Lech pokonał Wisłę w hicie kolejki i zasiadł na fotelu lidera
Lech Poznań pokonał przed własną publicznością krakowską Wisłę (1:0). Decydującego gola dla gospodarzy zdobył tuż przed przerwą Łukasz Teodorczyk. Dzięki kompletowi punków, piłkarze Kolejorza usiedli na fotelu lidera.
Zobacz więcej zdjęć z meczu Lech Poznań - Wisła Kraków!
„Skrzydła” przede wszystkim
W pierwszych fragmentach spotkania najlepsze wrażenie na boisku robili boczni pomocnicy obydwu drużyn. W ekipie gości wyróżniał się Patryk Małecki, który już w 3. minucie popisał się ładną indywidualną akcją zakończoną dobrym zagraniem w pole karne Lecha. Tam jednak Daniela Sikorskiego ubiegli obrońcy poznańskiej Lokomotywy.
Już po kilku chwilach równie interesującym zagraniem popisał się Aleksandar Tonew. Skrzydłowy „Kolejorza” dostał dobrą piłkę od Łukasza Trałki i dynamicznie zszedł z nią z lewej strony boiska do środka, ale tym razem dośrodkował niedokładnie. Bułgar prawdopodobnie nie dostrzegł dobrze ustawionego Łukasza Teodorczyka, który już czyhał w polu karnym gości.
Pomocnik Lecha Poznań postraszył Michała Miśkiewicza kilka sekund po upływie pierwszego kwadransa gry. Tonew dostał świetną piłkę od Rafała Murawskiego, po raz kolejny zdecydował się na szybkie wbiegnięcie w pole karne i potężne uderzenie, które jednak okazało się niecelne.
Prowadzący grę zawodnicy Lecha
To gospodarze szybko przejęli inicjatywę na boisku. Podopieczni Mariusza Rumaka całkiem nieźle radzili sobie w ataku pozycyjnym, z którego momentalnie potrafili szybko przenieść się pod pole karne Michała Miśkiewicza.
Zepchnięta do gry z kontry Wisła najwięcej szczęścia miała w 25. minucie, kiedy kolejny rzut wolny dobrze wybijał Rafał Murawski, a w polu bliski strzelenia bramki był Marcin Kamiński. Defensor Lecha jest ostatnio w świetnej dyspozycji strzeleckiej, ale tym razem nie dał rady skierować futbolówki do siatki. Trzeba zaznaczyć, że źle w tamtej sytuacji zachował się Miśkiewicz, który błędnie obliczył lot piłki i w efekcie się z nią minął. Błąd swojego kolegi świetnie naprawił jednak Łukasz Burliga, wywierając do końca presję na Kamińskim.
W drużynie gości wciąż ambitnie grali Małecki z Sarkim, ale ich akcje zazwyczaj były blokowane przez dobrze spisujących się: Ceesay’a i Henriquez’a.
Szczególnie groźnie zapowiadała się akcja Łukasza Garguły, który w 30. minucie dobrze „ścinał” z prawej strony boiska, jednak kiedy wydawało się, że popularny „Guła” pokusi się o silny strzał, bądź precyzyjne zagranie na środek „szesnastki”, temu… odskoczyła futbolówka.
Bramka „do szatni” - przełamanie Teodorczyka
Zarówno Daniel Sikorski, jak i Łukasz Teodorczyk w pierwszych trzech kwadransach wobec mało widocznych Garguły, a także Kaspera Hamalainena, którzy nie rozpieszczali swoich napastników dobrymi zagraniami, byli zmuszeni do „szarpania”. Ich aktywność oraz waleczność nie przekładały się jednak na klarowne sytuacje do zdobycia gola. Do czasu.
Tuż przed ostatnim gwizdkiem w pierwszej części spotkania, świetnym dośrodkowaniem z prawej flanki popisał się aktywny Gergo Lovrencsics, który zagrał wprost na głowę Łukasza Teodorczyka. Snajper poznańskiej Lokomotywy "błysnął" celną „główką” i tym samym wyprowadził ekipę Lecha na prowadzenie.1:0 - pierwsze trafienie w drużynie „Kolejorza” byłego napastnika Polonii Warszawa stało się faktem.
Co ciekawe na kilka minut przed golem snajpera Lecha po jednej groźnej akcji mieli piłkarze obydwu ekip. Najpierw po świetnym zagraniu Sarkiego, zagubił się Łukasz Burliga, który spokojnie mógł popędzić z piłką w „szesnastkę” gospodarzy i wyjść na pozycję sam na sam z Krzysztofem Kotorowskim.
Natomiast na 120 sekund przed pierwszą bramką oglądaną przez prawie 35 tysięcy kibiców na Bułgarskiej kolejnym kapitalnym rajdem popisał się Aleksandar Tonew, który po otrzymaniu podania od Hamalainena, zdecydował się na strzał, który jednak okazał się bardzo niedokładny.
Żywy mecz także po przerwie
Zawodnicy obydwu drużyn po 15-minutowej naradzie w szatni wyszli na drugą połowę z ofensywnym nastawieniem. Dobrą okazję do strzelenia gola wypracował sobie nie kto inny jak wszędobylski Aleksandar Tonew, który już w 48. minucie popisał się zaskakującym strzałem sprzed pola karnego Miśkiewicza. Uderzenie bułgarskiego pomocnika powędrowało jednak tuż obok „krótkiego” słupka bramki „Białej Gwiazdy”.
Kiedy wydawało się, że zawodnicy gospodarzy będą już spokojnie kontrolować boiskowe poczynania, fantastyczną akcję stworzyła sobie Wisła. W 57. minucie z lewej strony pola karnego na pozycję sam na sam z Krzysztofem Kotorowskim wyszedł Daniel Sikorski, ale jego podbicie piłki nad wychodzącym golkiperem Lecha okazało się minimalnie niedokładne.
Pod koniec spotkania na boisku panowała coraz bardziej nerwowa atmosfera. W przepychanki wdali się między innymi Łukasz Burliga i Tomasz Kędziora, którzy solidarnie otrzymali po żółtym kartoniku.
Mimo kilku dobrze zapowiadających się akcji, wynik meczu się już nie zmienił i po raz kolejny byliśmy świadkami w ostatnich latach jednobramkowego szlagieru pomiędzy tymi ekipami. Więcej tutaj.
Lech i… Lovrencsics w gazie - nieudane urodziny Kulawika
Węgier kolejny mecz z rzędu zagrał na naprawdę wysokim poziomie. Gergo nie miał żadnych problemów, aby urwać się defensorom Wisły. Dowodem na to była jego akcja z 62. minuty gry, kiedy po udanym drylingu wyłożył piłkę tuż przed bramkę gości, ale Łukasz Teodorczyk przeniósł ją nad poprzeczką!
Lovrencsics był jednym z głównych bohaterów dzisiejszego spotkania, który zepsuł świętowanie 44. urodzin opiekunowi Wisły Kraków - Tomaszowi Kulawikowi. Zespół z Krakowa zagrał dobre zawody, ale nie zmienia to faktu, że ich dorobek punktowy po meczu z Lechem pozostał taki sam.
Mimo wszystko drużyna Wisły na pewno tanio skóry nie sprzedała. Biorąc pod uwagę, że zespół z Krakowa przyjechał do Poznania na potyczkę z rozpędzonym Lechem bez 6-7 podstawowych graczy, postawa teamu Kulawika zasługuje na pochwałę.
Polub nowy fanpage Wisły Kraków! Tam dzieje się jeszcze więcej!
Skuteczność, konsekwentna gra i przede wszystkim podtrzymana świetna seria ekipy „Kolejorza”, który na chwilę obecną jest liderem T-Mobile Ekstraklasy na pewno bardzo martwi fanów warszawskiej Legii. Wojskowi pierwszy raz od kilku miesięcy są zmuszeni do tzw. pościgu i droga do zdobycia tytułu mistrzowskiego, która do tej pory wydawała się, że będzie dla Legii dość prosta i łatwa, staje się bardzo wymagająca.
Czytaj piłkarskie newsy w każdej chwili w aplikacji Ekstraklasa.net na iPhone'a lub Androida.