Lech - Legia. Gra o tron Lotto Ekstraklasy rozstrzygnie się w Poznaniu
W tym sezonie nie trzeba było podziału punktów, by ligowe emocje trwały do ostatniej kolejki. Legii do tytułu wystarczy punkt. Lech, choć stracił już szansę nawet na drugie miejsce w tabeli, przygotowuje się jednak do meczu o życie.
fot. Szymon Starnawski /Polska Press
„Jak w niedzielę przej... to was zaj...” - transparent o takiej treści zawisł w czwartek w okolicach stadionu przy Bułgarskiej. Nawet bez tak subtelnych metod motywujących piłkarze Lecha zapowiadają, że w niedzielę będą maksymalnie zmotywowani do walki z legionistami. Choć szansę na mistrzostwo, a nawet drugie miejsce w tabeli już zaprzepaścili.
- Z Legią chcemy wygrać dla siebie, ale też dla kibiców. Zrobimy wszystko, żeby zakończyć ten sezon trzema punktami. Traktujemy to spotkanie jak mecz o życie - zapowiada na łamach oficjalnej strony internetowej Lecha kapitan zespołu Maciej Gajos. - Mecze przeciwko Legii zawsze mają w Poznaniu inny ciężar gatunkowy niż z pozostałymi rywalami. To klasyki, bez nich liga byłaby bledsza. Zagramy dla kibiców, którzy wspierali nas przez cały sezon. Damy z siebie wszystko, żeby wygrać dla nich - wtóruje mu Łukasz Trałka.
W zespole gospodarzy zabraknie kontuzjowanego Mihaia Răduţa oraz Emira Dilavera, który „wykartkował się” w meczu z Wisłą Kraków. To spore osiągnięcie, bo austriacki obrońca... nie zagrał w tym meczu nawet minuty. Pojawił się na boisku w doliczonym czasie gry, ale jako nieproszony gość - interweniował przy przepychance zawodników obu drużyn. Trudno o bardziej kuriozalną absencję w spotkaniu takiej wagi.
Legia od dłuższego czasu radzi sobie bez kontuzjowanego Krzysztofa Mączyńskiego. Kibice po meczu z Górnikiem drżeli też o zdrowie Sebastiana Szymańskiego, który przedwcześnie opuścił murawę. Uraz okazał się jednak tylko stłuczeniem i 19-latek powinien być w stanie wystąpić w Poznaniu. Do zajęć z piłką wrócił też Jarosław Niezgoda, który opuścił dwa ostatnie spotkania.
- Z całym szacunkiem dla innych zespołów, ale to my mamy największe doświadczenie w meczach o najwyższą stawkę. Powinno nam to pomóc, ale to my powinniśmy pokazać na boisku zespół, który dominuje rywali. Obojętnie czy to Lech czy Jagiellonia - zapowiada w rozmowie z Legia.com Miroslav Radović.
Mistrzostwo legionistom może odebrać tylko jeden scenariusz, porażka w Poznaniu i zwycięstwo Jagiellonii z Wisłą Płock. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem zespołu Deana Klafuricia, piłkarze i sztab szkoleniowy będą jednak musieli zaczekać na medale i trofeum. We wtorek spółka Ekstraklasa S.A. ogłosiła, że po rozmowach z przedstawicielami Legii, Lecha i Jagiellonii ustalono, że ceremonia nie odbędzie się w Poznaniu, ale po powrocie drużyny do Warszawy. Argumentem miały być względy bezpieczeństwa i obawa przed reakcją kibiców Lecha na dekorację piłkarzy odwiecznego rywala.
„Obserwujemy medialne próby przerzucenia na nas odpowiedzialności za decyzję, którą uważamy za złą i szkodliwą dla polskiej piłki. Stanowczo podkreślamy, że przeniesienie do Warszawy ewentualnej ceremonii wręczenia trofeum i medali to skutek inicjatywy Lecha Poznań, popartej przez zarząd Ekstraklasy. Przedstawiciele Legii, podczas wspólnej rozmowy, wyrazili jednoznaczne negatywne stanowisko klubu w tej sprawie” - zakomunikowała w czwartek Legia.
W Poznaniu poruszenie wzbudziły słowa członka zarządu Legii Jarosława Jankowskiego, który zaproponował przeniesienie meczu do Warszawy, by w ten sposób uniknąć problemów z ewentualną ceremonią. Żartobliwa oferta nie wydaje się jednak absurdem większym niż gospodarz meczu nie potrafiący zapewnić porządku na własnym stadionie. Mimo bazy danych kibiców, kontroli bezpieczeństwa czy monitoringu na trybunach.
Komplet złotych medali pojedzie też do Białegostoku, gdzie Jagiellonia będzie czekała na korzystne wieści z Poznania. - Nie zwątpimy i do końca będziemy walczyć o tytuł. Liczy się tylko mecz z Wisłą. Jeśli nie wygramy, sami odbierzemy sobie szansę na mistrzostwo - podkreśla bramkarz Jagi Marian Kelemen.
Na trzy punkty liczą jednak też goście, którym wygrana da awans do europejskich pucharów. W przypadku porażki Nafciarzy czwarte miejsce zajmie Górnik lub Wisła Kraków (jeśli pokona zabrzan). Ciekawie będzie też w sobotę w grupie spadkowej. Bezpośredni mecz o utrzymanie zagrają Piast i Bruk-Bet. Aby wyprzedzić niecieczan, gospodarze muszą wygrać.
Obserwuj autora artykułu na Twitterze
Arkadiusz Malarz po meczu z Górnikiem: Nie lubię spokojnych spotkań
Lotto Ekstraklasa, 37. kolejka:
Sobota, 18.00: Arka Gdynia - Śląsk Wrocław (nSport+), Piast Gliwice - Bruk-Bet Termalica Nieciecza (Eurosport 2), Cracovia - Pogoń Szczecin (Canal+ Sport 2), Lechia Gdańsk - Sandecja Nowy Sącz (Canal+), multiliga w Canal+ Sport. Niedziela, 18.00: Lech Poznań - Legia Warszawa (Canal+, TVP 2), Górnik Zabrze - Wisła Kraków, Jagiellonia Białystok - Wisła Płock (Canal+ Sport 2), Korona Kielce - Zagłębie Lubin (Eurosport 2), multiliga w Canal+ Sport.