Czy Ljuboja rzeczywiście był toksyczny? [KOMENTARZ]
Czekaliśmy z tym tekstem do sobotniego meczu w Białymstoku. Ciekawi byliśmy (jak wszyscy) reakcji szatni Legii po decyzji prezesa o odsunięciu Ljuboji. Dalecy jesteśmy od robienia z Serba kozła ofiarnego, ale przeciwko Jagiellonii w drużynie Jana Urbana, mówiąc potocznie, wreszcie „żarło”.
fot. sylwester wojtas
Dobrze było zobaczyć w końcu kandydata na mistrza Polski, w mistrzowskiej formie. Po raz pierwszy od kilku tygodni nie możemy przyczepić się do stylu, w którym Legia swój mecz wygrała. Ktoś powie: „Bez przesady, grali w przewadze”. W porządku, ale zwróćmy uwagę na to, że jeszcze przy kompletnych składach goście zdążyli strzelić bramkę i wywalczyć karnego. Później był już koncert, który wlał nadzieję w serca warszawskich kibiców przed sobotnim meczem z Lechem Poznań.
Największym wygranym tego spotkania uznajemy Daniela Łukasika, który przypomniał sobie, że w grają w piłkę nie trzeba podawać tylko do tyłu lub do najbliższego kolegi. Zaczął podejmować ryzyko na boisku i to momentalnie wyniosło go na zupełnie inny poziom, który pamiętamy z jesieni.
Wszyscy wieszają psy na Ljuboji i większość raczej cieszy się z odsunięcia Serba od drużyny. „Chwast”, „toksyczny zawodnik”, „piąte koło u wozu” - różne określenia pojawiały się w jego kontekście. Szczerze mówiąc, nie będziemy za nim płakać, bo niesamowicie irytowało nas jego gwiazdorstwo na boisku i bufonada poza nim. Nie jest nam żal, że odchodzi. Czy miał toksyczny wpływ na szatnię? Trudno jednoznacznie powiedzieć. Fakt jest taki, że domagał się każdej piłki, po czym irytująco spowalniał niemal każdą akcję. „Hamulcowy” - to chyba dobre określenie.
Nie możemy jednak zapomnieć, że Danijel trochę dla tej Legii jednak zrobił. Czy strzelił wystarczająco dużo bramek, żeby żegnać go z honorami? Nie. 45 spotkań w lidze, 21 bramek. Biorąc pod uwagę o kim mówimy, bez przesady - szału nie ma. Momentami potrafił jednak czarować, jak choćby w meczu z Koroną Kielce (4:0, trzy gole) czy Piastem Gliwice (3:2, dwa gole). Miał w sobie gen wirtuoza (na polskie warunki oczywiście), ale zbyt rzadko go wykorzystywał. Nie chciało mu się - to nasz największy zarzut w jego stronę.
Czy decyzja o usunięciu Serba w takim momencie sezonu była dobra, okaże się 2 czerwca po ostatnim meczu sezonu ze Śląskiem Wrocław. Jego wina jest ewidentna. Kara, naszym zdaniem, współmierna do wyskoków (recydywa). Nie róbmy jednak z niego symbolu wszelkiego zła, bo zdecydowanie na to nie zasłużył. Mamy cichą nadzieję, że Ljuboja nie opuści Łazienkowskiej tylnymi drzwiami. Wolelibyśmy, żeby pożegnał się z klasą, bo takiego zawodnika na polskich boiskach wcześniej nie mieliśmy.
LEGIA WARSZAWA - serwis specjalny Ekstraklasa.net