menu

Legia wygrała z Koroną w debiucie Berga. Gol Vrdoljaka z karnego, dwie czerwone kartki (ZDJĘCIA)

14 lutego 2014, 22:23 | Jakub Seweryn

Legia Warszawa nie bez problemów pokonała Koronę Kielce w swoim pierwszym w 2014 roku ligowym meczu. Bramkę na wagę trzech punktów zdobył dla legionistów z rzutu karnego Ivica Vrdoljak. Oba zespoły kończyły mecz w dziesiątkę. Sędzia Paweł Gil na początku drugiej połowy wyrzucił z boiska Władimera Dwaliszwilego i Vlastimira Jovanovicia.

Zobacz więcej zdjęć z meczu Legia - Korona!

Przed meczem zdecydowanym faworytem tego pojedynku była Legia Warszawa, która przed przerwą zimową prowadziła w ligowej tabeli z przewagą pięciu punktów nad drugim Górnikiem Zabrze. Warszawianie pod wodzą nowego trenera, Norwega Henninga Berga są też murowanym kandydatem do zdobycia mistrzowskiego tytułu w tym roku. Dwunasta w klasyfikacji Korona Kielce marzyła o zrobieniu na Pepsi Arenie jakiejś niespodzianki, która poprawiłaby sytuacje złocisto-krwistych w walce o miejsce w pierwszej ósemce Ekstraklasy.

Legia do tego spotkania przystępowała bez zawieszonych Jakuba Wawrzyniaka i Tomasza Jodłowca oraz niebędących w pełni sił Marka Saganowskiego, Jakuba Koseckiego, Mateusza Cichockiego, Michała Żyry i Michała Kopczyńskiego. W Koronie brakowało z kolei kontuzjowanych Przemysława Trytki, Pavola Stano oraz Tomasza Lisowskiego. Ponadto tylko na ławce rezerwowych zasiedli chorzy w ostatnich dniach Jacek Kiełb i Michał Janota.

Przed meczem działacze Legii z Bogusławem Leśnodorskim uhonorowali klubową legendę, Lucjana Brychczego, dla którego w trwającym roku przypada sześćdziesięciolecie pracy w stołecznej drużynie. Potem liczyło się już tylko to, co zdarzyło się na zielonej murawie, choć zaczęło się od wymuszonej przerwy z powodu efektownej oprawy pirotechnicznej miejscowych kibiców, która spowodowała nagromadzenie się dymu nad murawą. Ledwo gra została wznowiona, a mogło być już 0:1. Długie wybicie piłki przez Zbigniewa Małkowskiego dotarło do ustawionego w polu karnym Pawła Sobolewskiego, a ten przegrał pojedynek z Dusanem Kuciakiem. Legia w odpowiedzi przycisnęła, ale ofensywna gra gospodarzy nie przyniosła celnego strzału na bramkę Małkowskiego, a po kwadransie gry, w kontrataku Korony, po raz kolejny wykazać musiał się Kuciak, który obronił uderzenie z ostrego kąta w wykonaniu Siergieja Pilipczuka.

Celny strzał gospodarzy przyszedł dopiero w 24. minucie gry, kiedy to na uderzenie z dystansu zdecydował się najaktywniejszy z ofensywnych graczy Legii, Guilherme, ale piłkę dobrze odbił Małkowski. Podobna sytuacja miała miejsce cztery minuty później. Raz jeszcze szczęścia próbował Guilherme, ale ponownie dobrze zachował się bramkarz Korony. W odpowiedzi mocny strzał Sobolewskiego z ostrego kąta poszybował nad bramką Wojskowych i po trzydziestu minutach gry był remis 0:0. Następnie, obejrzeliśmy jeszcze po jednym celnym strzale z dystansu z obu stron. Próbowali Maciej Korzym oraz Guilherme, ale wynik pozostał bez zmian. Tuż przed końcem regulaminowego czasu gry w pierwszej połowie w niezłej sytuacji znalazł się Pilipczuk, który był w stanie oddać strzał głową po dośrodkowaniu Sobolewskiego, ale piłka poszybowała nad poprzeczką. W związku z przerwą na starcie spotkania, sędzia Paweł Gil do pierwszej części meczu doliczył aż pięć minut, ale w ich trakcie nie wydarzyło się nic ciekawego na murawie i do szatni nieprzekonująca Legia i waleczna Korona schodziły z bezbramkowym remisem.

Ledwo rozpoczęła się druga połowa, a już mogło być 1:0 dla gospodarzy. Radović pięknym prostopadłym podaniem uruchomił w polu karnym Henrika Ojamę, ale Estończyk przegrał pojedynek sam na sam z Małkowskim. Chwilę później totalną głupotą "popisał się" Gruzin Wladimer Dwaliszwili. Napastnik Legii bez piłki uderzył w polu karnym Korony Pawła Golańskiego i obejrzał w 53. minucie gry czerwoną kartkę. Nie minęły cztery minuty, a siły się wyrównały po drugiej żółtej, a w konsekwencji czerwonej kartce dla Vlastimira Jovanovicia. Przez ostatnie nieco ponad pół godziny oba zespoły musiały radzić sobie w dziesiątkę.

Legia atakowała, ale tego dnia podopiecznym Henninga Berga niezwykle brakowało ostatniego podania, które pozwoliłoby stworzyć stuprocentową sytuację pod bramką gości. Korona atakowała sporadycznie, ale po jednym z takich ataków potężnym strzałem z dystansu popisał się Golański, jednak gospodarzy od straty gola uratował świetną interwencja Kuciak. Kluczowa akcja dla tego spotkania miała miejsce w 82. minucie gry, gdy sędzia Paweł Gil dopatrzył się w polu karnym Korony faulu Sobolewskiego na Inakim Astizie i podyktował jedenastkę. Do piłki ustawionej na jedenastym metrze podszedł Ivica Vrdoljaka i bez większych problemów pokonując Małkowskiego wyprowadził Wojskowych na prowadzenie.

W samej końcówce, mimo niekorzystnego wyniku, ciężko powiedzieć, żeby Korona rzuciła się do ataku. Legia wydawała się kontrolować sytuację i mogła wygrać jeszcze wyżej, ale po fatalnym błędzie kieleckiej obrony, doskonałego długiego podania nie wykorzystał Kucharczyk, który w sytuacji sam na sam z bramkarzem posłał piłkę obok bramki. W odpowiedzi strzał rozpaczy Vanji Markovicia bez większych problemów obronił Kuciak, a kilkadziesiąt sekund później sędzia zakończył spotkanie.

Legia Warszawa ostatecznie pokonała skromnie Koronę Kielce 1:0 i przynajmniej do niedzieli powiększyła przewagę nad Górnikiem Zabrze do ośmiu punktów. To jednak nie może zatrzeć kiepskiego wrażenia z piątkowej gry legionistów. Henning Berg wciąż ma nad czym pracować. A Korona? Stratę punktów na Łazienkowskiej można było wkalkulować, ale za tydzień podopieczni Pachety muszą koniecznie pokonać u siebie Zagłębie Lubin, jeśli marzą wciąż o pierwszej ósemce na koniec rundy zasadniczej.


Polecamy