Legia górą w klasyku T-Mobile Ekstraklasy. Warszawiacy ośmieszyli defensywę Lecha
Hit jesieni w polskiej lidze dla Legii Warszawa! Podopieczni Jana Urbana wysoko pokonali Lecha Poznań i umocnili się na prowadzeniu w tabeli T-Mobile Ekstraklasy. Goście wykorzystali fatalne błędy defensywy „Kolejorza”, która wcześniej uchodziła za najlepszą formację obronną w kraju. Legia natomiast potwierdziła, że dysponuje najskuteczniejszym w Polsce atakiem i potrafi zdobywać gole.
Przed meczem dwa problemy kadrowe musiał rozwiązać Jan Urban. Co prawda po dwumeczowej przerwie spowodowanej urazem, do składu wrócił Jakub Wawrzyniak, ale szkoleniowiec gości nie mógł skorzystać z usług innego obrońcy, pauzującego za kartki Inakiego Astiza. Wobec tego szkoleniowiec zdecydował się poprzestawiać nieco blok defensywny – zastępujący wcześniej reprezentanta Polski na lewej stronie bloku defensywnego Jakub Rzeźniczak tym razem zagrał na prawej stronie, do środka został przesunięty Artur Jędrzejczyk, a parę stoperów wraz z nim tworzył Michał Żewłakow. Odesłanie na ławkę Marko Sulera okazało się posunięciem trafnym.
Drugim kłopotem Urbana była kontuzja Ivicy Vrdoljaka, który w ostatnich meczach grał wraz z Danielem Łukasikiem w środku pola. Trener Legii pod nieobecność Chorwata posadził na ławce również jego partnera, a jako defensywnych pomocników wystawił Janusza Gola i Dominika Furmana. Kolejną zmiana w składzie „Wojskowych” nastąpiła na skrzydle, ale to już nie było spowodowane stanem zdrowotnym zawodników – na ławce usiadł Michał Kucharczyk, a w podstawowym składzie wybiegł Michał Żyro.
Mariusz Rumak również musiał załatać poważną lukę w swoim bloku defensywnym. W tygodniu poprzedzającym mecz kontuzji kolana doznał Manuel Arboleda, a przeprowadzone w piątek badania lekarskie nie pozostawiły złudzeń – Kolumbijczyk zerwał więzadła krzyżowe i czeka go pół roku przerwy. To był poważny cios dla zespołu „Kolejorza”, bowiem 33-letni zawodnik od początku tegorocznych rozgrywek był filarem obrony poznańskiego zespołu. Już w meczu z Legią okazało się, jak ważnym ogniwem w drużynie Rumaka był "Maniek"...
Niedzielny klasyk polskiej ligi zapowiadany był jako pojedynek najlepszej linii defensywnej z najskuteczniejszym atakiem w T-Mobile Ekstraklasie. Potwierdzały to statystyki, bowiem „Kolejorz” do meczu z Legią stracił tylko sześć bramek, natomiast warszawiacy strzelili 25. O ile jednak klasa ataku podopiecznych Jana Urbana szybko została potwierdzona, o tyle obrońcy Lecha bez Arboledy wyglądali jak dzieci, zagubione we mgle.
Efekt był taki, że już po kwadransie Legia strzeliła dwa gole, a mogła spokojnie drugie tyle. Już w siódmej minucie bardzo groźny strzał, po którym piłka minęła bramkę Jasmina Buricia, oddał Miroslav Radović. W kolejnej sytuacji warszawiacy wykorzystali już ogromny błąd defensywy Lecha. Długą piłkę z własnej połowy w kierunku wychodzącego na czystą pozycję Jakuba Koseckiego zagrał Wawrzyniak, obrońcy Lecha zastawili nieudaną pułapkę ofsajdową, natomiast skrzydłowy Legii w sytuacji sam na sam skierował piłkę do siatki nad wychodzącym z bramki Buriciem. Fatalnie zachował się w tej sytuacji Luis Henriquez, który zamiast przeszkodzić rywalowi, sygnalizował spalonego.
Nie minęło pięć minut, a podopieczni Jana Urbana strzelili drugiego gola. Tym razem Wawrzyniak wykorzystał ofensywne wyjście Kebby Ceesaya, które stworzyło mu mnóstwo przestrzeni na lewej stronie boiska i pozwoliło na rajd lewym skrzydłem. Asekurujący prawego obrońcę Lecha Rafał Murawski tylko przyglądał się, jak Wawrzyniak wchodzi w pole karne i pokonuje Buricia.
Chwilę później mogło być 3:0, ale Jasmin Burić wybił piłkę, zmierzającą pod poprzeczkę po strzale Furmana z ostrego kąta. Natomiast w okolicy 20 minuty popis swoich umiejętności dał Danijel Ljuboja, który mógł zdobyć dwie bramki. Najpierw uderzał w boczną siatkę z rzutu wolnego, a następnie spudłował z 30 metrów. Gdyby wykorzystał drugą okazję, to asystę zaliczyłby... Hubert Wołąkiewicz, który chwilę wcześniej wybił piłkę z własnego pola karnego wprost pod nogi Serba.
Przez pierwsze 20-25 minut lechici tak naprawdę nie istnieli w ofensywie. Później przebudzili się i zaczęli atakować bramkę Dusana Kuciaka, ale nie byli tak skuteczni, jak ich rywale. Ze trzy bramki mógł strzelić Bartosz Ślusarski – w 24. minucie uderzył w słupek, w 30. zmarnował doskonałą okazję po dośrodkowaniu Ceesaya, a siedem minut później po raz kolejny zamiast do bramki, skierował piłkę w trybuny. Zaraz po tym doskonałą sytuację miał Gergo Lovrenscis, ale groźny strzał Węgra kapitalnie obronił Kuciak.
W międzyczasie trzeciego gola zdobyła Legia. Goście po raz kolejny przeprowadzili akcja lewą stroną boiska, wykorzystując wyjście do przodu Ceesaya. Tym razem w roli atakującego wystąpił Radović, a w roli obserwatora Wołąkiewicz, który nijak nie potrafił przeszkodzić rywalowi. Serb przebiegł niemal pół boiska z piłką przy nodze i z bliska umieścił ją w siatce.
Do przerwy spotkanie jak najbardziej przypominało ligowy hit. Trzy gole i mnóstwo innych sytuacji bramkowych, ofensywne akcje z jednej i z drugiej strony – to mogło się podobać. Oczywiście tylko bezstronnemu obserwatorowi lub sympatykowi Legii, bowiem kibice Lecha ze zdumieniem przecierali oczy i zastanawiali się, gdzie się podziała najlepsza obrona Ekstraklasy. Legioniści ośmieszyli defensywnych graczy „Kolejorza” i pokazali, że nad grą obronną poznaniacy nadal muszą ciężko pracować.
Drugą połowę mocnym uderzeniem mogli rozpocząć gracze Lecha, ale strzał Vojo Ubiparipa doskonale obronił Kuciak. Później tempo meczu zdecydowanie osłabło, może dlatego, że wynik wydawał się już rozstrzygnięty. Legia nie kwapiła się do kolejnych ataków, natomiast gospodarze nie potrafili skutecznie zagrozić bramce rywala. Kolejna warta odnotowania sytuacja miała miejsce w 69. minucie, gdy wprowadzony na boisko po przerwie Michał Kucharczyk zdołał przyjąć piłkę w polu karnym Lecha i mimo asysty obrońcy oddać celny strzał, obroniony przez Jasmina Buricia.
W 74. minucie Lech zdobył honorowego gola. Na ofensywną akcję prawą stroną zdecydował się Wołąkiewicz, bardzo dobrze rozegrał piłkę z Karolem Linettym, po czym dośrodkował w stronę Ślusarskiego. Tym razem napastnik gospodarzy był już skuteczny, piłka po jego uderzeniu co prawda odbiła się jeszcze od poprzeczki, ale później wpadła do siatki.
Na więcej gospodarzom brakło już czasu i sił. Legia zasłużenie zwyciężyła w Poznaniu i umocniła się na prowadzeniu w tabeli. Trzeba przyznać, że spotkanie, zapowiadane jako hit Ekstraklasy, rzeczywiście takim było. Wysoki poziom gry, mnóstwo goli i sytuacji bramkowych – jak na polską ligę był to naprawdę dobry mecz.
MECZ LECH LEGIA w Ekstraklasa.net:
- Kibice na meczu Lech Poznań - Legia Warszawa [ZDJĘCIA]
- Frekwencja na meczu Lech - Legia. "Kolejorz" nie pobił rekordu ekstraklasy
- Lech Poznań - Legia Warszawa (GALERIA)
LECH POZNAŃ - serwis specjalny Ekstraklasa.net
LEGIA WARSZAWA - serwis specjalny Ekstraklasa.net