Kretek po meczu z Ursusem Warszawa: Piłka nożna to gra błędów
Łódzki Klub Sportowy porażką zakończył rundę jesienną trzeciej ligi. Chociaż starał się walczyć i wychodzić do przodu, nie udało się pokonać Ursusa Warszawa i dopisać do swojego konta kompletu punktów. Jak słusznie zauważa trener biało-czerwono-białych, Andrzej Kretek, sama dobra gra nie wystarcza, by móc świętować sukces.
fot. Jareczek Photography
Panie trenerze, chyba nie ma za dużo miejsca na zadowolenie...
Zagraliśmy chyba jeden z lepszych meczów, ale co z tego, skoro przegrywamy... Kluczową sytuacją była strata pierwszej bramki, sam nie wiem co mam na ten temat powiedzieć. Chwilę później mieliśmy okazję doprowadzić do wyrównania, nie udało się, a tak to jest, że jak samemu się nie strzela to robi to przeciwnik. Jeszcze ten spalony przy naszym golu, którego arbiter nie uznał...
Uważa Pan, że go nie było...?
Sam nie wiem, ciężko to określić z ławki. No trudno, to jest taki sport. Jak nie umiemy zdobyć bramki, to nam strzelają.
Po dobrym początku jakby trochę się wycofaliście.
Trochę próbowaliśmy atakować. To przeciwnik się cofnął, przez co mieliśmy problem, żeby ofensywnie zaatakować, rzucić się na nich.
Szkoda niewykorzystanych sytuacji, zwłaszcza tych Łukasza Staronia.
Zgadza się. Próbowaliśmy dzisiaj grać do przodu więc mimo wszystko uważam, że jak na trzecią ligę był to ciekawy mecz. Naprawdę szkoda tej pierwszej bramki. Powinniśmy byli to wybić. Może bramkarz sparował uderzenie przed siebie, ale inni nie mogą stać i czekać co się stanie, tylko trzeba do tego ruszyć.
Druga bramka też kuriozalna. Pana podopieczni sugerowali zagranie ręką.
Tam była nie tyle ręka, co faul, bo obrońca gospodarzy przytrzymał Łukasza Staronia. Tyle że sędzia tego nie odgwizdał, a gra się do gwizdka i to jest najważniejsze. Cóż, piłka nożna to gra błędów, ale my niestety popełniamy takie, które kończą się stratą bramki.
Zastanawiał się Pan, co dalej?
Zobaczymy, wszystko zostanie zweryfikowane za jakiś czas. Plan jakiś mamy przygotowany, ale na razie trzeba poczekać na to, jakie będą decyzje. Kontynuujemy treningi i będziemy się spotykać na roztrenowaniu mniej więcej do połowy grudnia. Prosiłem też kierownika o zorganizowanie jakiegoś sparingu, żeby móc zobaczyć tych zawodników, którzy nie zagrali w żadnym ze spotkań. Takiego Adama Sekuterskiego widziałem jedynie przez jedną połowę pucharowego pojedynku z Konstantynowem Łódzkim... Mieliśmy teraz dwutygodniową przerwę, ale nie udało się znaleźć rywala z którym moglibyśmy się zmierzyć. Na razie wrócimy do domu, ochłoniemy, bo zaprezentowaliśmy się dobrze, ale nie jakość gry decyduje o zwycięstwie. Trzeba zdobywać bramki. Oddaliśmy jak na nas dużo strzałów, ale żaden nie zakończył się tak jak powinien. Przeciwnikom się udało, my nie mogliśmy trafić.
Umówił się pan już na spotkanie z działaczami?
Na razie nie, bo przede wszystkim skupialiśmy się zagraniu tego meczu, który uważam za dobry, choć zawiodła nasza skuteczność. Na dodatek zabrakło dwóch zawodników, ponieważ ani Adrian Kasztelan i Adam Patora, narzekający na urazy, ani Przemysław Różycki nie mogli dziś wziąć udziału w grze.
Przeczytaj także, co do powiedzenia miał trener Ursusa Warszawa, Ariel Jakubowski.
Notowała: Monika W.