Lechia prowadziła z Jagiellonią 2:0 i przegrała 2:4! W Bialymstoku czas na wielką fetę i puchary
W ostatnim meczu sezonu Jagiellonia wygrała z Lechią Gdańsk 4:2, chociaż przegrywała już 0:2. Podopieczni Michała Probierza zakończyli rozgrywki na trzecim miejscu i teraz mogą świętować swój sukces i czekać na europejskie puchary w Białymstoku.
Mecz rozpoczął się z kilkuminutowym opóźnieniem, ponieważ sympatycy klubu z Gdańska trzykrotnie zarzucili okolice swojej bramki serpentynami. Na szczęście każdy kolejny wystrzał był mniej obfity i po pięciu minutach możliwe było rozpoczęcie zmagań stricte sportowych. Niestety, nie był to ich ostatni wybryk.
Jeśli chodzi o niespodzianki w składzie, Michał Probierz w miejsce kontuzjowanego Michała Pazdana wystawił w pierwszej jedenastce Michała Pawlika, który grał również w drugiej połowie starcia z Pogonią w poprzedniej kolejce. Skład gości w tym spotkaniu również był daleki od optymalnego, czego przykładem może być chociażby obecność w obronie Ariela Borysiuka.
Na samym początku śmielej zaatakowali goście. Najniebezpieczniejsze były te akcje, w których uczestniczył były gracz Jagi, Maciej Makuszewski. Najpierw skrzydłowy gdańszczan sam uderzał w dobrej sytuacji, lecz mocno niecelnie, a następnie dobrze podał do niekrytego Adama Buksy, którego uderzenie wybił na rzut rożny Bartłomiej Drągowski. Najlepszą akcją Jagi był z kolei rajd Patryka Tuszyńskiego, który wychodząc do sytuacji sam na sam sfaulował Rafała Janickiego.
Na pierwszy strzał gospodarzy w światło bramki kibice musieli zaczekać do 28. minuty, kiedy to z dystansu uderzył Gajos. Był to jednak strzał bardzo łatwy do obronienia przez Łukasza Budziłka. Dużo większą łatwość niż w uderzeniach Jaga miała w zdobywaniu kornerów. Po jednym z nich Maciejowi Gajosowi udało się skierować piłkę do bramki gości, ale sędzia dopatrzył się pozycji spalonej strzelca.
Pierwszą żółtą kartkę zobaczyliśmy w 33. minucie, kiedy to Przemysław Frankowski dość groźnie sfaulował Buksę. To nie był najlepszy mecz tego gracza, którego słabość wyczuli również goście i raz za razem próbowali forsować defensywę białostoczan właśnie lewą flanką. Chwilę później żółtą kartkę obejrzał również Rafał Janicki, który sprowadził do parteru umykającego mu Karola Mackiewicza.
W międzyczasie trzykrotnie Lechia walczyła o otworzenie wyniku spotkania. Najpierw strzał Buksy trafił w słupek, później Drągowski wybronił uderzenie Vranjesa i obserwował niecelną dobitkę Mili, a następnie nie musiał interweniować przy niecelnym strzale Makuszewskiego. W tym momencie wydawało się, że podopieczni Michała Probierza są już myślami przy czekającej ich tego wieczora fecie. Z drugiej strony mogli mieć oni świadomość, że Legia wyszła już po kwadransie gry na prowadzenie z Górnikiem Zabrze, a co za tym idzie szanse na wicemistrzostwo znacząco zmalały.
Przewagę gości udokumentował golem w 42. minucie Nikola Leković. Sebastian Mila po rzucie rożnym sprytnie podał do niego przed pole karne, a uderzenie pod poprzeczkę nie dało szans Drągowskiemu na skuteczną interwencję. Chwilę później powinno być 1:1, ale znakomitej sytuacji nie wykorzystał Tuszyński dając się pokonać Budziłkowi. W doliczonym czasie gry fatalnie piłkę na swojej połowie stracił Frankowski, co zaowocował niezłą akcją Makuszewskiego zakończoną niecelnym uderzeniem.
Do przerwy wynik nie uległ już zmianie, wskutek czego Jagiellonia schodziła z murawy z jednobramkową stratą. Trzeba podkreślić, że był to wynik zasłużony. Fanom klubu z Podlasia musiało zadrżeć serce z myślą o tym, jak wielka może być strata dla zespołu jeśli w lecie opuści tę drużynę Michał Pazdan.
W przerwie doszło do bardzo nieprzyjemnego incydentu, kiedy to część kibiców Lechii Gdańsk wdarła się na sektory zajmowane przez sympatyków Jagi. Kiedy wrócili już na swój sektor, dostać się do nich próbowali miejscowi z Ultry. Porządek musiał zostać zaprowadzony przez policję. Był to przykry epizod podczas futbolowego święta, jakie obchodzono tego dnia w Białymstoku. Tym bardziej, że to dzięki zgodzie policji udało się zwiększyć liczbę biletów na to spotkanie.
Na kolejne 45 minut nie miał szans elektryczny Frankowski, a jego miejsce zajął Filip Modelski. Pierwszą niezłą akcję w drugiej połowie miała ekipa gospodarzy, ale Tuszyński huknął w stylu Janikowskiego. W odpowiedzi strzelał Łukasik, ale trafił w głowę Tarasovsa.
Chwilę później aktywny w tym meczu Mila złapał żółtą kartkę za nieprzepisowe przerwanie kontry gospodarzy. Kiedy wydawało się, że Jaga powalczy o remis, po znakomitym dograniu Makuszewskiego świetnie huknął Antonio Colak i tym samym podwyższył prowadzenie swojego zespołu. Kibice przyjezdnych postanowili to uczcić odpaleniem petard i rzucaniem petard hukowych w policję. Wielka szkoda, że większość osób pewnie bardziej zapamięta widok policjantów na trybunach niż wynik spotkania.
W 67. minucie powinno być 3:0, ale w sytuacji sam na sam fatalnie pomylił się Colak. Później mecz znowu trzeba było przerwać, tym razem z powodu zadymienia spowodowane przez race sympatyków gości. Gdy opadł dym, chęci do odrabiania strat nabrali i gracze Jagi. Uderzenie wprowadzonego za Dzalamidze Świderskiego obronił jednak Budziłek.
Chwilę później Mackiewicz został jednak sfaulowany po kontrze w polu karnym a sędzia wskazał na jedenasty metr. Jedenastkę na gola zamienił Patryk Tuszyński, tym samym zostając najskuteczniejszym strzelcem swojego klubu w tym sezonie.
Chwilę później dobry strzał Buksy świetnie obronił Drągowski. W 83. Minucie, po podaniu Modelskiego, Świderski próbował głową pokonać Budziłka, ale uderzył mocno niecelnie. Na minutę przed końcem regulaminowego czasu gry Modelski wziął sprawy we własne ręce i strzałem po długim rogu dał swojemu zespołowi remis.
Gdy wydawało się, że nic się nie zmieni, Taras Romanchuk uderzeniem głową wyprowadził Jagę na prowadzenie, a chwilę później Tuszyński został sfaulowany w polu karnym, a Gajos zamienił jedenastkę na bramkę.
Wynik już nie uległ zmianie, ale niemal 18.000 kibiców zgromadzonych na stadionie nie mogło uznać tego popołudnia za stracone. Gdyby nie pozaboiskowe ekscesy, ten mecz stanowiłby doskonałą puentę tego świetnego, zarówno kibicowsko jak i piłkarsko, sezonu.