menu

Krzysztof Sobieraj z Arki Gdynia: Mikołaj był tydzień temu, a Jagiellonia teraz dostała prezent

13 grudnia 2016, 11:00 | Paweł Stankiewicz

Arka Gdynia przegrała z Jagiellonią Białystok 2:3 w mocno kontrowersyjnych okolicznościach. Żółto-niebiescy grali dobre spotkanie, ale na przeszkodzie stanął im międzynarodowy sędzia Szymon Marciniak z Płocka.


fot. Fot. Łukasz Kaczanowski

- Nie byliśmy słabsi od Jagiellonii - mówi Krzysztof Sobieraj, obrońca Arki Gdynia. - Bym powiedział nawet, że to Jagiellonia nie zaprezentowała nic wielkiego, a bramki padały po stałych fragmentach gry. Ciężko nam po tym meczu, bo sytuacja, po której padła trzecia bramka dla zespołu z Białegostoku jest mocno kontrowersyjna.

Zgodnie z przepisami rzut wolny pośredni z pola karnego jest wówczas, gdy zawodnik podaje piłkę do swojego bramkarza z takim właśnie zamiarem, a ten łapie piłkę w ręce. Czy tak było w przypadku wślizgu Tadeusza Sochy?

- Absolutnie nie miał takiego zamiaru. Wchodził wślizgiem, aby ratować sytuację - uważa Sobieraj. - Pan Szymon Marciniak zinterpretował to zagranie tak, jak zinterpretował, ale ja mam do niego pretensje o coś innego. Przed wykonaniem tego rzutu wolnego pośredniego mówił nam, że wystarczy, że zawodnik Jagiellonii tylko dotknie piłki, dwa razy nam to powtarzał i wtedy możemy atakować. A bramkę zaliczy wtedy, kiedy piłka się przeturla. Zawodnik Jagiellonii dwa razy dotyka piłkę, my startujemy i dlaczego nie gramy dalej? Jesteśmy źli, bo w takim meczu nie może sędzia zachować się w taki sposób i dać prezent Jagiellonii. Goście na to nie zasłużyli.

Rozgoryczenie i żal w zespole żółto-niebieskich były tym większe, że drużyna grała dobre spotkanie i mogła nawet pokusić się o trzy punkty.

- I dlatego to jest tym bardziej przykre. Jesteśmy źli, bo przynajmniej jeden punkt powinien zostać w Gdyni. Co mogliśmy powiedzieć sobie w sytuacji, kiedy oraliśmy na boisku i graliśmy naprawdę dobry mecz. Mieliśmy złą serię, ale mocno pracowaliśmy przez cały tydzień i czuliśmy, że możemy pokusić się o dobry wynik z Jagiellonią. Zresztą dwa zwycięstwa natchnęły nas pozytywnie. Walczyliśmy o trzy punkty, a nie mamy żadnego. Trudno, życie toczy się dalej. Jedziemy do Wrocławia i tam będziemy się bić o punkty. Może jeszcze zaskoczymy wszystkich i po meczu ze Śląskiem wskoczymy na święta na ósme miejsce w tabeli - powiedział obrońca Arki.

Arka zaskoczyła rywali dobrą grą, zwłaszcza w pierwszej połowie. Gdynianie zasłużenie prowadzili 2:1, a drużyna z Białegostoku nie miała żadnych argumentów.

- Jeśli to dokładnie przeanalizujemy, to Jagiellonia tak naprawdę nie miała żadnej sytuacji. Bramka na 1:1 to przebitka, a przy strzale uprzedził mnie Cernych. Wsadził głowę, a ja uderzyłem głową w jego głowę. Taka sytuacja dynamiczna. Później Guti wysoko wyskoczył do góry. Bez szans, to piękna bramka na 2:2. Potem jednak nadeszła ta chwila, gdzie nie można dawać takich prezentów. Mikołaj był tydzień temu, a Jagiellonia teraz dostała prezent - zakończył rozgoryczony Sobieraj.

Follow @baltyckisport