Lecha Poznań siedem kroków do upadku
Po ośmiu ligowych kolejkach Lech jest w tabeli na miejscu spadkowym. Dla mistrza Polski to wstyd. Dlaczego zespół z potencjałem na walkę o najwyższe lokaty w tak błyskawicznym tempie obniżył loty?
fot. Roger Gorączniak
Statystyki Kolejorza są przerażające. Lech jest zespołem, który najrzadziej trafia do bramki rywali, ma na koncie aż sześć porażek. Tak słaby start lechici mieli 16 lat temu. Tamten sezon zakończył się tragicznie, spadkiem z ekstraklasy. Wtedy jednak zadłużony klub miał w składzie piłkarzy o kiepskich umiejętnościach. Dziś w koszulkach Lecha biegają reprezentanci kilku krajów. Niestety, grają na żenującym poziomie. Powodów jest kilka. Oto najbardziej rzucające się w oczy:
1. Złe przygotowanie do sezonu
Skorża przyznał przed meczem z Podbeskidziem, że nie jest zadowolony z okresu przygotowawczego. Zabrakło mu kilku mikrocyklów na dopieszczenie detali. To się jednak miało zmienić po przerwie na kadrę.
Niestety, przez dwa tygodnie trenerowi nie udało się odmienić oblicza drużyny. Popełniony latem błąd musiał być ogromny. Jaki wpływ na dyspozycję drużyny ma stary znajomy Skorży, Paolo Terzotti, którego szkoleniowiec ściągnął latem do Poznania, by mieć lepszą kontrolę nad przygotowaniem fizycznym? Odpowiedź na to pytanie może być kluczem do wyjaśnienia zagadki, dlaczego lechici na tle rywali sprawiają wrażenie wolnych i mało agresywnych.
2. Fatalna forma liderów
Piłkarzom Lecha brakuje wigoru. Tomasz Rząsa, asystent Skorży chwalił się w ubiegłym tygodniu, że pod tym względem nastąpiła ostatnio pozytywna zmiana.
Mecz z Podbeskidziem pokazał, że żadnego przełomu nie było. Szymon Pawłowski, Kasper Hamalainen, Marcin Kamiński, a nawet Karol Linetty, czyli liderzy Kolejorza są rozkojarzeni, anemiczni i bezsilni. Skorża wypowiedział po meczu znamienne zdanie. Gdyby Szymonowi Pawłowskiemu zrobić dodatkowe treningi strzeleckie, to musiałby przez trzy dni być wyłącznie pod opieką fizjoterapeutów. Lecz nie tylko skrzydłowy nie wytrzymuje obciążeń związanych z grą co trzy dni. Widać, że na murawie cierpi cała drużyna, a gra nie sprawia już naszym piłkarzom żadnej przyjemności.
3. Nietrafione transfery
Hamalainen czy Pawłowski muszą jednak grać, bo nie mają konkurentów. Kontuzjowany jest Jevtić, o piłkę potyka się Lovrencsics, a Thomalla jest parodią snajpera. Zamiast wzmocnić atak, bo okazało się, że Robak częściej leczy się niż gra, Piotr Rutkowski znowu okazał się księgowym, a nie dyrektorem sportowym. O przydatności Tetteha i Kadara wielokrotnie pisaliśmy. To nie są piłkarze na miarę oczekiwań kibiców.
Trener Skorża narzeka, że nie ma kto strzelać goli, ale to on akceptował letnie transfery. Nie udało mu się przekonać decydentów do zakupu "last minute" i musimy obserwować wątpliwej jakości popisy Thomalli, bądź wystawianego w trybie awaryjnym na szpicy Hamalainena. Pozytywny impuls w ataku mógłby dać Kownacki lub... Kurbiel, ale...
5. Przywiązanie trenera do nazwisk
... Skorża przywiązał się zbyt mocno do kilku nazwisk. Może gdyby nie miał noża na gardle, a zespół nie plątał się na dnie tabeli, wprowadzenie Sanockiego czy wspomnianego już Kurbiela wiązałoby się z mniejszym ryzykiem. Szkoleniowiec Lecha jest zwolennikiem teorii, że dobry piłkarz potrafi przełamać się, gdy wejdzie w rytm meczowy. Koło się zamyka. Gra słabiutki Thomalla, choć kompletnie na to nie zasługuje i nie ma żadnych argumentów, by być w składzie.
Przydałby się powiew świeżości, taki jakim był występ Macieja Gajosa, a także zmodyfikowanie stylu bo...
6. Czytelna taktyka
... to młyn na wybiegane, solidne w defensywie zespoły. - Wiedzieliśmy, że musimy przetrwać 20 minut, bo gdy Lech w tym czasie nie strzela gola, robi się nerwowy i gęstnieje też atmosfera na trybunach - przyznał w sobotę Mateusz Możdżeń. Kolejorz coraz rzadziej potrafi zaskoczyć rywali. Wszystkie mecze zagrał tak samo przewidywalnie i poległ po kontrach głęboko cofniętych na swoją połowę przeciwników. Skorża mówi, że nie ma czasu na treningi, brakuje automatyzmów. I, niestety, nie ma też chyba pomysłu na wyjście z tego kryzysu. Apeluje o cierpliwość, chce przeczekać trudne chwile, nadzieją na lepszą grę ma być powrót Robaka i Jevtica, choć oni jeszcze przynajmniej przez miesiąc nie będą w formie. Do tego czasu...
7. Atmosfera w szatni
... może wybuchnąć. Już teraz widać, że Lech na boisku nie jest prawdziwym kolektywem. Piłkarze mają do siebie pretensje, liderzy nie potrafią unieść ciężaru odpowiedzialności, piłka dla lechitów jest jak gorąca pyra, każdy chce się jej jak najszybciej pozbyć. Zespół, niestety, podzielony jest na grupy, zbyt dużo piłkarzy jest niezadowolonych ze swojej pozycji w drużynie, kiedy nie ma wyników, gorzej się też zarabia. Lech ewidentnie potrzebuje dużego wstrząsu. Skorża twierdzi, że jeden dobry mecz może być iskrą, która doprowadzi do wybuchu optymizmu i wiary we własne umiejętności piłkarzy. Tylko kto jeszcze w to wierzy?