menu

Lech z nowym trenerem i polotem. Robak i Tetteh dali wygraną nad Pogonią

11 września 2016, 17:23 | Wojciech Maćczak

LOTTO Ekstraklasa. Udany debiut Nenada Bjelicy na ławce trenerskiej Lecha Poznań. Pod wodzą Chorwata zespół pokonał u siebie Pogoń Szczecin 3:1 (2:1). Dwie bramki zdobył Marcin Robak, jedną wcisnął Abdul Aziz Tetteh. Goście mogli zremisować, ale rzutu karnego i dobitki tuż po nim nie wykorzystał Łukasz Zwoliński. Mecz obejrzało 17 247 widzów. To rekord tego sezonu przy Bułgarskiej.

Lech Poznań - Pogoń Szczecin 3:1
fot. Monika Wantoła
Lech Poznań - Pogoń Szczecin 3:1
fot. Monika Wantoła
Lech Poznań - Pogoń Szczecin 3:1
fot. Monika Wantoła
Lech Poznań - Pogoń Szczecin 3:1
fot. Monika Wantoła
Lech Poznań - Pogoń Szczecin 3:1
fot. Monika Wantoła
Lech Poznań - Pogoń Szczecin 3:1
fot. Monika Wantoła
Lech Poznań - Pogoń Szczecin 3:1
fot. Monika Wantoła
Lech Poznań - Pogoń Szczecin 3:1
fot. Monika Wantoła
Lech Poznań - Pogoń Szczecin 3:1
fot. Monika Wantoła
Lech Poznań - Pogoń Szczecin 3:1
fot. Monika Wantoła
Lech Poznań - Pogoń Szczecin 3:1
fot. Monika Wantoła
Lech Poznań - Pogoń Szczecin 3:1
fot. Monika Wantoła
Lech Poznań - Pogoń Szczecin 3:1
fot. Monika Wantoła
Lech Poznań - Pogoń Szczecin 3:1
fot. Monika Wantoła
Lech Poznań - Pogoń Szczecin 3:1
fot. Monika Wantoła
Lech Poznań - Pogoń Szczecin 3:1
fot. Monika Wantoła
Lech Poznań - Pogoń Szczecin 3:1
fot. Monika Wantoła
Lech Poznań - Pogoń Szczecin 3:1
fot. Monika Wantoła
Lech Poznań - Pogoń Szczecin 3:1
fot. Monika Wantoła
Lech Poznań - Pogoń Szczecin 3:1
fot. Monika Wantoła
Lech Poznań - Pogoń Szczecin 3:1
fot. Monika Wantoła
Lech Poznań - Pogoń Szczecin 3:1
fot. Monika Wantoła
Lech Poznań - Pogoń Szczecin 3:1
fot. Monika Wantoła
1 / 23

W pierwszym spotkaniu pod wodzą chorwackiego szkoleniowca poznaniacy zagrali w nieco innym ustawieniu, niż preferowane przez jego poprzednika. Jan Urban uparcie trzymał się dwóch defensywnych pomocników, natomiast Bjelica zdecydował się odesłać na ławkę kapitana zespołu Łukasza Trałkę, stawiając na Abdula Aziza Tetteha oraz trójkę kreatywnych zawodników: Radosława Murawskiego, Macieja Gajosa i Darko Jevticia. Ten ostatni, który nie cieszył się uznaniem poprzedniego trenera, u nowego ma być ważnym elementem zespołu, w meczu z Pogonią znalazło się dla niego miejsce na prawym skrzydle.

Spory kredyt zaufania od Bjelicy Szwajcar uzasadnił już w dziesiątej minucie spotkania, posyłając prostopadłą piłkę z głębi pola do wychodzącego na pozycję Marcina Robaka. 33-letni napastnik minął próbującego interweniować Dawida Kudłę i lekkim, płaskim strzałem skierował futbolówkę do siatki. Była to bardzo szybka odpowiedź na bramkę, zdobytą trzy minuty wcześniej przez zespół gości. Wtedy Tomasz Kędziora nie zdążył na boku boiska za Adamem Gyurcso, ten dośrodkował na długi słupek do Łukasza Zwolińskiego, który zdobył swojego pierwszego gola w tym sezonie.

Jak widać już w pierwszych minutach spotkanie wyklarowało się jako pojedynek dwóch snajperów, o tyle ciekawy, że jeszcze półtora roku temu Robak i Zwoliński rywalizowali o miejsce w składzie zespołu Pogoni. „Portowcy” zdecydowali się postawić na młodszego o jedenaście lat Zwolińskiego, pozwalając byłemu reprezentantowi Polski na odejście do Lecha. Ubiegły sezon był dla niego kompletnie nieudany, do czego wymiernie przyczyniły się urazy. Zaledwie osiem spotkań i dwie bramki w Ekstraklasie to zdecydowanie poniżej oczekiwań. Teraz, już zdrowy Robak, ma stać się ważnym elementem Lecha i rozwiązać problem zespołu ze zdobywaniem goli.

Kolejnego zanotował w 28. minucie spotkania. Adam Frączczak faulował we własnym polu karnym Szymona Pawłowskiego, a sędzia Szymon Marciniak wskazał na jedenasty metr. Piłkę w pierwszej chwili chwycił Jevtić i wydawało się, że to on zamierza wykonać rzut karny, jednak po krótkiej rozmowie z Robakiem zdecydował się oddać mu futbolówkę, a ten skierował ją tuż przy słupku bramki Pogoni.

Również ta bramka mogła być odpowiedzią na wcześniejsze trafienie Pogoni, tyle że bardzo dobrą sytuację zmarnował wcześniej Zwoliński. Tuż po bramce na 1:1 dostał bardzo dobre podanie tuż przed bramką Matusa Putnockiego, zdecydował się na przyjęcie piłki, po czym uderzył wprost w słowackiego golkipera Lecha. Lepszym rozwiązaniem zdecydowanie byłby tu szybki, zaskakujący strzał, bo rozwiązanie, wybrane przez zawodnika gości dało zbyt dużo czasu na skuteczną interwencję.

Do przerwy zatem w pojedynku Robak – Zwoliński, podobnie zresztą jak w meczu Lech – Pogoń było 2:1. I w tym miejscu trzeba już odnotować, że w ciągu 45 minut spotkania z „Portowcami” napastnik Lecha podwoił swój dorobek bramkowy z tego sezonu. Żeby było to widać jaśniej: w ciągu jednej połowy strzelił tyle samo goli, ile w siedmiu wcześniejszych spotkaniach. Czy to efekt jakiś podpowiedzi ze strony nowego szkoleniowca, czy spokojnych treningów w przerwie na mecze reprezentacji, a może jednego i drugiego? Tego nie wiemy, natomiast z pewnością możemy stwierdzić, że przełamanie Robaka jest ważnym warunkiem bytności poznaniaków na czołowych pozycjach LOTTO Ekstraklasy. Pierwsza połowa spotkania z Pogonią dała pewne przesłanki, że zostanie spełniony.

W 64. minucie stan pojedynku powinien zostać wyrównany, bo Zwoliński dostał podobną okazję, jak Robak przy drugim trafieniu – rzut karny. W sytuację znów zamieszany był Frączczak, tym razem jednak prawy obrońca Pogoni odkupił swoje winy i wywalczył stały fragment gry – został sfaulowany w szesnastce Lecha przez Tamasa Kadara. Jedenastkę wykonywał właśnie napastnik Pogoni, ale najpierw strzelił prosto w interweniującego Putnockiego, a później, mając przed sobą pustą bramkę, fatalnie spudłował, nie trafiając czysto w futbolówkę. Zamiast wyrównania, był jęk zawodu z sektora gości, a Zwoliński zamiast kolejnego trafienia, dołożył kolejny argument za wybraniem go na najgorszego zawodnika meczu. To była już trzecia sytuacja, w której nie potrafił wykorzystać bardzo dogodnych okoliczności i umieścić piłki w bramce Lecha.

A poznaniacy nie chcieli poprzestać na jednobramkowym prowadzeniu i dążyli do podwyższenia. Jeszcze przed rzutem karnym dla Pogoni po dośrodkowaniu Majewskiego niecelnie głową strzelał Robak. Najbliżej gola był jednak dziesięć minut przed końcem regulaminowego czasu gry Gajos, którego strzał z rzutu wolnego dobrze obronił Kudła. Długo wydawało się, że to Lech jest bardziej zdeterminowany, by wpakować piłkę do bramki rywala, Pogoń nie naciskała jakoś szczególnie, nie było widać szczególnego dążenia do wyrównania. A to dziwne, bo przecież „Portowcy” doskonale widzieli, że defensywa poznaniaków nie jest z żelaza i że można sprawić jej sporo problemów, co pokazuje chociażby łatwość, z jaką do kolejnych okazji bramkowych dochodził Zwoliński.

Podopieczni Bjelicy dopięli swego i w 90. minucie zdobyli trzecią bramkę. Po dośrodkowaniu Gajosa z rzutu rożnego piłkę pod poprzeczkę skierował Tetteh, zdobywając swoją pierwszą bramkę w barwach „Kolejorza”. To był decydujący cios, po którym Pogoń nie miała już szans, by się podnieść. Poznaniacy wygrali pierwsze spotkanie pod wodzą nowego szkoleniowca i dali kibicom nadzieję na odzyskanie stylu i charakteru, którym imponowali chociażby pod wodzą Macieja Skorży w mistrzowskim sezonie 2014/15.

BOHATER MECZU


Marcin Robak. Jego dwa trafienia dały poznaniakom zwycięstwo nad Pogonią Szczecin. Przez cały mecz przepychał się z obrońcami Pogoni, szukał sobie miejsca i próbował wychodzić do prostopadłych podań. Wcześniej mówiło się, że na treningach strzela jak najęty, teraz wygląda na to, że zaczął wykorzystywać okazje bramkowe również w spotkaniach ligowych. Choć pamiętajmy, że jedna jaskółka wiosny nie czyni, zatem trzeba jeszcze trochę odczekać, by można było mówić o powrocie do dawnej skuteczności byłego króla strzelców Ekstraklasy.

ANTYBOHATER MECZU


Łukasz Zwoliński. Gdyby wykorzystał wszystkie dogodne sytuacje, Pogoń wywiozłaby z Poznania komplet punktów. W pierwszej połowie zmarnował dwie, w drugiej nie wykorzystał rzutu karnego, a po fatalnej dobitce powinien ze wstydu zejść z boiska. Nie usprawiedliwia go nawet strzelona bramka, bo przecież w końcowym rozrachunku nie przyniosła ona „Portowcom” żadnego zysku.

FREKWENCJA NA TRYBUNACH


Zmiana szkoleniowca odbiła się pozytywnie na frekwencji na Inea Stadionie. Ostatni mecz z Piastem Gliwice zgromadził nieco ponad 11 tysięcy fanów, teraz było ich o sześć tysięcy więcej. Kibice Lecha byli pewnie ciekawi, jak spisze się zespół pod wodzą nowego szkoleniowca; obejrzeli zwycięstwo w niezłym stylu i pewnie nie są zawiedzeni. Dodajmy jeszcze, że na Bułgarskiej stawili się kibice gości w liczbie około 350 osób.


Wszyscy Polacy w Lidze Mistrzów 2016/2017

Najlepsze piłkarskie newsy - polub nas!


Polecamy