Lech wygrał w Krakowie! Guerrier osłabił Wisłę, Sadajew dał zwycięstwo
Piłkarze Lecha Poznań zwyciężyli w meczu 18. kolejki T-Mobile Ekstraklasy z Wisłą Kraków 2:1. "Biała Gwiazda" prowadziła po trafieniu Łukasza Burligi, ale gole Tomasza Kędziory i Zaura Sadajewa zapewniły "Kolejorzowi" trzy punkty. Od 61. minuty wiślacy grali w dziesiątkę po czerwonej kartce dla Wilde-Donalda Guerriera.
W niedzielę przy Reymonta "Kolejorza" przywitali ludzie, którzy na różnych etapach swoich karier mogli zostać legendami klubu z Poznania - mogłoby się wydawać, że obecność Franciszka Smudy, Arkadiusza Głowackiego i wreszcie Semira Stilicia zwiastowała mecz pełen dżentelmeńskich uprzejmości, zwłaszcza dla gości - dowodzonych w dodatku w przez dobrze znanego pod Wawelem Macieja Skorżę. W interesie "Białej Gwiazdy", przeciętnie radzącego sobie na wyjazdach Lecha (ostatnia i jak dotąd jedyna wygrana w sierpniowym meczu z Lechią) i marznącej widowni byłoby, żeby zaraz po podaniu sobie rąk piłkarze obu zespołów w przedświątecznej manierze podzielili się punktami i rozeszli się w spokoju do domów, nie wyrządzając sobie nawzajem niepotrzebnej krzywdy.
Zamiast bawić się w świętego Mikołaja, wiślacy szybko wcielili się w rolę Grincha i popsuli Skorży plany przywiezienia do Poznania mikołajkowego prezentu w postaci zwycięstwa na stadionie Wisły - w 9. minucie dynamiczny Sadlok ośmieszył Dariusza Formellę i przerzucił piłkę do Emmanuela Sarkiego, a Nigeryjczyk szybko wstrzelil ją w pole karne, umożliwiając Łukaszowi Burlidze przybicie "gwoździa" w postaci trzeciej bramki w obecnym sezonie. Sekundy po bramce wiślaka niepowtarzalną szansę na piorunującą ripostę miał wspomniany Formella - dość zaskakujący zastępca Zaura Sadajewa w składzie "Kolejorza" przestraszył się pilnującego go obrońcy i z kilku metrów strzelił nad poprzeczką. Poznaniacy imponowali posiadaniem piłki i rozważnym konstruowaniem ataków na połowie gospodarzy, ale dogodną sytuację na wyrównanie sprezentował im dopiero kiks wiślackiej obrony - po groźnym strzale Pawłowskiego z 38. minuty skrzydłowy Lecha mógł tylko przyłączyć się do kibiców i nagrodzić Michała Buchalika brawami za przytomną interwencję.
Wisła otworzyła drugą połowę meczu okazją Semira Stilicia - spora część publiczności musiała już widzieć piłkę w okienku bramki Jasmina Buricia, jednak strzał Bośniaka po wyłożeniu Burligi minął ją o dobre kilka metrów. Kilka minut później któraś z kolei kunktatorska akcja "Kolejorza" przyniosła mu upragnione wyrównanie - szarżujący Linetty wywabił Buchalika z tej samej bramki, do której sekundy później piłkę dziecinnie łatwo wpakował Tomasz Kędziora. W 57. minucie na fali nieustających ataków Lecha w obrębie pola karnego uderzał Jevtić, lecz tym razem jego strzał odbił Buchalik. Szanse wiślaków na końcowy triumf stopniały po równej godzinie gry z powodu Wilde-Donalda Guerriera, a raczej czerwonej kartki, której Haitańczyk dorobił się po pochopnym wślizgu na Łukaszu Trałce w środku pola. Sami lechici nie spieszyli się ze skarceniem wiślaków, choć tuż po wejściu na boisko Sadajew strzelił wiślakom gola ze spalonego. Jeszcze przed decydującą bramką w sytuacjach, które powinny zakończyć się egzekucją z zimną krwią, solidarnie pudłowali Stilić i Jevtić - na naganę zasłużył zwłaszcza Szwajcar, który oko w oko z Buchalikiem powinien przesądzić o wygranej swojej drużyny.
Bezradna "Biała Gwiazda" dała wbić sobie gola na sześć minut przed zakończeniem szlagieru przy Reymonta - karygodne ustawienie wiślackiej obrony skrzętnie wykorzystał Kasper Hamalainen, serwując Sadajewowi dogranie, po którym Rosjanin trącił piłkę obok bezradnego Buchalika. Wiślacy zamknęli tym samym rok 2014 na własnym stadionie zasłużoną porażką, a po odwróceniu losów niedzielnego spotkania przez lechitów grudniowa wycieczka Macieja Skorży pod Wawel dołączy do galerii tych udanych, zaraz obok pamiętnej wygranej Dyskobolii Grodzisk Wielkopolski w maju roku 2007, gdy przyszły szkoleniowiec "Białej Gwiazdy" rozbił gospodarzy 4:0. Tym bardziej, że po nieocenionym zwycięstwie w Krakowie "Kolejorz" uplasował się na podium ligowej tabeli, zrzucając z niego swoich dzisiejszych rywali.