Kaczmarek dla Ekstraklasa.net: Polonia nadal jest silna. Ma reprezentacyjny atak
- Polonia w dalszym ciągu jest wartościowym zespołem. Zostali i Wszołek i Teodorczyk. To jest przecież atak reprezentacyjny, który rozbił Rumunię 4:1. Dlatego zamierzam uchronić moich podopiecznych przed lekceważącym podejściem - mówi przed inauguracją rundy trener Lechii Gdańsk, Bogusław Kaczmarek.
fot. Tomasz Bołt/Polskapresse
Bieniuk nie chce zostać aktorem, bo... się do tego nie nadaje
Tydzień został nam do wznowienia rozgrywek. W pańskiej drużynie więcej znaków zapytania, czy odpowiedzi?
Zgrupowania, na których byliśmy dały mnie i całemu sztabowi szkoleniowemu okazję do przetestowania kilku wariantów taktycznych, personalnych. Pewne wątpliwości zostały rozwiązane, inne rozwieje liga. Mam plan, jakim składem i w jaki sposób ograć Polonię Warszawa, rewanżując się tym samym za mecz z jesieni, który przegraliśmy 1:3.
"Czarne Koszule" były w tym okienku jak hipermarket; każdy chętny wchodził i brał, co chciał. Nie ma już Brzyskiego, Baszczyńskiego, Caniego oraz Dwaliszwilego. Nie ma też zdrowej atmosfery, bo kilkoro zawodników wciąż czeka na zaległe wypłaty. To stawia was w łatwiejszej sytuacji?
Polonia w dalszym ciągu jest wartościowym zespołem. Trener Stokowiec ma ciągle spore możliwości. Zostali i Wszołek i Teodorczyk. To jest przecież atak reprezentacyjny, który rozbił Rumunię 4:1. Dlatego zamierzam uchronić moich podopiecznych przed lekceważącym podejściem.
Dla pana to powrót na Konwiktorską. Zostali tam jeszcze jacyś znajomi?
Jeśli chodzi o piłkarzy to owszem. Przyrowskiego wprowadzałem do ekstraklasy dwanaście lat temu, Gołębiewski debiutował u mnie w spotkaniu ze Śląskiem Wrocław, które wygraliśmy 1:0. Do Polonii wreszcie ściągnąłem Wszołka, gdy byłem szefem pionu sportowego.
Źle zrobił, że nie odszedł do Hannoveru?
Czas pokaże. Rozmawiałem z nim na ten temat w Cetniewie, gdzie i my i Polonia przygotowywaliśmy się do rundy. Wszołek wytłumaczył mi w sposób logiczny pewną zawiłość dotyczącą tego transferu; to bardziej menadżerom zależało na przeprowadzce niż jemu samemu. Czy poradziłby sobie w Hannoverze? Uważam, że prędzej, czy później ugruntowałby swoją pozycję.
Udało się panu przeorganizować grę po odejściu Razacka?
Długo szukaliśmy substytutów, które pozwoliłyby zminimalizować wyrwę, która po nim została. On nam dawał jakość, gole, asysty - i co za tym idzie - punkty. Doskonale zdaje pan sobie sprawę, że dysponujemy bardzo ograniczonymi możliwościami na rynku transferowym. Nie wiem, czy jeden zawodnik przejmie te role, jakie miał jesienią Razack. Raczej to dzięki działaniom grupowym uda się do tego dojść. Weryfikacja nastąpi po kilku kolejkach.
Jak wprowadził się do drużyny Mohammed Rahoui? W aklimatyzacji pomogła mu obecność Christophera Oualembo? Obaj się chyba zaprzyjaźnili, co sugerują obrazki z obozu w Turcji.
No tak, Oualembo spełnia w Lechii taką dodatkową rolę - przewodnika, bowiem główną barierą Algierczyka jest język. Działa to u nas jak pewien węzeł; Rahoui mówi tylko po francusku. Z kolei w szatni, w tym języku, mówi jedynie Oualembo, który - jako łącznik - przekazuje mi po angielsku to, o co pyta Rahoui. Wiem, że brzmi to dosyć absurdalnie. Obaj dostali ode mnie pracę domową do odrobienia. Uczą się kilkunastu podstawowych słów, zwrotów, które pozwolą im na komunikację językową na boisku. Oualembo ma akurat łatwość do nauki języków obcych, więc kwestią czasu jest, kiedy opowie swój pierwszy żart po polsku.
Gdzie widzi pan miejsce dla Rahoui; atak, czy skrzydło?
Akurat to nie ma większego znaczenia, gdzie będzie występował. Rahoui jest uniwersalnym piłkarzem. Funkcjonuje na obu skrzydłach, w ataku, na pozycji podwieszonego napastnika.
Rozmawiał Jacek Czaplewski / Ekstraklasa.net
LECHIA GDAŃSK - serwis specjalny Ekstraklasa.net