menu

Oceniamy lechitów za mecz z Podbeskidziem: Możdżeń zasłużył na duże piwo

15 marca 2014, 11:58 | Wojciech Maćczak

Po meczu z Podbeskidziem nie mieliśmy wątpliwości – na najlepszą ocenę zasłużył Mateusz Możdżeń, który solidny występ przypieczętował przepięknym golem. Obok niego dobrze spisali się również Gergo Lovrencsics i Dawid Kownacki. Na minus bezproduktywny Łukasz Teodorczyk.

Lech Poznań - Podbeskidzie Bielsko-Biała 2:1
Lech Poznań - Podbeskidzie Bielsko-Biała 2:1
fot. Roger Gorączniak

Maciej Gostomski – (6) – Niemal przez całą pierwszą połowę jego głównym zadaniem było wyłapywanie bezpańskich piłek, zagrywanych przez zawodników Podbeskidzia. W drugiej miał nieco więcej pracy i wywiązywał się ze swoich obowiązków poprawnie, broniąc między innymi strzał Piotra Malinowskiego w sytuacji jeden na jeden. Za utratę bramki go nie winimy – normalne jest, że bramkarz wychodzi trochę do przodu, gry piłka rozgrywana jest w okolicy środka pola. Błąd popełnili tu bardziej jego koledzy z zespołu, którzy nie zablokowali fenomenalnego uderzenia Pietruszki.

Mateusz Możdżeń – (8) – Ostatnio okazało się, że zostaje po treningach i ćwiczy strzały z rzutów wolnych. W meczu z Podbeskidziem pokazał, że czas, spędzony na szlifowaniu stałych fragmentów gry. Piękna bramka z rzutu wolnego dała Lechowi zwycięstwo w doliczonym czasie gry, do tego była zwieńczeniem dobrego występu gracza, który w piątek obchodził swoje 23. urodziny. Prawy obrońca bardzo dobrze współpracował z Lovrencsicsiem, tworząc sporo zagrożenia pod bramką gości.

Hubert Wołąkiewicz – (5) – Pewnie wykonał rzut karny i dał Lechowi prowadzenie w pierwszej połowie spotkania. W 20. minucie zaliczył bardzo ważną interwencję po strzale Mateusza Stąporskiego, choć wcześniej sprokurował ją do spółki z Marcinem Kamińskim. Środkowi obrońcy „Kolejorza” nie mogli zdecydować się, który powinien interweniować, a rywal wykorzystał to, wbiegł między nich i narobił sporo strachu.

Marcin Kamiński – (4) – Strasznie niepewny. Zdarzały mu się bardzo dziwne zagrania, jak chociażby kompletnie nieudany przerzut na drugą stronę boiska, gdy kompletnie nieatakowany wywalił piłkę w aut, albo ryzykowne podanie do Gostomskiego, które mógł przejąć Malinowski. Przy strzale Pietruszki to on próbował doskoczyć do rywala, ale nie zdążył go zablokować.

Barry Douglas – (5) – W piątek wyraźnie lewa strona Lecha funkcjonowała dużo słabiej niż prawa, gdzie świetnie współpracowali Możdżeń i Lovrencsics. Barry zagrał na swoim solidnym poziomie, często włączając się do akcji ofensywnych. W 48. minucie po rozegraniu z Teodorczykiem miał świetną okazję do zdobycia gola, ale nie trafił do bramki Zajaca. Później po jego dośrodkowaniu napastnik Lecha trafił w poprzeczkę.

Kasper Hamalainen – (4) – Z konieczności cofnięty na pozycję defensywnego pomocnika wyglądał tak, jakby przed meczem zapomniał włączyć piąty bieg. Za często spowalniał akcję Lecha, niepotrzebnie czekał z rozegraniem, przez co ataki poznaniaków traciły impet. Znamienna jest w tym wypadku chociażby sytuacja z 83. minuty, gdy wyłożył piłkę Lovrencsicsowi w polu karnym rywala, a jego strzał obronił Zajac. Gdyby szybciej zdecydował się na zagranie, bramkarz Podbeskidzia zapewnie nie odnalazłby się w sytuacji.

Karol Linetty – (5) – Pozytywny występ. Wziął na siebie ciężar rozgrywania akcji zespołu Lecha i w większości sytuacji wyglądało to nieźle, choć zdarzyło mu się również kilka niecelnych podań. Cały czas powinien pracować nad tym, by zagrywać jak najmniej takich piłek. W meczu z Podbeskidziem kilka razy zdecydował się na strzały z dystansu, ale wszystkie jego próby kończyły się niepowodzeniem.

Gergo Lovrencsics – (6) – Węgier po raz n-ty pokazał, jaki wpływ ma jego gra na ofensywne poczynania Lecha. Bardzo aktywny, widowiskowy, przeprowadził sporo rajdów prawą stroną boiska, zakończonych niezłymi dośrodkowaniami. Dobrze wykonywał również rzuty rożne, po jego piłkarz koledzy z zespołu mieli kilka okazji na oddanie strzałów głową. To on przejął piłkę i wycofał ją do Kownackiego, gdy ten został sfaulowany w polu karnym.

Dawid Kownacki – (6) – Podobnie, jak Możdżeń w dniu meczu obchodził urodziny (siedemnaste) i również uczcił je dobrym występem. Po raz pierwszy wyszedł na boisko w podstawowym składzie Lecha i nie przestraszył się, dał sobie radę z presją. Widać, że ten chłopak myśli na boisku, często starał się zagrywać bardzo ciekawe piłki, choć nie zawsze mu to wychodziło. Mimo małego doświadczenia popisał się sporym cwaniactwem w sytuacji, w której wywalczył rzut karny.

Daylon Claasen – (5) – Zdecydowanie lepszy występ niż w poprzednich kolejkach, ale tylko… momentami. Miał bardzo dobre zagrania, ciekawe akcje lewą stroną boiska, ale również chwile kompletnie nieudane. Starał się aktywnie wychodzić z kontratakami lewą stroną boiska i niektóre akcje przyniosły trochę zagrożenia w okolicy bramki Zajaca.

Łukasz Teodorczyk – (3) – Słaby występ. Napastnik Lecha ma taką właściwość, że na boisku szybko się irytuje i w momencie, gdy nie wyjdzie mu jedno, czy drugie zagranie, ciężko jest mu wejść w mecz. Tak było w spotkaniu z Podbeskidziem, w którym przez większość czasu był kompletnie bezproduktywny. W zasadzie był pierwszy do zmiany, w pewnym momencie przejrzeliśmy ławkę rezerwowych Lecha i… wyszło na to, że nie ma kto za niego wejść, bo na ławce są sami defensywni gracze. Brak zmiennika nie działa na korzyść najlepszego strzelca Lecha.

Rezerwowi:

Dariusz Formella – (3) – Po raz pierwszy dostał więcej czasu na pokazanie się w Ekstraklasie (przebywał na boisku ponad pół godziny), ale niewiele wniósł do gry Lecha. Przegrywał fizyczne pojedynki z rywalami, przez co często tracił piłkę. Na plus działa jedynie fakt, że to po faulu na nim Lech w końcówce miał rzut wolny, wykorzystany przez Możdżenia.

Luis Henriquez – bez oceny – wszedł na ostatnie piętnaście minut za Barry’ego Douglasa. Grał za krótko, by rzetelnie go ocenić.

ZOBACZ RÓWNIEŻ:

Lech Poznań

LECH POZNAŃ - serwis specjalny Ekstraklasa.net

Ekipa z boiska


Polecamy