Lech Poznań: Problemy Kolejorza i Legii są takie same. Klasyk może dużo zmienić
Legia Warszawa w niczym nie przypomina zespołu z wiosny, więc Lech Poznań ma duże szanse, by wygrać niedzielny klasyk i przerwać czarną serię w starciach z mistrzem.
fot. Szymon Starnawski
Drużyna Lecha Poznań nie jest w najwyższej formie. Nie ma co do tego wątpliwości. Dlatego niedzielny mecz z warszawską Legią może zadecydować, co czekać nas będzie w październiku. Korzystny wynik może postawić zespół na nogi. Porażka oznaczać będzie pogłębienie się kryzysu. Kolejorz co prawda przegrał aż pięć ostatnich pojedynków ligowych z mistrzami Polski, ale teraz jego szanse na przełamanie czarnej serii wcale nie są małe. Legia przeżywa podobne problemy jak poznaniacy.
Obie drużyny ostatnio strzelają mało bramek. W trzech ostatnich meczach do siatki rywali Lecha trafił tylko Łukasz Trałka. Legia zdobyła natomiast dwa gole. W przegranym meczu 1:2 ze Śląskiem na listę strzelców wpisał się Jarosław Niezgoda, a zwycięstwo z Cracovią zapewnił warszawiakom Thibault Moulin. Zawodzą napastnicy. Armando Sadiku, który kosztował Legię aż 1,5 mln euro, w dziewięciu ligowych meczach strzelił tylko dwa gole. Albańczyk miał być następcą Nemanji Nikolicia, ale nie jest typem zawodnika, który sam wypracuje sobie sytuacje. Potrzebuje wsparcia pomocników, a ci także rozczarowują. Analogiczna sytuacja jest w Kolejorzu. Najbardziej krytykowani są pomocnicy, którzy nie potrafią dograć piłki do Christiana Gytkjaera. Duńczyk ma co prawda na swoim koncie 4 gole, ale ostatni raz cieszył się z bramki 20 sierpnia w Niecieczy.
Zdobądź bilety na mecz Lech - Legia. KLIKNIJ!
Pomoc nie kreuje sytuacji. Tylko klepią piłkę w poprzek i do tyłu. W tym stylu gra i Lech, i Legia. W stolicy cały czas jeszcze tęsknią za Vadisem Odjidja-Ofoe. Belga, który rozbił Lecha w ostatnim starciu w Warszawie, nie będzie teraz przy Bułgarskiej. Hamalainen, Kopczyński czy wspomniany już Moulin to piłkarze o klasę gorsi. Jeśli Darko Jevtić czy Radosław Majewski zagrają na miarę oczekiwań, to Kolejorz może mieć przewagę w newralgicznej strefie boiska. Niestety, dyspozycja lechitów to wielki znak zapytania.
Najmniej pretensji można było mieć do gry obrońców. Lech stracił do tej pory tylko 6 bramek, Legia 10. Ostatnio jednak defensywy obu klubów też nie potrafiły ustrzec się od błędów. Kilka minut przed końcem meczu w Białymstoku, Artur Jędrze-jczyk, którego forma z poprzedniego roku jest tylko wspomnieniem, „asystował” przy golu dla gospodarzy. Lechici z kolei nie popisali się we Wrocławiu. Gole dla Śląska mają na sumieniu Janicki i Situm.
Podobieństw jest więcej. Kolejorz, tak jak Legia, szybko odpadł z europejskich pucharów i zapowiadał, że rehabilitacją, po tym rozczarowaniu, będzie walka o mistrzostwo Polski.
Jedno, co różni dwa najmocniejsze finansowo kluby w Polsce, to reakcja właścicieli na to, jak prezentują ich zawodnicy. Po porażce we Wrocławiu, Dariusz Mioduski wyznał, że coś w nim pękło i zwolnił trenera Jacka Magierę. W Poznaniu o zdymisjonowaniu Bjelicy zarząd na razie nie myśli. Jeśli jednak znów przegra z Legią, to na pewno pojawi się pytanie, czy jest to wystarczająco dobry szkoleniowiec dla Kolejorza.
Źródło: MJ Media/x-news.pl