Grzegorz Ślak: "Nie ustąpię." Co dziś może się wydarzyć?
Coraz mniej czasu mają Grzegorz Ślak i miasto Wrocław, by dogadać się w sprawie sprzedaży Śląska Wrocław. W czwartek nie doszli do porozumienia. Wieczorem do Ratusza nie doszła też propozycja aneksu sformułowanego przez prawników biznesmena. Jeśli do porozumienia nie dojdzie, o godz. 17 radni będą musieli przegłosować dodatkowe pieniądze dla WKS-u. W innym przypadku klubowi grozi katastrofa. - Złożyłem odpowiednią ofertę. Oferta opiewała na określone zobowiązania z mojej strony i oczekiwania, jeśli chodzi o przychody. Chciałbym, żeby ta oferta była realizowana. Wiecie, ile pieniędzy zobowiązałem się dać. Mam to wyliczone. Tych środków jest po prostu za mało. Zrobiłem bardzo szczegółowy audyt Śląska. Uwierzcie mi, że sytuacja klubu jest bardzo zła - mówi Grzegorz Ślak.
W czwartek po godz. 14 prezydent Rafał Dutkiewicz i Grzegorz Ślak wyszli do dziennikarzy, by kurtuazyjnie poinformować, że "są na drodze do porozumienia". Prawda jest trochę inna - porozumienie się oddala, a przyszłość Śląska rysuje się w czarnych barwach.
Po środowym briefingu prezydenta wydawało się, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Gmina Wrocław - ustami Dutkiewicza - zadeklarowała, że zgadza się na to, by całość dochodów z biletów szła na konto Śląska. Przystała również, że jeśli Grzegorz Ślak sprowadzi tytularnego sponsora dla Stadionu Wrocław, to WKS przez trzy lata będzie z tego czerpał wyłączne zyski.
Pozostawała kwestia dzierżawy stadionu - Ślak chce dać tylko 1 mln zł rocznie, więc Dutkiewicz oświadczył, że dołoży brakujące 1,5 mln zł rocznie.
Gdy Grzegorz Ślak zobaczył w czwartek rano zapisy do umów, uwzględniające jego uwagi, uznał, że są one niewystarczające. Poprosił o przesunięcie drugiego czwartkowego spotkanie zaplanowanego pierwotnie na godz. 12 o dwie godziny. O godz. 14 do gabinetu prezydenta przyszedł sam, bez prawników i... bez konkretów.
[przycisk_galeria]
- Ja złożyłem odpowiednią ofertę. Oferta opiewała na określone zobowiązania z mojej strony i oczekiwania, jeśli chodzi o przychody. Chciałbym, żeby ta oferta była realizowana. Wiecie, ile pieniędzy zobowiązałem się dać. Mam to wyliczone. Tych środków jest po prostu za mało. Zrobiłem bardzo szczegółowy audyt Śląska. Uwierzcie mi, że sytuacja klubu jest bardzo zła. Niektóre długi trzeba pospłacać, bo niektórzy wierzyciele już przesyłają wezwania do zapłaty. To są zobowiązania milionowe - tłumaczył Gazecie Wrocławskiej Ślak po wyjściu z ratusza.
- Jeśli nawet od razu włożę kwotę 15 mln zł, to nie wystarczy na żadnego zawodnika - są takie długi i zobowiązania w wypłatach. Ja nie chcę od miasta żadnych dotacji, następnych pieniędzy. Chcę tego, abym mógł spokojnie prowadzić działalność gospodarczą - co do akwizycji większej ilości kibiców, nazwy stadionu - jeśli załatwię i ostatnia rzecz: by płacić za stadion milion złotych przez trzy lata - wyjaśniał prezes firmy Wratislavia-Biodiesel.
Ślak stwierdził, że nawet rozumie miasto, które chce dbać także o spółkę "Stadion Wrocław", ale - jak to określił - "dwóch trupów nie da się jednocześnie ratować".
- Mnie obchodzi Śląsk Wrocław. To wszystko było w mojej ofercie. Żeby było jasne - to nie są dodatkowe warunki. Będę się tego dopominał bardzo mocno. Jeśli nie będę miał tego w 100-procentach zapewnionego, to ja tej umowy nie podpisze. Musze mieć to zrobione, ze względu na to, że określoną sumę pieniędzy mam, a określoną muszę zarobić - wyjaśnia.
Jak stwierdził - nie chodzi tylko o brakujące 1,5 mln za dzierżawę stadionu. Jego zdaniem w pozostałych dwóch sprawach (dochód za bilety i sponsor stadionu) dokumenty nie potwierdziły środowych deklaracji Rafała Dutkiewicza.
- Ja też mogę powiedzieć, że się na coś zgadzam i zrobić konferencję prasową, ale to musi być formalnie zrobione - twierdzi.
Po spotkaniu o godz. 14 w ratuszu zasugerowano Ślakowi, żeby jego prawnicy sformułowali wszystkie zapisy tak, aby mu odpowiadały. Poprawki miały trafić do miasta w czwartek wieczorem, ale nie trafiły.
- My nie powinniśmy konstruować żadnych zapisów, ze względu na to, że to my złożyliśmy ofertę. Będziemy jednak aktywnie uczestniczyć w tym, żeby się dogadać i żeby to zakończyć - zadeklarował Ślak w czwartek przed godz. 15 i tłumaczył, że aneksy do umowy dostał w środę o godz. 20.
- Moi prawnicy siedzieli nad tym cały czas. Ja nawet rozumiem, że prezes spółki stadionu nie chce tego zrobić, ale nie ustąpię, bo to ja chce pracować na rzecz Śląska. To jest jedyny powód - deklaruje.
Biznesmen podkreśla, że nie chce się wycofać, ale że presja czasu jest duża, co nie jest komfortową sytuację, bo "nie kupuje jednego zawodnika". Lecz z drugiej strony takie igranie z ogniem, poprzez przesuwanie kolejnych spotkań i terminów, jest mocno zastanawiające.
Co wydarzy się w piątek?
Grzegorz Ślak powinien rano dostarczyć aneksy do umowy sporządzone przez niego i jego prawników. Jeśli miasto je zaakceptuje, to następnie biznesmen musi przelać pieniądze za akcje - 3 mln zł. Dopiero po ich zaksięgowaniu na koncie Gminy Wrocław prezydent Rafał Dutkiewicz będzie mógł podpisać akt notarialny. Odwoła wówczas zwołaną w czwartek (na piątek) nadzwyczajną sesję rady miejskiej.
Jeśli obie strony nie dojdą do porozumienia, to o godz. 17 rozpocznie się nadzwyczajna sesja Rady Miasta. Jeśli radni chcą uratować klub, to będą musieli przegłosować jego dofinansowanie. Trudno powiedzieć na jakim poziomie, ale tylko siedmiu nowym piłkarzom (Koseckiemu, Chrapkowi, Cotrze, Piechowi, Skrzeczowi, Słowikowi i Tarasovsowi) od sierpnia do grudnia trzeba będzie wypłacić ok. 1,2 mln pensji brutto. WKS zwyczajnie nie ma tych pieniędzy - kontrakty podpisywano niejako na wyrost, z myślą, że lada dzień będzie nowy właściciel, który wyłoży obiecane pieniądze. Jego brak byłby katastrofą, a przypomnijmy, że wedle nowych przepisów, jeśli zawodnik nie dostaje wypłaty tylko przez dwa miesiące, to może rozwiązać swoją umowę z winy pracodawcy.
Długi Śląska sięgają w tej chwili 13 mln zł. Kupując klub, Ślak kupuje też długi. WKS zobowiązań ma wiele. Zalega m.in. menadżerom piłkarskim.
- Mówiąc obrazowo, Grzegorz Ślak przejmuje przedsiębiorstwo, które nie przynosi zysków, jest zadłużone na kilkanaście milionów złotych i zamierza zainwestować w nie 45 mln zł przez najbliższe trzy lata. Nie znam przykładu drugiej tak korzystnej prywatyzacji - tłumaczył nam kilka dni temu mecenas Jacek Masiota, którego kancelaria była doradcą prywatyzacyjnym Gminy Wrocław przy sprzedaży klubu.
ZOBACZ TEŻ
Press Focus/x-news