menu

Piast bezbramkowo pożegnał się z Ligą Europy

21 lipca 2016, 20:57 | Kaja Krasnodębska

W meczu rewanżowym 2. rundy eliminacji Ligi Europy Piast Gliwice zremisował w Goeteborgu z IFK 0:0. Do kolejnego etapu Europa League awansowali Szwedzi, którzy przed tygodniem zwyciężyli w pierwszym spotkaniu 3:0.

Piast odpadł z Ligi Europy
Piast odpadł z Ligi Europy
fot. Marzena Bugala- Azarko / Polska Press

Eliminacje Ligi Europy w Gliwicach rozpoczęto, delikatnie mówiąc, od falstartu. Wicemistrz Polski na własnym stadionie uległ IFK Goteborg 0:3. Mimo, że tamten wynik nie odzwierciedlał obrazu gry, nikt kibicujący gliwickiej drużynie nie mógł być zadowolony. Wszak trzy gole stracone u siebie to strata praktycznie nie do odrobienia. Porażka z zeszłego czwartku nie była jednak jedynym przykrym wydarzeniem, które spotkało gliwiczan w ubiegłym tygodniu. Dzień później opuścił ich trener, kreator sukcesu sezonu 2015/2016, Radoslav Latal, a w niedzielę przy Kałuży ulegli Cracovii aż 1:5. Po fantastycznym poprzednim roku, teraz Piastunki przeżywały okrutny kryzys.

Jeszcze przed premierowym gwizdkiem, wszyscy wszem i wobec stawiali na Piaście krzyżyk. Zwłaszcza gdy ogłoszono wyjściową jedenastkę. W pierwszym składzie pojawili się bowiem debiutanci w Niebiesko-Czerwonych barwach – Marcin Flis oraz Aleksandar Sedlar, a także zawodnicy, którzy często widywani są na ławce rezerwowych, jak Paweł Moskwik, Dobrivoj Rusov czy Maciej Jankowski.

Biorąc pod uwagę wynik pierwszego starcia, nikt nie spodziewał się porywającego spotkania. Szwedom po prostu nie opłacało się przykładać nogi na gaz, a gliwiczanie myślami najprawdopodobniej byli już przy niedzielnym starciu z Wisłą Płock. Tym razem życie dorównało wyobrażeniom – pierwsza część gry nie należała do najciekawszych. Przez większość czasu futbolówka leniwie toczyła się w środku boiska, nie zaglądając pod żadną z bramek. Trzeba jednak przyznać, że długimi momentami to gliwiczanie mieli przewagę – dłużej utrzymywali się przy piłce, odważnie wdzierali w pole karne Szwedów, a Marcin Flis miał nawet dwie okazję na wpisanie się na listę strzelców. John Alvbaage bynajmniej nie dał się jednak zaskoczyć. Niebiesko-Czerwoni nie poddawali się, a nieudane próby ich nie demotywowały. Szczególnie walecznymi okazali się Mateusz Mak oraz grający z opaską kapitańską, Gerard Badia. Dla nich to spotkanie było szczególnie ważne – dobrą postawą mieli okazję przekonać Jiri Necka, aby dostawać więcej szans w kolejnych meczach.

Podczas przerwy w żadnej z szatni nie padły chyba przysłowiowe mocne słowa, gdyż drugie czterdzieści pięć minut okazało się bliźniaczo podobne do tych pierwszych. Gliwiczanie prezentowali się całkiem nieźle, wciąż próbując coś stworzyć na połowie przeciwników, ale i gospodarze nie próżnowali. Trzeba przyznać, że Dobrivoj Rusov kilkakrotnie zmuszony był do poważniejszej interwencji. W ogólnym rozrachunku Słowak nie narzekał jednak na ogrom pracy. Podobnie jak stojący mu naprzeciw Szwed. Akcje obu zespołów zwykle neutralizowane były bowiem już na linii defensywy. Końcówka spotkania przyniosła po trzy roszady w obu stronach, lecz i one nie zmieniły obrazu gry. Ostatni gwizdek zastał zasłużony remis 0:0.

Zgody i kosy kibicowskie w Polsce [ZDJĘCIA, WIDEO]

Najlepsze piłkarskie newsy - polub nas!


Polecamy