Legia ukarana zgodnie z prawem? To rzeczywiście precedens [KOMENTARZ]
Po ogłoszeniu przez Komisję Ligi wczorajszej decyzji o przyznaniu walkowera dla Jagiellonii Białystok za przerwany mecz z Legią Warszawa, wiele osób zastanawiało się, czy ta decyzja rzeczywiście jest słuszna. Wielu z nich, głównie ze stolicy, doszukiwało się w tym precedensu polegającego na tym, że Komisja daje furtkę chuliganom do bezkarnego przerywania spotkań. Powiem krótko – moim zdaniem jest to absurd, a środowa decyzja, choć trudna, jest najlepszą z możliwych. Dlaczego?
‘Wydaje się, że Komisja Ligi stworzyła dosyć niebezpieczny precedens, na który w przyszłości będą powoływać się inni. Takiej sytuacji Ekstraklasa dawno nie miała, więc i decyzja była pewnym novum, a przy kolejnych, podobnych sprawach stanie się odnośnikiem. Może wyjść na to, że kiedy drużynie gości nie będzie się coś układało albo z dużym prawdopodobieństwem mecz mogą przegrać, to wystarczy zrobić burdy na stadionie gospodarza’ – pisze Marek Koktysz w komentarzu, a wtórują mu zaprzyjaźnieni z Legią choćby dziennikarze Przeglądu Sportowego, którzy podobne pytania zadawali na konferencji prasowej Komisji Ligi Ekstraklasy.
Tutaj mam mały apel do wszystkich dziennikarzy - skończmy proszę te dyskusje o prowokacji. Kibice to ponoć ludzie, a nie zwierzęta. Nie muszą reagować instynktem, mogą przed tym pomyśleć. Czy to takie trudne dla nich będzie nie dać się sprowokować na zaczepki kibiców drużyny przeciwnej, szczególnie gdy wynik będzie im odpowiadał? A jeśli tak, to może takich osobników powinno się ich trzymać z dala od stadionu? Do mnie argumenty o prowokacjach nie trafiają w ogóle i nie powinny być żadnym usprawiedliwieniem. Fakty są takie, że gdyby nie wejście chuliganów Legii na sektor gości (przy dużej bierności organizatora, czyli klubu Legia Warszawa), mecz nie zostałby przerwany, a jedynie kibice z Białegostoku zostaliby po końcowym gwizdku odpowiednio ukarani. Pseudokibice Jagiellonii nie są w tej sytuacji bez winy, ale to nie oni spowodowali przerwanie spotkania. Legioniści jednak pod pretekstem prowokacji znaleźli sobie powód do rozpoczęcia regularnej bitwy na sektorze gości, która doprowadziła tam do niezwykle niebezpiecznej sytuacji i w efekcie przerwania spotkania. Może się to komuś nie podobać, ale takie właśnie są fakty.
Tutaj warto przytoczyć fragment wywiadu portalu legioniści.com z przewodniczącym Komisji Ligi, Piotrem Jakubiczem:
"Czy obustronny walkower był rozważany?
- Oczywiście, że był rozważany. Wszystkie okoliczności, o których tutaj mówiłem były przez nas rozważane. Także w zakresie prawnym to nie była łatwa decyzja. Oczywiście mówimy o samym meczu, bo żadne inne aspekty, żeby było jasne, nie były przez nas brane pod uwagę. Na przykład sytuacja w tabeli oczywiście nie mogła być przez nas brana pod uwagę. Musieliśmy rozstrzygnąć i zakończyć to zdarzenie w sensie regulaminowym.
Legia próbowała bronić się przedstawiając, że prowodyrem awantur byli kibice Jagiellonii.
- Gdybyśmy doszli do wniosku, że bezpośrednią przyczyną tego typu zachowań są kibice Jagiellonii, to nasze orzeczenie pewnie byłoby inne. To jest już kwestia oceny Komisji. Przepraszam, ale nie możemy tych ludzi traktować jak małe dzieci. Tak, że są zachowania jakiegoś typu, a my się dajemy sprowokować i się włamujemy na ten sektor. (…)
Jednak zarówno rzucenie petardy przez kibiców Jagiellonii, prowokacja i awantura nie przerwały samej gry.
- Możemy się przerzucać w ten sposób, co było prowokacją, a co nie. Z jednej strony, rozważając już bardzo szczegółowo, mamy fatalną sprawę. To jest jakaś kompletna porażka rzucanie petard hukowych. Nie będą jeździć przez pół roku, a jak się to powtórzy, to jeszcze dłużej. To jest jasne. To jest kara surowa.
Czy gorsze jest rzucenie petardy, czy wbiegnięcie na sektor, gdzie są ludzie?
- Zapewniam, że to drugie zdarzenie było nieporównywalnie groźniejsze. Tu nie ma żadnego znaku równości. Niech pan uruchomi wyobraźnię... 1985 rok. Wie Pan co było w 1985 roku? Było Heysel. Pan pewnie urodził się po Heysel. Wie pan dlaczego było Heysel? Wie pan co robili kibice Juventusu z kibicami? Wbiegali w tłum. To była ich taka zabawa i było kilkadziesiąt trupów."
Przejdźmy do przepisów, które zaważyły o takiej, a nie innej, decyzji. W tym przypadku Komisja Ligi znalazła swoją odpowiedź w dokumencie "Przepisy w sprawie organizacji rozgrywek w piłkę nożną" (§7 ust. 6 pkt. 18), który mówi, że zawody weryfikowane są jako walkower na niekorzyść „drużyny, której kibice, swoim zachowaniem, spowodowali przerwanie meczu i z tego powodu zawody zostały zakończone przez sędziego przed upływem ustalonego czasu gry”. Tutaj nie ma wątpliwości, że powodem przerwania spotkania był ów ‘wjazd’ miejscowych chuliganów na sektor gości.
Działacze Legii Warszawa próbowali jeszcze uniknąć kary powołując się na § 7ust. 1 dokumentu "Przepisy w sprawie organizacji rozgrywek w piłkę nożną", który brzmi: „jeżeli spotkanie nie odbędzie się lub zostanie przerwane przez sędziego przed upływem regulaminowego czasu gry i niedokończone z jakichkolwiek przyczyn niezależnych od organizatora zawodów, obu klubów, ich piłkarzy oraz kibiców – wówczas spotkanie to należy dokończyć (gdy zostało już rozpoczęte) lub rozegrać od początku (gdy nie zostało rozpoczęte) w najbliższym możliwym terminie (…)” i odnosząc się przy tym do raportu delegata PZPN, gdzie można było znaleźć fragment, że sytuacja w momencie przerwania spotkania była opanowana i nie przeszkadzała w rozegraniu drugiej połowy spotkania. Cóż, włodarze Legii być może sami nie zdają sobie sprawy z tego, że sami swoją argumentację obalili kilka dni wcześniej, gdy dyrektor ds. bezpieczeństwa ogłosił publicznie, że decyzja o przerwaniu spotkania przez Biuro Bezpieczenstwa M.St. Warszawy zapadła o godzinie 18:42, czyli wtedy, gdy sytuacja na sektorze gości daleka była od opanowania, co można sprawdzić w bardziej szczegółowych relacjach z tego spotkania. Owszem, pierwsza połowa została dograna do końca, ale tylko ze względu na decyzję prezesa Bogusława Leśnodorskiego, co on sam przyznał na poniedziałkowej konferencji prasowej. Jak poinformował z kolei przewodniczący Jakubicz, cytowany przez działaczy mistrzów Polski paragraf ‘dotyczy sytuacji losowych, do których na pewno nie można zaliczyć niedzielnych wydarzeń przy Łazienkowskiej’.
Znacznie groźniejszym precedensem byłoby moim zdaniem bezkarne przerywanie nieukładającego spotkania, by móc je dograć w innym terminie, co mogłoby zostać wykorzystane w kluczowym momencie sezonu. Pół biedy, gdyby uczyniono to jeszcze tego samego dnia, jednak w środę możliwe było wznowienie meczu najwcześniej 19 marca i oprócz wybicia lepiej grającej drużyny z rytmu dochodzi jeszcze regulaminowa możliwość zmian w składach, czyli na przykład powrót kontuzjowanych kluczowych zawodników. Czy to nie jest wypaczenie sportowej rywalizacji? Wyobraźmy sobie, że dzieje się to w spotkaniu decydującym o mistrzostwie Polski czy utrzymaniu w lidze. Czym wobec takiej stawki byłby więc zamknięty stadion na jeden mecz i 100 tysięcy złotych grzywny?
Rozumiem rozgoryczenie kibiców drużyn walczących z Jagiellonią o pierwszą ósemkę, ale powinno ono być ukierunkowane w stronę chuliganów Legii, a nie Komisji Ligi, która zastosowała się do obowiązujących przepisów. Mają oni pecha, tak samo jakby mieli pecha, gdyby warszawski klub przez przypadek wystawił nieuprawnionego zawodnika. Jeśli działacze klubów Ekstraklasy chcą, żeby do takich sytuacji już nigdy w przyszłości nie dochodziło, powinni oni apelować o zmianę obowiązujących przepisów albo (co znacznie trudniejsze) poradzić sobie z problemem stadionowych chuliganów. Czepianie się Komisji Ligi, że ta podjęła decyzję zgodną z prawem, to jest jakiś totalny absurd. Cytując starożytnych Rzymian, „dura lex, sed lex…”
PS. Pisaliśmy o analogicznej sytuacji, która miała miejsce w Białymstoku dziesięć lat temu w meczu półfinałowym Pucharu Polski między Jagiellonią a Legią. Jak w tym przypadku widać, suma szczęścia, nawet w konsekwencjach chuligańskich zamieszek, równa się zero, choć, jak dobrze pamiętam, dziwnym trafem żaden ze stołecznych dziennikarzy nie sugerował wtedy dokończenia spotkania...