Kotorowski: Pewnie groziłaby mi czerwona kartka
W meczu z Legią Krzysztof Kotorowski faulował przed polem karnym wychodzącego na czystą pozycję Manu, jednak nie został wyrzucony z boiska. - Pewnie groziłaby mi czerwona kartka, ale tylko w sytuacji, gdyby Manu zmierzał z piłką w światło bramki - uważa bramkarz Lecha.
Ma Pan po meczu z Legią powody do zadowolenia. Zespół nie stracił bramki i wygrał, zdobywając trzy punkty.
Była naprawdę duża presja aby wygrać z Legią. Rzeczywiście może momentami nasza gra nie była najlepsza, ale potrzebne nam były trzy punkty. Gdybyśmy tego meczu nie wygrali, to sytuacja w tabeli byłaby już bardzo zła. Stąd duże ciśnienie na zwycięstwo i bardzo się cieszę, że zdobyliśmy te trzy punkty. Cały zespół mógł odetchnąć po tym sukcesie.
Legia grała ładniejszą piłkę dla oka, ale wy za to byliście dzisiaj bardziej konsekwentni.
Za wrażenia artystyczne punktów się nie dostaje. Nasza konsekwencja w grze obronnej przyniosła odpowiedni skutek. No i dzisiaj szczęście wreszcie było po naszej stronie. Rywale mieli sytuacje, była też poprzeczka, ale szczęśliwie nie straciliśmy bramki. Wspomnę tylko, że w poprzednich spotkaniach tego szczęścia nam zabrakło, a gole straciliśmy w końcówkach potyczek. Ale w życiu jest tak, że szczęście wychodzi na zero. W kilku momentach go brakuje, ale do końca sezonu to się na pewno wyrówna.
Jak to było w sytuacji, kiedy interweniował Pan poza polem karnym, kiedy szarżował Manu?
Nie wiem, nie znam się na tym. Zapewne w telewizji specjaliści będą to dokładnie analizowali. Chciałem ratować sytuację, wybiegłem poza pole karne, ale Manu zagrał sobie piłkę do boku. Przy interwencji może minimalnie dotknąłem rywala, a on padł na murawę dość teatralnie. Pewnie groziłaby mi czerwona kartka, ale tylko w sytuacji, gdyby Manu zmierzał z piłką w światło bramki, a w tym przypadku, wcale tak nie było.
W boju z Legią bronił Pan bramki Lecha po raz 172. Od dzisiaj jest Pan niekwestionowanym rekordzistą na tej pozycji w Kolejorzu.
Oczywiście, jestem bardzo szczęśliwy, że tak się stało. Mogę tylko obiecać, że dalej będę śrubował ten rekord. Tej wiosny jest jeszcze trochę spotkań do rozegrania i wierzę, że to ja nadal będę bramkarzem numer jeden. Ale to tak naprawdę nie jest najważniejsze. Fajnie się stało, że przechodzę do historii klubu, ale ja jedynie chciałem grać i wygrywać kolejne mecze. No i po prostu trochę tych spotkań się uzbierało. Cieszę się, że znalazłem się w tak znakomitym gronie bramkarzy Lecha.
Ta wygrana z Legią powinna drużynie pomóc w dalszej walce ligowej i pucharowej.
Jestem przekonany, że to zwycięstwo wpłynie dobrze na naszą psychikę przed kolejnymi spotkaniami. Z dużą wiarą w sukces pojedziemy do Bielska-Białej na pucharowy rewanż z Podbeskidziem. Z pewnością czeka nas tam trudny pojedynek, ale rywale już chyba wyczerpali limit szczęścia, jaki mieli w bojach z Wisłą. Dzisiaj jeszcze trochę się pocieszmy ze zwycięstwa z Legią, a od niedzieli pełna koncentracja na rewanż z Podbeskidziem.
Rozmawiał Jacek Pałuba