Lepszy niż dwa lata temu, ale wciąż za słaby, by pojechać na wielki turniej?
Przed dwoma laty Paweł Dawidowicz został skreślony przed samym wyjazdem do Francji na mistrzostwa Europy. W tym roku historia może się powtórzyć. Choć - jak przyznaje 23-letni pomocnik - jest dziś lepszym piłkarzem.
fot. Anna Kaczmarz / Dziennik Polski / Polska Press
Przemysław Tytoń, Artur Sobiech, Paweł Dawidowicz - zawodnicy, którzy znają smak powołania, wiedzą też, jak wyglądają zgrupowania w Juracie i Arłamowie. Wzięli udział w słynnym „Tour de Jurata”, wysłuchali koncertu De Mono, ale do Francji nie pojechali. Przed dwoma laty to właśnie ta trójka została skreślona przez Adama Nawałkę podczas finałowej selekcji.
Teraz podobne losy czekają aż dziewięciu spośród 32 przebywających na Półwyspie Helskim zawodników. Wśród tych, którzy najmocniej typowani są do pozostania w kraju, ponownie znaleźć można właśnie Dawidowicza.
- Wiadomo, że każdy bardzo chce znaleźć się w tej ostatecznej kadrze na wielki turniej, ale może tylko 23 zawodników. Takie jest życie, nie wszystkim się udaje. Trzeba wtedy spuścić głowę i przyjąć werdykt z pokorą - tłumaczył obrońca portugalskiej Benfiki, który miniony sezon spędził na wypożyczeniu do włoskiego Palermo.
- Teraz nadzieje na wyjazd są jeszcze większe niż przed dwoma laty. Uważam, że jestem lepszym zawodnikiem niż wtedy i bardziej na niego zasługuję - przyznał 23-latek.
Trzeba mu oddać, że przed mistrzostwami Europy był jednym z najmłodszych i najmniej doświadczonych zawodników w ekipie Nawałki. Od tamtej pory minęło sporo czasu. Nie tylko zaczął regularniej występować w lidze, ale również zagrał podczas młodzieżowych mistrzostw Europy, które rok temu odbyły się w Polsce. I chociaż za występy na nich bywał krytykowany, to dwa spotkania na międzynarodowym szczeblu z pewnością czegoś go nauczyły. Mogły też pomóc w letnim transferze.
Podobnie jak Radosław Murawski i Przemysław Szymiński trafił do grającego w Serie B Palermo. Sezon rozpoczął na ławce rezerwowych, jednak z czasem zyskał zaufanie trenera i częściej pojawiał się na murawie. Ostatecznie na zapleczu włoskiej ekstraklasy wystąpił w 27 spotkaniach, o sześć więcej niż jego bezpośredni rywal o miejsce w składzie w klubie i reprezentacji Przemysław Szymiński. Czy to właśnie one okazały się kluczowe, by znaleźć się na liście powołanych do Juraty?
- Trenerzy kontaktowali się ze mną, długo rozmawialiśmy o moim przyjeździe tutaj. Oglądali moje mecze, analizowali grę i na podstawie zebranego materiału postanowili zaprosić do Juraty i Arłamowa. Chyba dobrze wypadłem - stwierdził Dawidowicz, którego w kadrze Nawałki nie można było oglądać już od dłuższego czasu.
Pod wodzą tego selekcjonera zagrał zaledwie raz, na boisku spędzając zaledwie cztery minuty. Debiut zaliczył w towarzyskim starciu z Czechami w listopadzie 2015 r. Od tamtej pory zaledwie dwukrotnie otrzymał zaproszenia na zgrupowania reprezentacji A. Jednak ani razu w niej nie wystąpił. Ostatni raz w październiku 2016 r. Przez kolejne miesiące musiał się zadowolić kadrą młodzieżową, z której i tak wyrósł przed rokiem. Przed kilkoma dniami Dawidowicz skończył bowiem 23 lata.
O prezent w postaci wyjazdu do Rosji będzie bardzo trudno. Konkurencja na pozycji stopera jest wyjątkowo duża.
- Rywalizacja towarzyszy nam zawsze, podczas każdego treningu. Zarówno w klubie, jak i tutaj podczas zgrupowania. Taka jest piłka i choćby to zgrupowanie nazywane było regeneracyjnym, to wciąż z tyłu głowy mamy, że walka o wyjazd do Rosji trwa - przyznaje.
Bez względu na to, czy uda mu się osiągnąć wymarzony cel, do włoskiego Palermo raczej już nie wróci. W ubiegłym sezonie był do niego jedynie wypożyczony i wraz z nowymi rozgrywkami wróci do Benfiki, której jest zawodnikiem.
Mimo że do Lizbony trafił już latem 2014 r., nigdy tam nie zaistniał. Występował w drugiej drużynie, jedynie marząc o debiucie w tej pierwszej.
- Muszę dalej ciężko pracować. Jeśli chce się zajść daleko, nie można odpoczywać - stwierdził. - Co ma być, to będzie. Nie powinno się planować bardzo w przód. Lepiej skupić się na swojej pracy - dodał wychowanek Sokoła Ostróda, który w ekstraklasie grał w barwach Lechii Gdańsk.