wyjścia. Jak twierdził projekt nie spełniał ani formalnych ani finansowych założeń dofinansowania przez ministerstwo i służyć miał wyłącznie przedwyborczej promocji byłego ministra Kamila Bortniczuka w kampanii wyborczej. To była propaganda, która nie mogła się udać. Jak rozumiem słowa ministra Nitrasa, to nie wyklucza jednak w przyszłości dotacji dla PZPN. Paradoksalnie wiele klubów zawodowych jest przeciwnych budowie tego ośrodka. Moim zdaniem, taki ośrodek jest potrzebny najbardziej na terenie Warszawy. Każde boisko w stolicy jest teraz na wagę złota i na pewno byłoby odpowiednio zagospodarowane. W Warszawie panuje duży deficyt boisk piłkarskich i niewątpliwie taki ośrodek choć trochę by ten niedobór zniwelował. Niewątpliwie wskazane jest zbudowanie ośrodka, ale w granicach zdrowego rozsądku i pewnej skromności. Czarek Kulesza chciałby po sobie coś w PZPN zostawić, a taka baza reprezentacji byłaby niezapomnianym świadectwem jego prezesury.
Bardzo aktywny na portalu X jest ostatnio Zbigniew Boniek. Co to może oznaczać – chęć powrotu do PZPN, czy start w wyborach do Europarlamentu, bo posada objęcia posady ministra sportu już raczej nie wchodzi w rachubę?
„Zibi” zawsze był aktywny na Twitterze, miał wiele do powiedzenia i to na każdy temat. Czasami jakiś jego post skomentuję. Ostatnio zaangażował się bardziej w komentowanie polityki, wymownie przedstawia swoje poglądy. Nigdy wcześniej tego nie robił. Nie sądzę jednak, że chciał być postrzegany jako kandydat na europosła czy ministra. Chyba że chodziłoby o objęcie ministerstwa bajerowania (śmiech).
A może prezes Boniek chce w końcu pojawić się w Polsce? Dawno bowiem nie było go w kraju.
Mówią wszyscy szeptem, że ta jego nieobecność wiąże się z pokazowym zatrzymaniem byłych związkowych prominentów Maćka Sawickiego, Jakuba Tabisza, czy też Andrzeja Placzyńskiego ze Sportfive i akcją przeszukania PZPN przez CBA. Nadal pewnie nie jest pewny, co go czeka w Polsce po przyjeździe i może obawia się zrujnowania swojego wizerunku? Do końca nie wiem.
A jaki masz pomysł na siebie po ucieczce śmierci spod kosy i wyjściu ze strasznej choroby?
Przede wszystkim skupiam się na dalszym leczeniu. Ale też myślę o większej aktywności. Nie zamierzam być rentierem. Jestem na to za młody i mam jeszcze sporo energii. Myślę o sobie, co dalej mógłbym robić. Różne pomysły się pojawiają. Za wcześnie jeszcze ma konkrety. Zaangażowanie w konflikt z „Lewym” zabrało sporo czasu. Paradoksalnie jednak ten konflikt w jakiś sposób mnie uwiarygodnił. Na ostatniej gali „Piłki Nożnej” wszyscy, z którymi rozmawiałem życzyli mi wygranej z Lewandowskim. To było miłe. Wierzę, że wygram tę sprawę. Mam wrażenie, że to mnie jeszcze dodatkowo wzmocniło. Pokazałem, że choć wszyscy się go boją i obchodzą się z nim jak z jajkiem, mnie to nie dotyczy i dam mu radę.
Zamierzasz wrócić do piłki? Jeśli tak, to w jakim charakterze?
Nie wykluczam powrotu do naszej piłki, do bardziej aktywnej działalności, a nie rentierskiej i odcinania z niej kuponów. Za wcześnie jednak na ujawnienie szczegółów.
Rozmawiał Jacek Kmiecik