menu

Kluby Ekstraklasy na Legię "spinają się" bardziej niż na mistrza [KOMENTARZ]

24 lutego 2013, 13:59 | Marek Koktysz

Były piłkarz reprezentacji Anglii i Arsenalu, a obecnie ekspert w telewizji Sky Sports - Paul Merson - pisał w swojej książce, że najtrudniejszy jest zawsze sezon po zdobyciu mistrzostwa kraju. Na mistrza spina się każdy. Spróbujmy przenieść to na grunt polskiego podwórka...

Szybko dojdziemy do wniosku, że Merson nie ma racji albo po prostu Polska to bardzo specyficzny kraj. Ja osobiście przychylam się do tej drugiej opcji. Czy kogoś w ogóle trzeba przekonywać do uznania nas za specyficzne państwo?

Popatrzmy na ten sezon. Aktualnym mistrzem Polski jest Śląsk Wrocław. Idzie im zupełnie przyzwoicie, zajmują czwarte miejsce z 29. punktami, czyli tyle samo, co druga Polonia. Oczywiście 16. kolejka T-Mobile Ekstraklasy jeszcze trwa, więc coś się jeszcze w czubie tabeli może zmienić. Szansę na obronę tytułu jak najbardziej mają, bo w naszej lidze próżno szukać hegemona, który niczym Manchester United machałby z pierwszego miejsca reszcie stawki, z przewagą 15 punktów nad wiceliderem. Na mistrza ponoć miał spinać się każdy. Ja osobiście w ogóle tego nie widzę. Śląsk ma w sumie bardzo przyjemny sezon. Na aktualnego mistrza nie ma jakiejś specjalnej motywacji, zażartości, by im za wszelką cenę dokopać. Jesiennej problemy wrocławian to już ich osobista sprawa, bo to głównie sprawa Gikiewiczów i Mraza, czyli zawirowania szatniowe czy turbulencje z trenerem. Przed i w trakcie okienka transferowego doszła jeszcze sprawa niepewnej przyszłości głównego trybiku w machinie WKS-u, czyli Sebastiana Mili, ale to wciąż tylko wewnętrzne problemy mistrza. Na zewnątrz nie widać, by ktoś jakoś ewidentnie chciał dokopać Śląskowi. "A mistrzowi chce dokopać każdy!" - grzmi Merson. No to nie w Polsce.

Analizując spotkania jesienne Śląska nie mogę znaleźć, poza meczem z Jagiellonią, drużyny, która by się wyjątkowo na mistrza zmobilizowała. Oczywiście, zdarzały się podopiecznym Levego porażki, ale to był mecz z Widzewem (który na samym początku rósł na czarnego konia ekstraklasy), Górnikiem Zabrze (kolejna rewelacja jesieni), Zagłębiem Lubin (mecz był dla Miedziowych przełamaniem, wzięli się do roboty, bo sytuacja w tabeli robiła się dla nich więcej niż bardzo nieciekawa), Wisłą Kraków (trudny rywal, jakości przeciwnika nie trzeba opisywać). Mogę powiedzieć, że w zasadzie jedyną zmobilizowaną drużyną, która pokonała Śląska był Piast, który potrafił ograć mistrza na jego stadionie i to aż 3:1. Zmobilizowały się zatem dwie ekipy - Jaga (a i tak nie wygrała) i Gliwice. Mało. Dobra dola mistrza (i poprzednich mistrzów oraz prawdopodobnie następnych z jednym wyjątkiem) jest zasługą jednego klubu... Legii Warszawa.

A to dlaczego? A to dlatego, że dokopanie mistrzowi Polski jest niczym w porównaniu z dokopaniem Legii Warszawa. To wydaje się aż nierealne, ale tak jest. Z czego to wynika? Oczywiście, nie odkryje tutaj Ameryki, z ogromnej niechęci całej piłkarskiej Polski do Legii. Zauważył to i nie ukrywał także Jan Urban, który powiedział, że poza niektórymi miastami. Wojskowych nigdzie się nie lubi. No to idźmy dalej. Dlaczego Legii się nie lubi? Myślę, że zdecydowana większość odpowie, że za przeszłość. Podbieranie (nie zawsze drogą legalną czy etyczną) piłkarzy przez Legię, wpływy wojska w funkcjonowanie klubu, etc. Nie jestem w stanie wymienić wszystkiego, bo nie jestem z tamtej epoki. No właśnie. Kto nie lubi Legii? Kibice. A kto ich w tym momencie w zdecydowanej większości tworzy? Młodzi ludzie, którzy o tamtych czasach też niewiele wiedzą, nie pamiętają albo byli małymi szkrabami, którzy co najwyżej mogli patrzeć na ojca jak się piekli na Legię. To oczywiście gdzieś tam jest i funkcjonuje, bo tata przekazał niechęć synowi itd. Jednak mimo wszystko najmocniej pobudza nas to, co jest tu i teraz. A co jest tu i teraz?

Niesamowity mecz w Kielcach. Lider poległ już w pierwszym meczu wiosny

Legia nie jest najbardziej utytułowaną drużyną w Polsce. Od siedmiu lat nie zdobyła mistrzostwa Polski. Jednak, i tutaj liczę na pełen obiektywizm bez zbędnych animozji do tego klubu, trzeba spojrzeć prawdzie w oczy - Legia już osiągnęła coś, o czym wiele klubów może pomarzyć. Przede wszystkim ma dobrze funkcjonującą Akademię Piłkarską, co w dzisiejszych czasach jest podstawą. Każdy liczący się, europejski klub taką posiada i traktuje jak największy skarb. Owoce pielęgnowania młodzieży już są. Proszę zobaczyć, ilu młodych Polaków wypromowała drużyna z Łazienkowskiej. Ilu z nich gra za granicą i ma widoki na świetlaną przyszłość. Kolejna rzecz to infrastruktura klubowa. Jako jedni z pierwszych w Polsce mieli tak nowoczesny i piękny stadion.

Oczywiście teraz są PGE Arena w Gdańsku, Miejski we Wrocławiu i Poznaniu, ale to były inwestycje związane z Euro 2012. Do tego dochodzą jeszcze boiska boczne, tereny klubowe. Legia ma także, co mogę z pełną stanowczością stwierdzić, jedno z najlepszych zaplecz dziennikarskich w Polsce. Obsługa prasy jest tam na poziomie, który może już pretendować do miana europejskiego. I to nie jest tylko moja opinia, bo zapytałem o to także zaprzyjaźnionego dziennikarza z innego serwisu, a także żurnalistę z Niemiec, któremu bardzo się na Legii podobało. Bez owijania w bawełnę. Legia ma poziom, do którego większość (nie mówię, że wszystkie, bo zaraz zostanę posądzony o stronniczość) polskich drużyn nie doskakuje. Nie twierdzę bowiem, że Legia to hegemon, niedościgniony kolos. Ja po prostu realnie oceniam status tego klubu. Zaraz ktoś napiszę, że się zachwycam albo jeszcze lepiej "zapluwam" nad Legią. Może tak, ale od strony przygotowania, infrastruktury, możliwości jest nad czym. Bo jak zauważyliście omawiam na razie dosyć ogólnie całą Legię, nie wspominając o piłkarzach, obecnym sezonie, kadrze etc.

Uporządkujmy to wszystko. Śląsk jako mistrz Polski wymyka się schematowi przedstawionemu przez Mersona, bo jego miejsce zajmuje Legia Warszawa. Czemu zajmuje to miejsce? Bo każdy chce utrzeć nosa Legii, której się w Polsce nie lubi. Dlaczego się nie lubi? Pisałem o tym wyżej. Odsunąłem nieco na bok argument historyczny, a starałem się wykrystalizować inny. Opisałem jak mniej więcej Legia wygląda teraz. I teraz możemy przejść do meritum.

Mistrz nie będzie miał w Polsce arcytrudnego sezonu, chyba, że będzie Legią. Ba, wtedy to byłby już ultra arcytrudny sezon. Na Legię mobilizuje się każdy. Bez wyjątków, chociaż najmocniej mobilizują się zespoły z Ekstraklasy, które z Legią miały już do czynienia. "Spinka" na Wojskowych zarówno na trybunach i piłkarsko jest zjawiskiem niesamowitym. Nieprzyjemnym dla Legii, bo muszą się nasłuchać i jeszcze dwa razy mocniej się starać by coś osiągnąć, ale... tak naprawdę cała Polska w ten sposób ją komplementuje.

William Golding napisał:
Jak człowiek się ko­goś boi, to go niena­widzi

To dosyć odważne twierdzenie i zdaje sobie sprawę, że mogę nim wywołać małą burzę. Nie liczę też na to, że ktoś się zaraz z tym zgodzi. Powiem więcej, większość się pewnie nie zgodzi, bo wejdę tutaj na ambicję każdego kibica w Polsce. Takie jest jednak moje zdanie. Na Legię mobilizuje się każdy zespół, bo trochę legionistom zazdrości. Tytułów? Nie, bo przecież Ruch Chorzów, Górnik Zabrze czy Wisła Kraków mają ich w gablocie więcej. A skoro nie takich osiągnięć, to proszę od razu schować sobie do kieszeni zarzuty, że uważam Legię za tak silny zespół, iż wszystkich wciąga nosem. Zazdrość i bojaźń wynika z tego, że perspektywy Legii są ogromne, ich potencjał duży, a Akademia dobrze funkcjonująca. Nie ma mobilizacji na mistrza, bo większe zagrożenie widzi się i tak w Legii. Tym samym, przeciwnicy tej drużyny tak naprawdę sami ją pchają na mistrza.

Podobnie media, które przecież Legię koronują na mistrza już w sierpniu. Zastanawiając się nad tym, to i tego można pozazdrościć. Medialnego poklasku, o którego inne zespoły z Polski muszą się niemal prosić. Lech Poznań może mieć solidny skład, najlepszego w lidze strzelca Rudniewa, ale w telewizji i tak będzie za Legią. To może denerwować. Tworzy się zatem atmosfera mistrzostwa na Łazienkowskiej. Wszyscy typują ją na mistrza, swoją zażartością robią to także piłkarscy rywale. Żeby upolować sarnę nie trzeba wielkiego nakładu, jeśli jednak chcesz uciec niedźwiedzia musisz się lepiej przygotować i zabrać ze sobą więcej broni. Bo sarna nie jest tak niebezpieczna jak niedźwiedź. Do niedźwiedzia masz respekt, obawiasz się, że może zrobić krzywdę. Tak samo jest, moim zdaniem, z Legią.

Na koniec nawiążę do ostatniego meczu Legii z Koroną. Nagle drużyna z końca tabeli, która w rundzie jesiennej wygrała tylko cztery mecze (wszystkie u siebie) wygrywa z liderem, grając jak natchniona. Cud? Fantastyczna metamorfoza? Nie wydaje mi się. "Mistrzowskie powietrze" wokół Legii tak zgęstniało przez zimę, że jestem przekonany, iż każdy zespół zagra z Legią swój mecz rundy. Pytanie czy Legia się temu przeciwstawi. Korona dała jej cenną lekcję. Kolejna rzecz, co do której jest (tym razem niemal) przekonany to to, że to był "specjalny, legijny zryw" Kielczan. Z całym szacunkiem dla "buldogów Ojrzyńskiego" i kibiców Korony, ale gotów byłbym postawić pieniądze, że już w następnym meczu ze Śląskiem tak dobrze nie zagrają. Stawiam na remis lub przegraną. Dopuszczam oczywiście do siebie myśl, że się pomyliłem - czas pokaże.

Legia Warszawa

LEGIA WARSZAWA - serwis specjalny Ekstraklasa.net

Twitter