Hit kolejki i fotel lidera dla Legii. Wisła skrzywdzona przez błąd sędziego
Legia Warszawa pokonała Wisłę Kraków 3:0 w hicie kolejki i awansowała na pozycję lidera. Duże kontrowersje wzbudził jednak pierwszy gol dla Wojskowych, zdobyty po wyraźnym spalonym, którego nie zauważył sędzia Szymon Marciniak, w tym tygodniu debiutujący w Lidze Mistrzów. W końcówce Legia zdobyła jednak dwa kolejne gole, które rozwiały wątpliwości, kto zasłużył na zwycięstwo.
fot. Ryszard Kotowski
Na boisku mocnym akcentem rozpocząć mecz chcieli także piłkarze. Już w 3. minucie spotkania przed szansą na zdobycie trafienia stanął Boguski, który nie wykorzystał podania od Brożka i strzelił obok bramki. Podobnym efektem zakończyła się akcja przeprowadzona dziesięć minut później. Wówczas Jankowski piętą zagrywał do Boguskiego, ale na wysokości zadania stanął Kuciak – wyciągnął się jak struna i posłał piłkę na aut.
Swoją świetną okazję mieli także legioniści. W 22. minucie Buchalik obronił strzał Orlando Sa, ale mógł być już bezradny przy dobitce Jodłowca. Nie pozwolił na to Głowacki, który był dokładnie tam, gdzie być powinien i świetnie interweniował w tej sytuacji, oddalając zagrożenie spod bramki Buchalika.
Chwilę później działo się też sporo po drugiej stronie boiska. Co prawda, strzał Sadloka został zablokowany, ale piłkę przejął jeszcze Stilić, minął Rzeźniczaka i strzelał z ostrego kąta – bez skutku. Pod bramką Legii zakotłowało się też w 28. minucie, kiedy to najpierw strzelał Boguski. Kuciak piąstkował, ale nie na tyle skutecznie, by zażegnać niebezpieczeństwo. Piłka wróciła w pole karne gości, a tam czyhał Stilić, który oddał efektowny, acz nie efektywny strzał z przewrotki.
Gorąco pod bramką Legii było też wtedy, gdy Wisła popisywała się iście koronkową akcją. Jednak Jankowski pokazał jak znakomicie można zmarnować starania kolegów z drużyny i oddał beznadziejny strzał. Swoją okazję zmarnowali także piłkarze z Warszawy. Po dośrodkowaniu Brzyskiego z rzutu wolnego najwyżej wyskoczył Dossa Junior.
Drugą połowę lepiej rozpoczęli zawodnicy Legii. W 48. minucie spotkania Broź mocno uderzał na bramkę Wisły, a piłka w nieznacznej odległości minęła słupek bramki Buchalika. Nie dane było nikomu rozpamiętywać tego dłużej, bo już dwie minuty później legioniści trafili do siatki. Fatalnie zachował się Dudka, a jego błąd wykorzystał Orlando Sa. Jednak wiślacy sporo pretensji mogą mieć do sędziego, ponieważ bramka ta padła ze spalonego. Dodatkowo skandalicznie zachował się sam strzelec gola, który zamiast cieszyć się z prowadzenia wraz z kolegami z drużyny, wolał podbiec do sektora kibiców Wisły, by ich prowokować.
Od tej pory było jasne, że Wisła musi rzucić wszystko na jedną kartę, aby myśleć chociażby o remisie. Jednak ataki gospodarzy były na tyle niemrawe i mało skuteczne, że nie sprawiały dużego zagrożenia pod bramką legionistów.
Za to więcej działo się na trybunach. Gdy kibice z Warszawy rozłożyli małą sektorówkę, a część z nich ubrała kominiarki, kwestią czasu było to, co stało się później – odpalili oni race, które zadymiły całe boisko. W efekcie sędzia musiał na chwilę przerwać spotkanie.
Wyrównanie dla Wisły mogło paść w 75. minucie meczu. Guerrier z ostrego kąta zagrywał wzdłuż bramki Kuciaka, a strzelał Sarki. Dobrze dysponowany golkiper gości nie dał się jednak zaskoczyć. Podobnie było i po drugiej stronie boiska – tym razem w roli głównej wystąpił Buchalik, którego świetna interwencja uchroniła „Białą Gwiazdę” przed stratą gola. Bramkę zdobyć mógł i negatywny bohater akcji bramkowej Legii, Dudka. Mocno strzelał z dystansu, ale piłka minęła słupek i wyszła na aut.
Wiślacy nacierali, ale nic nie przychodziło z ich starań. Strzały były za słabe, a akcje mało dopracowane. Nic nie odebrało zwycięstwa Legii. Szczególnie, że w doliczonym czasie gry obdarła "Białą Gwiazdę" ze złudzeń notując drugie i trzecie trafienie. Do siatki najpierw trafił rezerwowy Ondrej Duda, a później Radović. Tym samym drużyna z Warszawy zgarnęła trzy punkty i może rozsiąść się w fotelu lidera.
Na trybunach
Już na samym początku o dobrą oprawę spotkania zadbali kibice. Oprócz tego, że przy Reymonta zjawił się komplet publiczności, to na „młynie” fani Wisły zaprezentowali kartoniadę. Składała się ona z czterech części: na pierwszej ułożono napis UW (skrót od Ultras Wisła), na drugiej ACAB (all cops are bastards), na trzeciej WSH (Wisła Sharks), a na ostatniej AJ wraz z przekreślonym herbem Cracovii. Dodatkowo u dołu sektora zawisł transparent o treści: Wypluty knebel i zerwany łańcuch. Tu ubliża się jeńcom i opluwa posłańców.
W drugiej połowie kibice gości na swoich sektorach okazałe racowisko.