menu

Lechia nie klęknęła przed Barcą! Sprawiedliwy remis w Super Meczu

30 lipca 2013, 22:36 | Jacek Czaplewski, psz, x-news

Mecz Barcelony z gdańską Lechią był prawdziwym piłkarskim świętem. Kibice dopisali, a też zaskakująco dobrze wypadł polski zespół. Podopieczni Michała Probierza rywalizowali z mistrzem Hiszpanii, jak równy z równym. Co więcej, dwa razy obejmowali prowadzenie, ale mecz zakończył się remisem.

Zobacz więcej zdjęć z meczu Lechia - Barcelona!

Po dwudziestu minutach gry można było odnieść wrażenie, że piłkarze obu drużyn, tuż przed rozpoczęciem spotkania, podstępnie zamienili się koszulkami. To Lechia, skazywana na dotkliwą porażkę, prezentowała charakterystyczną dla Barcelony tiki-takę, i – co najważniejsze – jako pierwsza zdobyła bramkę. W 15. minucie z rzutu rożnego dośrodkował Daisuke Matsui, a piłkę głową do siatki skierował kapitan biało-zielonych, Jarosław Bieniuk. Wcześniej dwie okazje miał też Piotr Grzelczak, który najpierw strzelił obok lewego słupka, a potem obok prawego. Dla Grzelczaka były to złe miłego początki, bo w drugiej połowie też wpisał się na listę strzelców.

Lechia skutecznie broniła dostępu do swojej bramki znacznie dłużej niż w sobotę Valerenga Oslo, która już po czterech minutach przegrywała 0:1, a po trzynastu aż 0:3. Gdańszczanom starczyło szczęścia i sił na 26 minut. To właśnie wtedy „Duma Katalonii” przeprowadziła szybką akcję, po której wyrównał Sergi Roberto. Do przerwy remis się utrzymał, choć mogło być inaczej, gdyby nie piękna interwencja Mateusza Bąka po technicznym strzale Leo Messiego z rzutu wolnego. Lechia do szatni schodziła żegnana brawami, bowiem w niczym nie ustępowała znacznie mocniejszemu rywalowi; dotrzymywała tempa, umiała przedostać się pod pole karne i stworzyć zagrożenie.

Z tą samą wolą zwycięstwa podopieczni Michała Probierza wyszli na drugą część i po pięciu minutach gry dokonali niemożliwego – odzyskali prowadzenie. Jednemu z obrońców urwał się Piotr Grzelczak, który wbiegł z piłką do pola bramkowego i z ostrego kąta pokonał drugiego bramkarza Barcelony.

Ten gol wyraźnie rozjuszył Katalończyków, a zwłaszcza Leo Messiego. Najdroższy piłkarz globu postanowił ukrócić radość gdańskich kibiców. W 53. minucie minimalnie chybił z wolnego, ale cztery minuty później dopiął swego; po koronkowej akcji znalazł się w cztery oczy z Sebastianem Małkowskim i plasowanym uderzeniem wpakował piłkę do siatki. Zresztą Messi chwilę potem mógł wyprowadzić Barcę po raz pierwszy na prowadzenie, jednak kopnął obok prawego słupka.

Messi pozostał na boisku do 75. minuty. Trzy minuty później zameldował się na nim ten, na którego występ czekano najbardziej – Neymar. Nowy nabytek mistrzów Hiszpanii otrzymał wielką owację, a kilka tysięcy fanów z fanklubu Barcelony skandowało jego nazwisko. Brazylijczyk, który kosztował ponad 60 mln euro, jednak gola w swoim oficjalnym debiucie nie strzelił. Wynik ustalony w 57. minucie nie uległ zmianie, choć Lechia w doliczonym czasie gry miała akcję meczową.

Zobacz bramki z meczu Lechia - Barcelona:


Polecamy