menu

Na trybunach i na boisku bez przyjaźni. Legia pewnie pokonała Pogoń

23 listopada 2013, 22:21 | Michał Jackowski

Legia Warszawa umocniła się na pozycji lidera, pokonując inny zespół z czołówki, Pogoń Szczecin. To "Portowcy" bardzo szybko objęli prowadzenie, po samobójczym trafieniu Jakuba Wawrzyniaka, ale ostatecznie to Legia zwyciężyła 3:1.

Przerwa reprezentacyjna była dla warszawskiego klubu zbawienna. Kilku kontuzjowanych graczy wyleczyło swoje urazy i wszyscy w klubie spodziewali się większej jakości w grze Legii. Szczególnie wyczekiwano powrotu na boisko Dusana Kuciaka i Miroslava Radovicia, dwóch kluczowych graczy. Przeciwnik nie przyjechał jednak do stolicy po to, aby oddać 3 punkty bez walki. Pogoń prowadzona przez doskonale znającego Legię Dariusza Wdowczyka, zajmowała przed tym spotkaniem 4. miejsce w tabeli, co czyniło ten mecz starciem na szczycie.

Mecz zaczął się mimo wszystko niespodziewanie. Już w 3. minucie meczu indywidualną akcję przeprowadził Murayama, podał do Lisowskiego, który przewracając się zdołał uderzyć na bramkę. Strzał byłby niecelny gdyby nie to, że na linii uderzenia stanął największy pechowiec Legii i całej polskiej piłki Jakub Wawrzyniak, który samobójczym trafieniem pokonał własnego bramkarza.

W 11. minucie sytuacja się odwróciła. Piłkę mocno dośrodkował Tomasz Brzyski, nie znalazł tym podaniem żadnego swojego kolegi, ale zastąpił ich Wojciech Golla, który wepchnął piłkę do własnej bramki.

W 32. minucie doszło do bardzo kontrowersyjnej sytuacji. Tomasz Jodłowiec sfaulował wychodzącego sam na sam Frątczaka, jednak sędzia nie pokazał graczowi Legii czerwonej kartki. W furię wpadł cały sztab szkoleniowy Pogoni. Konsekwencją tego była czerwona kartka kilka minut później dla trenera Wdowczyka, kiedy w mocnych słowach skomentował kolejną decyzję sędziego.

W 43. minucie kolejnym kapitalnym zagraniem popisał się Brzyski. Bardzo precyzyjnie dorzucił piłkę w pole karne, a Rzeźniczak popisał się uderzeniem na miarę klasowego napastnika. Mocny strzał z pierwszej piłki i futbolówka zatrzepotała w siatce. Do przerwy Legia schodziła z jednobramkowym prowadzeniem, a ostatnie minuty tej części gry sugerowały, że legioniści na tym nie poprzestaną.

Druga połowa rozpoczęła się od rozważnych ataków Wojskowych, którzy jednak nie zapominali o szczelnej defensywie. W 59. minucie po akcji Dwaliszwiliego, gola zdobył Radović, ale sędzia słusznie podniósł chorągiewkę spalony w tej sytuacji był oczywisty. Jednak już trzy minuty później stało się nieuniknione. Dośrodkowanie Jodłowca na raty wykorzystał Dwaliszwili. Gruzin najpierw głową strzelił w słupek, ale dobitka nogą była już celna. Legia prowadziła już 3:1 i do końca już nie dała zaskoczyć się graczom ze Szczecina. Spokojnie kontrolowała grę, a na wielkie brawa zasłużył przede wszystkim Tomasz Brzyski, który co chwila nękał swoich rywali. W 87. minucie to jednak Mikita mógł zdobyć najwyższe noty za styl, gdyż popisał się kapitalnym strzałem z 25 metrów. Młody zawodnik Legii trafił jednak w poprzeczkę.

Mecz, który Legia wygrała dość pewnie i zasłużenie, będzie jednak komentowany przez pryzmat kontrowersji z 32. minuty i tego czy Jodłowiec nie powinien ujrzeć czerwonej kartki. Nie ma jednak co gdybać, gdyż statystki dla gości są nieubłagane. 15 strzałów celnych Legii, przy tylko dwóch Pogoni nie pozostawia złudzeń, kto w tym meczu powinien zgarnąć 3 punkty. Goście do Warszawy przyjechali wystraszeni. Zagrali futbol z którego słynęli raczej w poprzednim sezonie. Wolny i bardzo przewidywalny. Powtórzyli też wynik z poprzedniego sezony, gdy na Łazienkowskiej również przegrali 1:3 i wtedy też pierwsi strzelili gola. Dla Legii ten mecz, poza radością z kolejnego zwycięstwa, przyniósł też złe wieści. Kontuzje Dossy Juniora i Michała Kucharczyka sprawiły, że na Łazienkowskiej znowu mamy szpital.


Polecamy