menu

George Becali, ekscentryczny właściciel Steauy, podziwia swoją drużynę zza krat

21 sierpnia 2013, 08:15 | Mateusz Janiak/Polska The Times

Już w środę Legia Warszawa stanie do walki w ostatniej rundzie kwalifikacyjnej Ligi Mistrzów. Steaua Bukareszt, ostatnia przeszkoda na drodze drużyny Urbana do upragnionej Champions League, świetnie spisuje się w lidze i z podniesioną głową przystąpi do decydujących meczów tegorocznej fazy eliminacyjnej.

National Arena, stadion Steauy Bukareszt
fot. wikimedia commons
George Becali, rumuński milioner i właściciel Steauy
fot. Wikimedia Commons
1 / 2

Czym Steaua może zaskoczyć Legię? Dokładnie analizujemy grę mistrza Rumunii

W sobotę "Czerwono-Niebiescy" gładko pokonali 3:0 największego rywala w ostatnich latach, CFR 1907 Cluj, tym samym odnosząc trzecie zwycięstwo w trzecim kolejnym spotkaniu. Obecnie zajmują czwarte miejsce w tabeli, jednak mają do rozegrania jeszcze dwa zaległe mecze. Rumuńska prasa niewiele miejsca poświęca samej Legii, głównie skupiając się na postawie Steauy, która w tym sezonie gra bardzo dobrze - licząc wszystkie rozgrywki tylko raz zremisowała, resztę spotkań wygrywając.

Jedynie portal Ziare.com napomknął o zwycięstwie podopiecznych Jana Urbana w Pucharze Polski, okraszając krótki tekst tytułem "Ostrzeżenie Legii". Na to wszystko zza krat patrzy ten, który od wielu lat buduje potęgę Steauy. Zazwyczaj więcej i chętniej niż o kolejnych zwycięstwach i trofeach "Czerwono-Niebieskich" mówiło się o jego następnych, coraz bardziej osobliwych wybrykach. Pan i władca klubu z Bukaresztu, który z ekscentryczności uczynił swój okręt flagowy, a szeroko pojmowaną poprawnością brzydzi się bardziej niż wegetarianin mięsem.

George "Gigi" Becali - dla jednych biznesmen i polityk, dla innych po prostu szaleniec i cham, dla wszystkich człowiek, który dzieli i rządzi najbardziej utytułowanym klubem Rumunii. 55-latka można scharakteryzować krótko - jest bajecznie bogaty oraz robi, co i kiedy chce. Przy nim Mario Balotelli odpalający fajerwerki we własnej łazience wygląda na gejzer dojrzałości i spokoju, a obrażający rywali Patryk Małecki na mistrza dyplomacji. "Gigiego" określa się różnie, ale do najczęściej wymienianych terminów należą wariat, homofob, ksenofob oraz fanatyk religijny. Na każdy "tytuł" solidnie sobie zapracował.

W 2010 r. wstrzymał transfer Iwana Iwanowa, gdy usłyszał, że piłkarz może być gejem. Jakiś czas temu zwolnił trenera od przygotowania fizycznego, bo jako muzułmanin rzekomo przynosił pecha chrześcijańskiemu klubowi. Ostatnio włodarzy Ajaksu nazwał frajerami, a Romanowi Abramowiczowi zalecał klapsy. I trzeba podkreślić, że to wszystko to tylko niewielki skrawek z wachlarza możliwości właściciela Steauy.

W życiu stosował zasadę "Kto bogatemu zabroni", ale w końcu także od niego odwróciło się szczęście. W tym roku rumuński sąd wziął pod lupę interes, który uczynił go bogaczem, czyli wymianę gruntów z Ministerstwem Obrony Narodowej z końca lat 90., i Becali musiał zamienić luksusowe łoże na więzienną pryczę. Okazało się, że wówczas państwo sporo straciło, a "Gigi" wiele zyskał, za co został skazany na trzy lata więzienia, skąd dalej w swoim stylu rządzi Steauą.

Co to oznacza? Porywczy, krewki, skłonny do pochopnych decyzji. Chce rządzić wszystkimi i wszystkim. Gdy trener Cristiano Bergodi nie wpuścił go do szatni, reakcja Becaliego była natychmiastowa - zwolnienie. Podobno jako szef został upokorzony. Następnie o trzeciej nad ranem wpadł mu do głowy jego następca, więc momentalnie wykręcił odpowiedni numer telefonu. Naturalnie wczesna pora nie stanowiła dla "Gigiego" problemu. Zresztą zmiany trenerów przychodzą byłemu pasterzowi jeszcze łatwiej niż Abramowiczowi - tylko od 2003 r. zatrudnił ich aż 17, z czego niektórych kilkukrotnie!

Dla piłkarzy nie ma litości. Jeśli uważa, że grają poniżej swoich możliwości, funduje im medialną suszarkę, jakiej nie powstydziłby się sam Ferguson. Gdy odsyłał naszego Rafała Grzelaka z Bukaresztu, twierdził, że Polak jest słabym zawodnikiem przez... brak włosów. - Czy widzieliście kiedykolwiek łysego gracza z dziesiątką na plecach? To niemożliwe, bo nie ma dobrych łysych piłkarzy! - komentował rezygnację z Grzelaka.

Rok temu, po kolejnej nieudanej próbie odebrania rywalom mistrzostwa kraju, wpadł na genialny - przynajmniej według niego - pomysł pozbycia się ze Steauy zagranicznych piłkarzy i przekształcenia jej w drużynę tylko dla swoich rodaków. - W 1986 r. grali tylko Rumuni i klub sięgnął po Puchar Europy, pokonując w finale Barcelonę, więc dlaczego mam płacić wysokie pensje zagranicznym piłkarzom i niczego nie wygrywać? - pytał wściekły.

Koniec końców dał sobie spokój z ujednolicaniem narodowym "Czerwono-Niebieskich", jednak ta idea doskonale wpisuje się w sposób rządzenia Becal-iego. Co ciekawe, kontrowersyjny sposób bycia nie przeszkodził Becaliemu w uzyskaniu społecznego poparcia. Najpierw zdobył mandat eurodepu-towanego, a później miejsce w rumuńskim parlamencie. - On pomaga i rozumie biednych, podczas gdy reszta polityków zupełnie nie interesuje się ich losem - powiedział reporterowi BBC jeden z fanów Steauy.

Faktycznie, gdzieś w cieniu całej masy obraźliwych epitetów, agresywnych zaczepek i wyzwisk jest też inna, ludzka strona osobowości "Gigiego". Pokazał ją choćby w 2005 r., kiedy sam odbudował zniszczoną przez powódź wioskę Vulturu, która od tamtej pory nosi nieformalną nazwę "wsi Becaliego". Kosztowało go to 4 mln dol. - Jest hojny i wspaniałomyślny. Zasługuje, by zostać prezydentem - mówiła wówczas mieszkanka Vulturu Eleonora Lazar.

Niestety, dla niego, inną opinie miała reszta narodu - właściciel Steauy startował w wyborach prezydenckich już dwukrotnie, ani razu nie przekraczając 2 proc. poparcia. Najwyraźniej dużo lepiej niż pomoc ubogim utkwiły im w pamięci jego mniej chwalebne działania. Biorąc pod uwagę liczbę tych drugich, trudno się dziwić.

Polska The Times

Paweł Fajdek na treningu. Zobacz w jakich warunkach ćwiczy mistrz świata! (GALERIA)


MECZ STEAUA BUKARESZT - LEGIA WARSZAWA


Polecamy