"Lewy" jedzie do Kuby, czyli o relacjach dwóch najlepszych Polaków (KOMENTARZ)
Sobotni mecz Borussii Dortmund z Bayernem Monachium będzie pierwszą od dawna okazją do spotkania byłego i obecnego kapitana reprezentacji Polski. Czy podadzą sobie rękę i zamienią parę słów?
Nie ma wątpliwości, że obaj za sobą nigdy nie przepadali. Chłodne stosunki panowały już podczas pierwszych zgrupowań reprezentacji i zaraz potem w debiutanckim sezonie Lewandowskiego w Dortmundzie. Wówczas to „Lewy” za namową menedżera Cezarego Kucharskiego odkleił się od Piszczka i Błaszczykowskiego, budując jednocześnie relacje z Niemcami – np. z Mario Goetze. Chodziło o to, by jak najszybciej przyswoić język niemiecki i zaaklimatyzować się do dortmundzkich warunków. Zbyt zażyła relacja z Polakami mogłaby ten proces wydłużyć.
Miesiące więc mijały, a Lewandowski z Błaszczykowskim nadal trzymali się na dystans. Nawet w reklamie popularnej marki samochodów nie było między nimi chemii. Przypomnijmy sobie, jak rozpromieniony Błaszczykowski zajął z Piszczkiem miejsca z przodu, a Lewandowski z grymasem na twarzy usiadł z tyłu. Niby był to szczegół, być może nawet nie do końca zamierzony, ale zarazem jak symbolicznie opisujący oschłe stosunki na linii Lewy – Kuba.
Mimo że od lipca Lewandowski jest w Bayernie, to podział i tak regularnie się pogłębia, tyle że teraz na gruncie reprezentacji Polski. Wystarczy wspomnieć scysję o opaskę kapitana. Albo ostatnie zgrupowanie, na które powołania nie dostał Błaszczykowski. Niektórzy sugerowali nawet, że wpływ miał na to sam Lewandowski. Kiedy pytano selekcjonera Adama Nawałkę o nieobecność Kuby i jego reakcję na brak zaproszenia, powiedział: Dzwoniłem do niego. Robert też, ale niestety, nie odebrał.