Po meczu Legia - Lech: A jednak można... [KOMENTARZ]
Mecz Legii z Lechem określano mianem hitu. Jak to często bywa - z dużej chmury, mały deszcz. Piłkarsko spotkanie na szczycie Ekstraklasy było mizerne, ale trybuny już jak najbardziej szlagierowe. Pozytywnie zaskoczyli kibice, na których nie tak dawno spadło przecież tyle krytyki.
fot. Sylwester Wojtas
Sobotnie spotkanie na Łazienkowską przyciągnęło prawie 29 tysięcy osób. Pełny stadion na tak prestiżowym w Polsce meczu do niedawna nie był jeszcze takim pewniakiem. Legia po zadymach na meczu z Jagiellonią Białystok otrzymała surowe kary, a jedną z nich było zamknięcie meczu na dwa mecze, w zawieszeniu na rok. Przed meczem z Kolejorzem ostatnim spotkaniem rozgrywanym na Pepsi Arenie był pojedynek Legii z Wisłą. Tam widowni nie było. Hit 28. kolejki T-Mobile Ekstraklasy miał być sprawdzianem dojrzałości kibiców. Najmniejsze potknięcie spowodowałoby zamknięcie obiektu na mecz z Zawiszą. Fani zdali test celująco.
Dla kibica Legii czy Lecha spotkanie tych drużyn jest wyjątkowym wydarzeniem. Wypełniona po brzegi Pepsi Arena mogła być w sobotę tego przykładem. Znakomita atmosfera na trybunach, doping przez całe spotkanie, pełen sektor gości, którzy dawali z siebie wszystko. Wszystko elegancko, ale to zdarza się na wielu meczach. A przecież jak przyjeżdża do Warszawy Kolejorz, to trzeba czegoś więcej. Byłem w 99% przekonany, że zostanie odpalona chociaż jedna raca. Powiem więcej, nie wyobrażałem sobie, żeby Żyleta miała nie przygotować jakiejś oprawy lub racowiska na tą okoliczność. Grubo się zaskoczyłem, kiedy widziałem po prostu kulturalny, żeby nie powiedzieć grzeczny doping z obu stron. Nie liczę oczywiście wzajemnych bluzgów ekip Wojskowych i Kolejorza. To jest stadion, a nie teatr. Przez całe spotkanie jedyną rzeczą wyłującą się jakoś z przepisów, była bodaj jedna petarda, która gdzieś tam wybuchła w którymś momencie.
Pozostaje pytanie, czy to kibice uderzyli się w pierś i postanowili nie prowokować sytuacji, która mogłaby skutkować zamknięciem stadionu? A może to zasługa nowych zabezpieczeń na Legii, które uniemożliwiły wprowadzenie zakazanych na obiektach sportowych przedmiotów? Chciałbym wierzyć, że to jednak pierwszy z powodów, bo to oznaczałoby, że kibice potrafią sobie pewne rzeczy przemyśleć i wziąć do serca... i wreszcie nie mają klubu w poważaniu.