Korona nie dowiozła zwycięstwa. Korzym w końcówce uratował Podbeskidziu remis
W pierwszym niedzielnym meczu 23. kolejki T-Mobile Ekstraklasy Podbeskidzie Bielsko-Biała zremisowało u siebie z Koroną Kielce 2:2 (1:2). Goście prowadzili do przerwy po golach Rafaela Porcellisa i Luisa Carlosa i wydawało się, że dowiozą korzystny rezultat do końca, jednak remis zapewnił "Góralom" w końcówce były napastnik kielczan, Maciej Korzym.
fot. Arkadiusz Gola/Polskapresse
Odkąd Leszek Ojrzyński odszedł ze stanowiska trenera Korony Kielce, w trzech meczach przeciwko swojej byłej drużynie notował same porażki. W niedzielę szkoleniowiec Podbeskidzia chciał przełamać niekorzystną passę i wykorzystać fakt, że w 23. kolejce bezpośredni rywale bielszczan w walce o miejsce grupę mistrzowską potracili punkty. Zadanie wykonał połowicznie - "Górale" wprawdzie nie przegrali, ale nie zdołali awansować na szóste miejsce w tabeli kosztem Wisły Kraków.
W ostatnich meczach pomiędzy Podbeskidziem a Koroną padało dość sporo goli i nie inaczej było tym razem. Toczony w wiosennej aurze pojedynek od początku toczony był w dobrym tempie i stał na niezłym poziomie. Jako pierwsi groźniejszą okazję stworzyli goście. Po błędzie Pavola Stano do piłki przed polem karnym doszedł debiutujący w barwach Korony Rafael Porcellis, ale jego silne uderzenie zdołał odbić Michal Pesković. „Górale” zdołali odpowiedzieć kontratakiem Piotra Malinowskiego, który jednak oddał zbyt słaby strzał, by zaskoczyć Vyutautasa Cerniauskasa.
W 22. minucie Korona objęła prowadzenie, zamieniając na gola stały fragment gry. Piłkę z rzutu rożnego dośrodkował w pole karne Paweł Golański, a tam najwyżej wyskoczył do niej Porcellis, który przymierzył w górny róg bramki gospodarzy. Radość podopiecznych Ryszarda Tarasiewicza nie trwała jednak zbyt długo, bo już dwie minuty później przepięknego gola zdobył Marek Sokołowski. Kapitan Podbeskidzia skorzystał z przestrzeni pozostawionej mu na 25. metrze od bramki i oddał strzał, po którym piłka wylądowała w okienku.
W pierwszej połowie oba zespoły przeprowadziły jeszcze kilka ciekawych akcji, z czego warte odnotowania są dwie, które obejrzeliśmy w odstępie kilkudziesięciu sekund. W 40. minucie po wyrzucie piłki z autu w poprzeczkę główkował Bartłomiej Konieczny, a kontratak gości dał przyniósł im drugiego gola. Niezwykle precyzyjnym dośrodkowaniem z lewej strony popisał się Serhij Pyłypczuk, a piłkę w polu karnym przyjął pozbawiony krycia rywala Luis Carlos, który mocnym strzałem w górny róg bramki nie dał szans Peskoviciowi.
Druga połowa również obfitowała w sytuacje podbramkowe, jednak z biegiem czasu coraz większą przewagę osiągali gospodarze. Choć Korona mogła strzelić bramkę tuż po wznowieniu gry, gdy główka Pilipczuka o centymetry minęła słupek, to później mecz przebiegał już pod dyktando Podbeskidzia. Bielszczanie niemal nie schodzili z połowy Korony, ale w ich akcjach brakowało dokładności – z dobrych pozycji przestrzelili Sokołowski i Maciej Iwański, a Damian Chmiel będąc w polu karnym strzelił prosto w Cerniauskasa. Najwięcej zamieszania w polu karnym kielczan wywoływały bardzo dobrze wykonywane przez Iwańskiego stałe fragmenty gry, ale żaden z nich nie przyniósł skutku w postaci gola.
W 81. minucie po centrze Sokołowskiego bardzo bliski gola był Iwański, który oddał strzał głową, ale minimalnie chybił. Korona w drugiej połowie skupiła się głównie na obronie i wybijaniu piłki z własnego pola karnego, ale robiła to na tyle skutecznie, że mimo silnego naporu bielszczan do ostatnich minut utrzymywała prowadzenie. W 90. minucie błąd popełnił jednak znakomicie spisujący się do tego momentu Cerniauskas, który zbyt krótko wypiąstkował piłkę poza pole karne. Tam ponownie wstrzelił ją Konieczny, a dużym sprytem i wyczuciem wykazał się wprowadzony na boisko w drugiej połowie były napastnik Korony, Maciej Korzym. Rezerwowy Podbeskidzia oddał uderzenie głową stojąc tyłem do bramki i przelobował bramkarza gości, dając bielszczanom remis.