Kosecki dla Ekstraklasa.net: Byłem w lekkim szoku po tym, co powiedział do mnie Ceesay
Jakub Kosecki po spotkaniu Legii z Lechem zapytany o to, co powiedział mu schodząc z boiska Kebba Ceesay, zdradził: "Powiedział, że w następnym meczu złamie mi nogę." Zapytaliśmy piłkarza Legii, jak zareagował na słowa Gambijczyka.
Legia szykuje pieniądze na zakupy. Kto może trafić na Łazienkowską?
Dziś w "Super Expressie" pojawiła się krótka rozmowa z obrońcą Lecha. Czytałeś?
Tak, coś do mnie doszło.
Po meczu powiedziałeś, że Kebba Ceesay groził, że w następnym meczu połamie Ci nogi.
Dokładnie, tak było.
On sam tych słów nie potwierdza, natomiast zarzucając Ci aktorstwo mówi, że pomyliłeś piłkę z Hollywood.
Nigdy nie płakałem i nigdy nikomu się nie żaliłem, że zostałem pokopany. W każdym meczu tak jest i nie mam zamiaru się użalać nad sobą. Myślałem, że Ceesay podchodzi do mnie przeprosić za brutalny faul, a on podszedł i mi groził.
Z trybun tak to właśnie wyglądało, że Kebba podchodzi, żeby sytuację załagodzić.
Nawet trener Jan Urban myślał, że chciał mnie przeprosić. Wyciągnąłem rękę, chciałem przybić „piątkę”, a on zaczął się niekulturalnie wyrażać. Staram się dbać o swoje nogi, bo to moje jedyne źródło zarobku. Wychodząc na boisko, nigdy nikomu nie życzę najgorszego. Nie jest to przyjemne, gdy prawie dwumetrowy chłop podchodzi do ciebie i mówi, że połamie ci nogi. Mógłby sobie darować. On uważa, że takie rzeczy powinny zostać między piłkarzami, ale ja mam na ten temat inne zdanie. Na boisko się wychodzi, żeby grać w piłkę. Czasami zdarzają się oczywiście ostre starcia, ale nie można wychodzić na murawę z zamiarem połamania nogi rywalowi.
Od początku między wami iskrzyło. W 13. minucie Ceesay dostał zresztą żółtą kartkę za ostry atak od tyłu. Zawrzało i gdyby obrońca Lecha nie zszedł z kontuzją, to tego meczu i tak mógłby nie dokończyć.
Nie wiem, jak ten mecz by się dla niego zakończył. Nie mam do niego żadnej pretensji o ten faul, bo pewnie chciał trafić w piłkę i mu się po prostu nie udało. Powiedziałem już, że dla mnie to nie jest problem. Nie zamierzam wchodzić z nim w dyskusję, bo nie od tego jestem. Ja mam grać i tyle. Pretensje mam tylko o to, jak zachował się schodząc z boiska, bo ja mu podałem rękę i myślałem, że będzie wszystko OK, a jemu puściły nerwy. Szkoda.
We wspomnianym wywiadzie Ceesay mówi także: „Wystarczy go dotknąć i płacze jak panienka. Lekkie popchnięcie i turla się na boisku przez kilkanaście metrów.”
Są takie sytuacje, gdzie wykorzystuję nienaturalne ustawienie nóg lub ciała przeciwnika i czerpię korzyść z jego błędu. Mamy dobrych wykonawców rzutów wolnych i karnych, potrafimy dośrodkowywać, więc staram się to wykorzystywać. Jak się jest bardzo rozpędzonym i przeciwnik wystawi nogę, to nawet jak cię nie zahaczy, ale musisz nagle zmienić tor biegu, to łatwo stracić równowagę i upadek jest wtedy czymś naturalnym.
Ja wszystko robię na maksymalnej szybkości i naprawdę czasami ciężko utrzymać równowagę w takiej sytuacji. Nie dopatrywałbym się tu jakiegoś symulowania z mojej strony. Jestem szalenie ambitny i zawsze staram się osiągnąć jak największą korzyść dla drużyny, dlatego nie symuluję. Na treningach stoję twardo na nogach i trener ma niekiedy do mnie o to pretensje, bo czasami więcej można zyskać przewracając się niż ciągnąc na siłę akcję do końca, bez żadnego efektu dla drużyny.
Liczysz na to, że Komisja zajmie się sprawą z piłkarzem Lecha?
Nie interesuje mnie, jak się zakończy ta sprawa. Mam nadzieję, że jak będzie nam dane jeszcze przeciwko sobie grać, to takich sytuacji nie będzie. Wychodzimy na boisko i każdy gra twardo, ja też. Widzieliśmy wszyscy, co stało się wczoraj z Maciejem Korzymem. Ciarki po plecach jeszcze dziś przechodzą, a było to przecież przypadkowe. Co by było, gdyby ktoś specjalnie chciał złamać nogę?
Rozmawiał Sebastian Kuśpik / Ekstraklasa.net
Czytaj piłkarskie newsy w każdej chwili w aplikacji Ekstraklasa.net na iPhone'a lub Androida.