Klasyczny hat-trick dominatorów Unaia Emery’ego
Sevilla do przerwy przegrywała w finale Ligi Europy z Liverpoolem, ale udało jej się odwrócić losy meczu i zdobyć trofeum trzeci raz z rzędu.
fot. Martin Meissner
Trzeci z rzędu europejski dublet dla Hiszpanii (w finale Ligi Mistrzów zagrają kluby z Madrytu, Real i Atletico), trzecie z rzędu zwycięstwo Sevilli w Lidze Europy, a piąte w ostatnich 11. edycjach. Pucharowa dominacja była głównym tematem czwartkowej prasy na Półwyspie Iberyjskim. „Pięciokrotni mistrzowie” - podkreśla na okładce „AS”. „Fiesta Sevilli” - dodaje „El Mundo Deportivo”. „Jesteście wieczni” - deklaruje „Marca”. Obowiązkowo na pierwszych stronach znajdują się zdjęcia drużyny z pucharem. José Antonio Reyes, który z powodu kontuzji nie zagrał w Bazylei, ustanowił rekord wznosząc go w górę po raz piąty (w 2010 i 2012 r. jako zawodnik Atletico). Więcej triumfów w europejskich pucharach ma tylko legendarny Francisco Gento, który zdobył z Realem Puchar Europy w 1956, 1957, 1958, 1959, 1960 i 1966 r.
- Sukces osiągnęliśmy w drodze do finału. Cieszyliśmy się sezonem, a teraz możemy świętować kolejne trofeum. Liga Europy to nasze rozgrywki. Kochamy brać w nich udział. I je wygrywać - cieszył się trener Sevilli Unai Emery. Już w niedzielę przed jego drużyną kolejne wyzwanie, finał Pucharu Króla z FC Barceloną. - Zasłużyliśmy na świętowanie. Nie zapominamy jednak o Barcelonie. Będziemy na nią gotowi - zapowiada Hiszpan.
Jürgen Klopp przegrał z kolei już piąty z rzędu mecz o trofeum. - Nie sądzę by Bóg planował, że będę przegrywał finały. Miałem w życiu wiele szczęścia. W końcu jestem trenerem Liverpoolu. Dam z siebie wszystko by prowadzić klub do kolejnych finałów. W życiu są gorsze rzeczy niż takie porażki. Ale oczywiście to i tak bardzo boli - przyznał. - Po meczu wszyscy mówią mi o dwóch rękach Sevilli w polu karnym. Kilka decyzji sędziów w oczywisty sposób nas skrzywdziło. W tak wyrównanym finale trzeba mieć trochę szczęścia. Nam go zabrakło - dodał.
Jednym z zawodników, którzy zatrzymali piłkę ręką w polu karnym był Grzegorz Krychowiak. Mimo tego Polak został wysoko oceniony przez media. „The Telegraph” dał mu nawet notę „8” - najwyższą w obu zespołach. „Od dwóch lat obserwują go Arsenal i Manchester City. Jego wpływ na grę pod obiema bramkami był nie do przecenienia - podkreślili dziennikarze.