Dudek asystentem Szewczenki w kadrze? Czekamy na decyzję Kuleszy
19 stycznia (wczoraj) PZPN miał ogłosić nowego selekcjonera reprezentacji Polski. Tak się jednak nie stało, a w zamian dostaliśmy kolejną garść plotek. Najnowsza? Andrij Szewczenko miałby przejąć kadrę, a jego asystentem zostałby... Jerzy Dudek. Kto pamięta Stambuł 2005 ten wie, jak ironiczne byłoby to połączenie.
fot. Jonathan Moscrop via www.imago-images.de/Imago Sport and News/Ea
Pierwsze informacje o Szewczence pojawiły się kilka tygodni temu. Wówczas Ukrainiec był jeszcze trenerem włoskiej Genoi, ale to zdążyło się zmienić. W 11 spotkaniach z pierwszą drużyną wygrał tylko raz, siedmiokrotnie przegrywając i został zwolniony.
Szewczenko ma za sobą bogatą piłkarską karierę, w czasie której wygrywał m.in. Serie A czy Ligę Mistrzów. Następnie został trenerem seniorskiej reprezentacji Ukrainy, z którą doszedł do ćwierćfinału Euro 2020. Mimo sukcesu, Szewczenko postanowił spróbować swoich sił z powrotem we Włoszech, ale tym razem jako trener, bez powodzenia.
W czwartek pojawiły się kolejne informacje dotyczące jego kandydatury. Jedna z nich twierdzi, że asystentem Ukraińca miałby być Jerzy Dudek, który obronił jego decydującą "jedenastkę" podczas finału Ligi Mistrzów w 2005 roku. Były bramkarz Liverpoolu miał również dołączyć do sztabu Adama Nawałki, a pomysłodawcą pomysłu był prezes Cezary Kulesza.
Kandydatura Szewczenki wygląda kusząco, ale przypomina zasłonę dymną, do wykorzystania w negocjacjach z Nawałką. Podobnie było przecież z Fabio Cannavaro. Włoch nawet przyleciał do Warszawy, by kilka dni później publicznie stwierdzić, że czeka na oferty z Premier League. Jeszcze wczoraj polskie media pisały o Marcelu Kollerze - 61-letnim Szwajcarze, który ostatnio dwa lata temu prowadził FC Basel.
Pozostaje jeszcze kwestia finansowa. Szewczenko zarabiał w Genoi ponad 2 mln euro rocznie, a jako selekcjoner reprezentacji Ukrainy nieoficjalnie ponad 3 mln. Wcześniej w tym tygodniu informowaliśmy, że Nawałka uzgodnił z Kuleszą pensję rzędu 200 tysięcy złotych brutto, co rocznie daje 2,4 mln ale złotych, czyli około cztery razy mniej niż oczekiwałby Szewczenko.