menu

Bogusław Kaczmarek: Stevens w Lechii? Chyba Shaky, trenerska podróbka

11 września 2014, 15:39 | jac

- Największy problem polskiej piłki to ten siódmy gatunek rabarbaru, który zalewa ligę. Jakub Szumski z Piasta Gliwice siedzi na ławce, bo broni Hiszpan o marnej jakości. To przykład na trwonienie materiału ludzkiego - twierdzi były opiekun m.in. Lechii Gdańsk i asystent Leo Beenhakkera w reprezentacji Polski, Bogusław Kaczmarek.

Bogusław Kaczmarek uważa, że Marcin Dorna to bardzo zdolny szkoleniowiec
Bogusław Kaczmarek uważa, że Marcin Dorna to bardzo zdolny szkoleniowiec
fot. Tomasz Bołt/Polskapresse

Lechia jedzie w niedzielę do Bełchatowa, gdzie odrodził się nawet Kamil Poźniak. Zawodnik, za którego w Gdańsku zapłacono kiedyś ponad 200 tys. euro, a który nie rozegrał ani jednego dobrego meczu.
Nikt nie ma patentu na absolutną mądrość, na prognozę rozwoju – historia Poźniaka jest tego przykładem. Po paru latach piłkarskiego niebytu chyba dojrzał do pewnych spraw, ale nie tylko. Znam wielu piłkarzy, którzy zwyczajnie nie odnaleźli się w innym otoczeniu. Czasami potrzeba odrobiny szczęścia, by wybór klubu rzeczywiście był trafny. Poźniak wrócił do Bełchatowa i wreszcie się realizuje.

Nie ma łatwych meczów w tej lidze, a starcia z beniaminkami to już w ogóle urastają do miana arcytrudnych. W ostatnich latach jakakolwiek zespół, który awansował z pierwszej ligi, wystartował słabo?
Zawisza Bydgoszcz w poprzednim sezonie. Choć bierzemy na nich poprawkę, bo jednak niektóre transfery robiono za pięć dwunasta, to znaczy już w trakcie rozgrywek. Generalnie beniaminkowie zawsze mają najłatwiej w pierwszym roku, drugi jest trudniejszy. Wracając do Bełchatowa… Nie wiem, czy możemy ich traktować jako nieopierzonych. Teoretycznie tak, przecież awansowali. Z drugiej jednak strony zauważmy, że ten klub nie tak dawno temu świętował wicemistrzostwo Polski, grał w europejskich pucharach. Spójrzmy, kto ciągnie teraz grę. Malarz, Baran, Rachwał, Ślusarski. Piłkarze, którzy w nogach mają sporo meczów na poziomie ekstraklasy. Beniaminek w przypadku Bełchatowa to bardzo umowne określenie.

Dlatego też Lechia nie może jechać jak po swoje.
Obserwuję to, co się w niej dzieje z bliska, bo jestem z tym klubem związany od lat. A dzieje się naprawdę wiele. Dwudziestu nowych graczy! Więcej ściągnął chyba tylko turecki Trabzonspor, ale tam jest zupełnie inna kultura pozyskiwania trenerów i piłkarzy. Nie wiem, może w Lechii rzeczywiście była potrzeba tak radykalnego przewietrzenia szatni. Trzeba pamiętać, że w Wiśle Kraków za ery Roberta Maaskanta także wzięto mnóstwo obcokrajowców i interes nie kręcił się zbyt długo. W pewnym momencie w składzie nie było ani jednego Polaka.

Pan powtarza, że w Lechii najtrwalsze są… zmiany. Walizki pakuje już trener Joaquim Machado, w poniedziałek być może poznamy nowego szkoleniowca.

Lista kandydatów jest długa. Koledzy z pańskiego fachu sugerują, że w tym gronie jest Holender Huub Stevens. Wydaje mi się, że przekręcili nazwisko i chodzi o innego Stevensa, może Shaky’ego? Wie pan, taką trenerską podróbkę.

Trudno brać na poważnie nazwisko Huuba Stevensa właśnie w kontekście Lechii. Roczny kontrakt w granicach miliona euro.
Tak, to są zupełnie inne realia finansowe. Do Polski przyjeżdżają tylko trenerzy z drugiego, trzeciego rzędu. Czytam np. o tym, że Lechia chce Holendra Rene van Ecka. To były piłkarz Exelcsioru Rotterdam, głównie trener młodzieży – bez sukcesów, na dorobku.

Wymienia się też Tomasza Hajtę i Marcina Dornę.

Dornę? Nie wiedziałem. To bardzo zdolny trener, nasza nadzieja szkoleniowa. Ale to co się stało przedwczoraj z naszą młodzieżówką… To tragedia grecka – mówią niektórzy. Moim zdaniem to konsekwencja pewnych prawidłowości u młodych piłkarzy. Szkoda mi Dorny i jego podopiecznych. To jest chore, że od 20 lat nie bierzemy regularnie udziału w poważnej imprezie – mam na myśli np. Młodzieżowe Mistrzostwa Europy. Na szczęście w 2017 roku uda nam się wystąpić, bo jesteśmy bliscy otrzymania praw do organizacji, więc udział mamy jakby z urzędu.

Z czego bierze się to, że nie potrafimy wywalczyć awansu na murawie?
Moim trenerskim credo jest dawanie szans młodym. Płaciłem za to grubą cenę, ale nie żałuję. Działałem w myśl zasady: nauczycielu, pokaż mi swoich uczniów, a ja powiem ci, kim jesteś. I takie myślenie powinno towarzyszyć w całej Polsce. Nie łudźmy się, że sukcesy nastąpią wcześniej niż za 5-7 lat. Bądźmy w średniej, europejskiej grupie, która ma przyzwoite reprezentacje i dostarcza solidnych zawodników do zawodowych klubów, które liczą się w Europie.

Dorna ma zdolne pokolenie, ale te talenty, które przynależą do zagranicznych klubów, na co dzień grzeją ławkę.
A pamięta pan jak Dorna z u-17 zdobył brązowy medal? Proszę wymienić, kto z autorów tego sukcesu przebił się do seniorskiej piłki. Jest problem. Sięgnijmy jeszcze dalej: MŚ do lat 20 w Kanadzie, rok 2007. Myśmy wtedy pokonali Brazylię. Ale ilu naszych, a ilu Brazylijczyków robi wielką karierę? Od nas tylko Wojtek Szczęsny i Grzegorz Krychowiak, z Brazylii – sześciu lub siedmiu. Zmierzam do tego, że w Polsce jest dziura między edukacją, a wprowadzaniem do seniorów. Sztuką nie jest osiągnięcie z kategorią młodzieżową. Raczej – przygotowanie do dorosłej, zawodowej piłki.

Max Meyer z Schalke 04 jest wyznacznikiem tego, o czym pan mówi. Ma 19 lat i gra w pierwszej drużynie. W Bundeslidze rozegrał ponad 30 meczów.
Dobrze, że pan wywołał temat Schalke. Tam jest taki chłopak, którego ja wziąłem w Lechii do pierwszego zespołu kiedy miał 15 lat. Nazywa się Oktawian Skrzecz. Jestem bardzo ciekaw, jak ułożą się jego losy. Czy pójdzie ścieżką Szczęsnego i Krychowiaka, czy wyląduje na piłkarskim poboczu, albo wróci do Polski. A były takie przypadki. Kamil Glik, Łukasz Piszczek. Wracali na moment do kraju i potem odbijali się jak na trampolinie. Dzisiaj pierwszy jest kapitanem Torino, drugi najlepszym prawym obrońcą Borussii Dortmund.

Wróćmy raz jeszcze do punktu wyjścia: czego brakuje młodemu Polakowi?
Właściwej ścieżki kariery, pomysłu na nią, kiedy jest w przedziale wiekowym 17-21. Być może dobrze by było, gdyby w ekstraklasie istniał przepis zmuszający kluby do wystawiania młodzieżowca, jak ma to miejsce w pierwszej lidze. Problem największy to ten siódmy gatunek rabarbaru, który zalewa naszą ligę. Niestety, z takich transakcji „żyje” sporo osób, dlatego interes się kręci. Kuba Szumski z Piasta Gliwice siedzi na ławce, bo broni Hiszpan o marnej jakości. To jest trwonienie materiału ludzkiego! Ja nie mam nic do obcokrajowców, niemniej uważam, że trzeba ściągać tylko tych, co potrafią podnieść poziom zespołu. Naprawdę nie ma przypadku w tym, że na Mundialu w Brazylii nie było żadnego naszego ligowca. OK, byli tacy, co kiedyś u nas biegali: Carlo Costly i Osman Chavez. I to na tyle.

Mierni obcokrajowcy to jeden kłopot. Brak fachowców – drugi.
Młodych piłkarzy uczą osoby nieprzyuczone do zawodu. Czytałem ostatnio polemikę między Cezarym Kucharskim a Zbigniewem Bońkiem odnośnie tego, czy trener powinien mieć maturę, czy nie. Franek Smuda skończył jedną klasę szkoły malarskiej i ówczesna minister Kudrycka dała mu tzw. „maturę gwarancyjną”. Wielu się obruszyło. Ale dlaczego? Są reguły i wyjątki. Dla ludzi solidnych i wybitnych powinniśmy szukać takich awaryjnych furtek. Dla reszty – nie. Znałem takich „fachowców”, co przyjeżdżali pięć minut przed treningiem, zakładali ortalion na jeansy i sweter, a potem prowadzili zajęcia z parasolem w ręku. Nie uszczęśliwiajmy na siłę. Nie tędy droga.

Pan się obawia, że będą trenerzy bez matury i umiejętności?
Też. Nie rozumiem Jana Tomaszewskiego, który uważa, że lepszy jest trener, który zawodowo kopał w piłkę od tego, który robił to na amatorskim poziomie lub prawie w ogóle. Moim zdaniem warto takich szkoleniowców połączyć, o ile ci z drugiej grupy mają wiedzę teoretyczną. Teoria ma swoje znaczenie. W Holandii teoretycy spełniają swoje zadania. U nas stajemy trochę w rozkroku i nie umiemy zrobić szpagatu.

Daleko odbiegliśmy od Lechii. Czy mecz Bełchatowem jakkolwiek przesądzi o przyszłości Machado? Można odnieść wrażenie, że bez względu na wynik i tak zostanie zwolniony.
Jakiś pomysł się tli. Cóż – zmiany, zmiany i jeszcze raz zmiany. Dobrze byłoby zapytać Ricardo Moniza, poprzedniego trenera, z jakiego powodu się ewakuował. Bo stracił niezależność i suwerenność? Nie wiem.

Nie chciał być słupem?
Chyba figurantem. Ale nie róbmy z niego jakiejś ofiary, bo w Holandii to był trener drugiego rzutu, który nigdy nie dostał szansy trenowania nawet drugoligowca. W jego kraju powiedzieliby o nim „physical preparation”, czyli człowiek od przygotowania fizycznego, indywidualnego. Tak był tam odbierany, dlatego wyjechał na Węgry, potem do Polski, wcześniej był w Niemczech. Co do samej Lechii, to spełnia warunki, by być czołowym polskim klubem. Ma sporo wiernych kibiców, stadion, no i niezłych zawodników. Na razie tylko Mercedes w postaci Legii Warszawa jest poza jej zasięgiem.

Rozmawiał Jacek Czaplewski / Ekstraklasa.net


Polecamy