Cała Polska widziała, ale nie on. Jodłowiec znów nie jest niczemu winny [KOMENTARZ]
Po raz drugi w tej edycji Pucharu Polski Legia traci bramkę, w którą bardzo mocno zamieszany jest Tomasz Jodłowiec. Sam zainteresowany swojej winy absolutnie jednak nie dostrzega.
Finał Pucharu Polski. Legia Warszawa - Śląsk Wrocław 0:1 (BRAMKA, SKRÓT MECZU)
Legia odebrała Puchar Polski na Pepsi Arenie [DEKORACJA, FETA]
Kibice na meczu Legia Warszawa - Śląsk Wrocław 0:1 (ZDJĘCIA, OPRAWA)
Początek meczu, 2. minuta. Jodłowiec wymienia piłkę ze Skabą we własnym polu karnym, po czym próbuje "nawinąć" przy linii bocznej Waldemara Sobotę. Za daleko wypuszcza sobie jednak piłkę, dodatkowo na ułamek sekundy traci równowagę i to wystarcza, żeby przejął ją Sebastian Mila i dośrodkował w pole karne. Wszyscy widzieliśmy, co zrobił z nią później Michał Żewłakow.
Zachowanie Jodłowca było SKANDALICZNE - wdał się w niepotrzebny drybling i pod własnym polem karnym stracił piłkę. Można było zagrać wzdłuż linii? Można. Obrońca Legii chciał jednak wszystkim udowodnić, że potrafi jednak dryblować, a nasze zdanie w tej sprawie jest takie, że każda czynność wykraczająca poza wygranie pojedynku główkowego i jak najdalsze wybicie piłki zdecydowanie wykracza poza jego piłkarskie kompetencje.
Pytamy go więc po meczu, gdy Legia ma już puchar w swoich rękach i jego błąd niewiele przecież znaczy:
Bierzesz odpowiedzialność na siebie za utratę gola.
Nie no wiadomo, trochę się poślizgnąłem, ale akcja jeszcze trwała. Wrzutka, gdzie takich wrzutek jest 50 w meczu, tak? I bramki nie padają. Wszystko można było jeszcze wyjaśnić - mówi z pełnym przekonaniem Jodłowiec.
Drążymy jednak temat.
W takim rejonie boiska nie możesz, nie masz prawa stracić piłki.
Tak jak mówię. Mieliśmy jeszcze przewagę, tak?
OK, ale strata bramki była następstwem tego, że przy samym polu karnym straciłeś piłkę.
W drugiej połowie też tak straciliśmy piłkę i bramka nie padła.
Takich sytuacji może być dużo, ale ja pytam o tę konkretną, po której Śląsk zdobył gola.
Taka jest piłka. Mówię, w drugiej połowie też tak straciliśmy piłkę raz albo dwa razy w rogu i nie padła bramka, tak?
W tym momencie odpuściliśmy. Nie mieliśmy już siły. On naprawdę był święcie przekonany, że niczym nie zawinił. "Trochę się poślizgnąłem" - na każdej powtórce widać, że nawet gdyby tego poślizgnięcia nie było to do piłki i tak szybciej dopadłby Mila.
Cóż, Tomku, po raz drugi w tej edycji Pucharu Polski robisz ludzi w balona. Perfidnie, bo widzieli to wszyscy. Zarówno Twoje skandaliczne wyprowadzenie piłki w spotkaniu z Olimpią Grudziądz w ćwierćfinale (KLIK) jak i nieudolną próbę dryblingu wczoraj.
Podobnie jak wtedy taki i teraz zabrakło Ci jednak odwagi, żeby wziąć to na klatę.
LEGIA WARSZAWA - serwis specjalny Ekstraklasa.net
Czytaj piłkarskie newsy w każdej chwili w aplikacji Ekstraklasa.net na iPhone'a lub Androida.