menu

Lechici w Bydgoszczy nie błyszczeli, ale wywieźli trzy punkty [OCENY ZAWODNIKÓW]

5 maja 2014, 22:47 | Wojciech Maćczak

W porównaniu do ostatnich trzech ligowych spotkań przeciwko Zawiszy poznaniacy zaprezentowali się przeciętnie, ale to nie przeszkodziło im w zdobyciu trzech punktów. W składzie Lecha widać było brak Łukasza Teodorczyka, bez którego poznaniacy będą musieli radzić sobie jeszcze przez jakieś dwa tygodnie. Zobacz, jak oceniliśmy podopiecznych Mariusza Rumaka za mecz w Bydgoszczy!

Zawisza Bydgoszcz - Lech Poznań 1:2 (0:1)
Zawisza Bydgoszcz - Lech Poznań 1:2 (0:1)
fot. Grzegorz Dembiński

Krzysztof Kotorowski – (7) – Pod koniec rundy wiosennej złapał dobrą formę, co zadecydowało o tym, że wygryzł Macieja Gostomskiego i tuż przed końcem rundy zasadniczej wrócił do bramki Lecha. W Bydgoszczy wywiązał się ze swojego zadania – kilka razy skutecznie interweniował na przedpolu, a pod koniec pierwszej połowy obronił groźny strzał Luisa Carlosa. Doświadczony bramkarz, który we wrześniu skończy 38 lat pokazuje wyraźnie, że jego czas jeszcze nie minął. Ciekawostka: rozegrał czwarty mecz z rzędu i było to jednocześnie czwarte kolejne zwycięstwo „Kolejorza”.

Mateusz Możdżeń – (4) – Podobno na trybunach w Bydgoszczy pojawili się wysłannicy Herthy Berlin, którzy mieli obserwować prawego obrońcę Lecha. Przeciwko Zawiszy Mateusz spisał się jednak przeciętnie, zabrakło przede wszystkim jego udziału w akcjach ofensywnych. W defensywie również w łatwy sposób dawał ogrywać się skrzydłowemu Zawiszy.

Hubert Wołąkiewicz – (6) – Do pewnego momentu kapitan lechitów radził sobie bardzo dobrze, pewnie interweniował pod własną bramką, kilkukrotnie asekurował Możdżenia, który nie zdążył wrócić za swoim przeciwnikiem. Popełnił błąd przy rzucie karnym, bo sytuację powinien wyjaśnić dużo wcześniej, a dał się ograć Wójcickiemu. Inna sprawa, że decyzja arbitra o podyktowaniu jedenastki była dyskusyjna, a wyrzucenie Wołąkiewicza z boiska to po prostu błąd sędziego Raczkowskiego.

Marcin Kamiński – (5) – Często wyprowadzał piłkę z własnej połowy, włączał się w akcje ofensywne, za to pod własną bramką brakowało mu pewności. Kamiński dobrze rozgrywa, nie wybija piłki na oślep, ale we własnym polu karnym ma problemy ze względu na brak siły. Środkowy obrońca musi stanowić zaporę nie do przejścia, jak chociażby Manuel Arboleda kilka lat temu, a „Kamyk” czasem zbyt łatwo daje się przepchnąć. Na tej pozycji trzeba wygrywać pojedynki siłowe.

Tomasz Kędziora – (7) – Zaimponował w kilku sytuacjach, wracając za rywalami i przerywając akcje pewnymi wślizgami. Nie jest to nominalny lewy obrońca, występuje tu z konieczności, bo jego pozycja znajduje się po przeciwległej stronie boiska. Mimo to pewnie wywiązał się z zadań w defensywie. Do tego plus za strzeloną bramkę, która była jego pierwszym trafieniem w Ekstraklasie, a w końcowym rozrachunku zapewniła poznaniakom trzy punkty.

Karol Linetty – (5) – Dobry w destrukcji, slaby w rozegraniu. Karol potrafił świetnie przejąć piłkę spod nóg rywala, przerwać groźną akcję, by później… zagrać nie wiadomo do kogo. Musi wciąż pracować nad celnością podań, bo na jego pozycji to bardzo ważny aspekt gry. Jeżeli ją poprawi, to będzie dla Lecha tak ważnym zawodnikiem, jak Rafał Murawski za swoich najlepszych czasów.

Łukasz Trałka – (5) – W ostatnich meczach w ogóle przestał grać do przodu, za co należy mu się minus. Niby swoje zadanie spełnia, bo przerywa akcje rywala, ale czasem przydałoby się coś konstruktywnego, bo w końcu jest jednym z najbardziej doświadczonych zawodników w składzie Lecha. To od niego powinien uczyć się Linetty, a tymczasem były zawodnik Polonii Warszawa wypada gorzej niż jego sporo młodszy kolega.

Gergo Lovrencsics – (6) – Przez większość meczu walił głową w mur. Wbiegał w okolice pola karnego rywala i uderzał albo dośrodkowywał na ślepo, nie mając żadnych szans powodzenia. Wpłynęło na to oczywiście ustawienie Zawiszy, który dość głęboko się cofnął. Ogromny plus dla Węgra za dogranie z rzutu rożnego prosto na głowę Tomasza Kędziory.

Kasper Hamalainen – (6) – Nie był to najlepszy mecz w wykonaniu Fina. Przez większą część gry kompletnie niewidoczny, przyczajony, z jego gry praktycznie nic nie wynikało. W decydującym momencie zrobił swoje – po dograniu Pawłowskiego świetnie przymierzył głową i pokonał Kaczmarka. W tej sytuacji zachował się niczym rasowy snajper. W kolejnych meczach pewnie również będzie musiał wziąć na siebie strzelanie goli, bo Teodorczyka czeka trochę przerwy w grze.

Szymon Pawłowski – (6) – W zasadzie podobna sytuacja, jak w przypadku Gergo Lovrencsicsa. Grał zrywami, miał lepsze momenty, ale w większości czasu z jego gry za wiele nie wynikało. Podobnie jak Węgier popisał się świetną asystą, dogrywając piłkę w punkt na głowę Hamalainena.

Dawid Kownacki – (4) – Cóż… ciężko nam było ocenić tego zawodnika. Z jednej strony zagrał słabo i zasłużył na niższą notę, z drugiej nie zapominajmy, że chłopak w tym roku skończył siedemnaście lat i dopiero stawia pierwsze kroki w Ekstraklasie. Dlatego trzeba dostosować wymagania do jego możliwości. W Bydgoszczy był niewidoczny, co częściowo wynikało z faktu, że jest innym typem zawodnika niż Teodorczyk, do którego przyzwyczaili się koledzy z zespołu. Dobrze spisał się przy pierwszym golu, wycofując piłkę pod nogi Pawłowskiego. Chyba jednak lepszą pozycją dla niego jest „10” niż gra na szpicy.

ZAWODNICY REZERWOWI

Daylon Claasen – (4) – Nie wniósł zbyt wiele do gry Lecha. Wchodząc na podmęczonego rywala powinien pokazać zdecydowanie więcej.

Paulus Arajuuri – bez oceny – Wszedł na ostatnie minuty, by załatać lukę po Wołąkiewiczu.

Dariusz Formella – bez oceny – Napisał maturę z języka polskiego, po czym przyjechał do Bydgoszczy, ale tylko po to, by wejść na boisko w doliczonym czasie gry i zyskać trochę czasu dla zespołu.

ZOBACZ RÓWNIEŻ:

Lech Poznań

LECH POZNAŃ - serwis specjalny Ekstraklasa.net


Polecamy