menu

Korona ma patent na wyjazdy! Zabrzanie nadal nie potrafią wygrywać u siebie [RELACJA, ZDJĘCIA]

8 listopada 2015, 17:18 | psz/Sebastian Gładysz

W niedzielnym meczu Ekstraklasy, Górnik Zabrze przegrał na własnym boisku z Koroną Kielce (0:1). Podopieczni Marcina Brosza potwierdzili, że na wyjazdach spisują się znakomicie.

Górnik Zabrze - Korona Kielce
fot. Arkadiusz Gola/Polska Press
Górnik Zabrze - Korona Kielce
fot. Arkadiusz Gola/Polska Press
Górnik Zabrze - Korona Kielce
fot. Arkadiusz Gola/Polska Press
Górnik Zabrze - Korona Kielce
fot. Arkadiusz Gola/Polska Press
Górnik Zabrze - Korona Kielce
fot. Arkadiusz Gola/Polska Press
Górnik Zabrze - Korona Kielce
fot. Arkadiusz Gola/Polska Press
Górnik Zabrze - Korona Kielce
fot. Arkadiusz Gola/Polska Press
Górnik Zabrze - Korona Kielce
fot. Arkadiusz Gola/Polska Press
Górnik Zabrze - Korona Kielce
fot. Arkadiusz Gola/Polska Press
Górnik Zabrze - Korona Kielce
fot. Arkadiusz Gola/Polska Press
Górnik Zabrze - Korona Kielce
fot. Arkadiusz Gola/Polska Press
Górnik Zabrze - Korona Kielce
fot. Arkadiusz Gola/Polska Press
Górnik Zabrze - Korona Kielce
fot. Arkadiusz Gola/Polska Press
Górnik Zabrze - Korona Kielce
fot. Arkadiusz Gola/Polska Press
Górnik Zabrze - Korona Kielce
fot. Arkadiusz Gola/Polska Press
Górnik Zabrze - Korona Kielce
fot. Arkadiusz Gola/Polska Press
1 / 16

Marcin Brosz dokonał trzech zmian w składzie swojego zespołu – pauzującego za kartki Sylwestrzaka zmienił na lewej obronie Grzelak, na szpicy miejsce na rzecz Cabrery stracił Trytko, a Aankoura zluzował Marković. Leszek Ojrzyński również pokusił się o kilka roszad. Najważniejszej dokonał w bramce, ponieważ dał szansę debiutu Janukiewiczowi, a Kasprzika posadził na ławce. Na prawej obronie pojawił się Słodowy kosztem Widanowa, a na lewą stronę defensywy wrócił Kosznik. Miejsce w pierwszym składzie wywalczył także Jeż, a stracił je Dźwigała.

Nikt nie spodziewał się, że to spotkanie rozpocznie się od tak mocnego uderzenia. Oto bowiem Korona już w drugiej minucie objęła prowadzenie. Dośrodkowanie Sierpiny przedłużył któryś z jego kolegów i niepilnowany Cabrera znalazł się w dogodnej sytuacji. Napastnik Korony bez problemu posłał piłkę do siatki obok Janukiewicza. Nie tak wyobrażał sobie swój debiut ten zawodnik – już w pierwszym kontakcie z piłką musiał ją wyciągać z siatki. Chwilę później mógł wyrównać Danch. Kapitan Górnika doszedł do miękkiego dośrodkowania Jeża i uderzył głową, lecz na posterunku był Małkowski.

Po tak szybko straconej bramce ten mecz mógł wyglądać dla Górnika tylko w jeden sposób – goście cofnęli się i zmusili zabrzan do ataku pozycyjnego. Udało się jednak podopiecznym trenera Ojrzyńskiego stworzyć sobie kilka okazji, jak tą w 11 minucie, kiedy to Kwiek doskonale obsłużył Korzyma prostopadłym podaniem, ale napastnik Górnika w sytuacji sam na sam trafił w bramkarza.

Złocisto-krwiści potrafili się jednak odgryźć. W przeciągu sześćdziesięciu sekund dwukrotnie mogli podwyższyć rozmiary prowadzenia. Najpierw po wrzutce Pawłowskiego uderzał Fertovs, a chwilę później po kornerze swoją szansę miał Dejmek. Dwa razy identycznie interweniował Janukiewicz, przenosząc piłkę nad poprzeczką.

Spotkanie przy Roosevelta rozkręcało się z każdym kwadransem. W 32 minucie mogło i powinno być 1:1 – do prostopadłej piłki dobrze ruszył Korzym, minął Małkowskiego i uderzył z ostrego kąta. Piłka odbiła się jednak od słupka i zaczęła toczyć się po linii bramkowej, aż w końcu obrońca Korony wyekspediował ją poza boisko. Zabrzanie natarli na swoich rywali w ostatnich minutach pierwszej połowy. Najpierw uderzał prosto w Małkowskiego Madej z okolic szesnastki, a chwilę później po dobrym rajdzie za długo zwlekał ze strzałem Gergel i został powstrzymany.

Najlepszą sytuację, dwustuprocentową, stworzyli sobie gospodarze w 45 minucie. Dobrze z lewego skrzydła w pole karne wbiegł Korzym, chciał wyłożyć piłkę do pustej bramki Jeżowi, ale wybił ją Małkowski. Na tyle dla niego niefortunnie, że wprost pod nogi Madeja. Skrzydłowy zabrzan nawinął jednego obrońcę i z pięciu metrów… uderzył wprost w golkipera gości. To powinna być bramka. „Trójkolorowi” schodzili na przerwę przegrywając, ale dali nadzieję swoim kibicom, że będą w stanie w drugiej części meczu odrobić stratę i zwyciężyć.

Na drugą połowę podopieczni trenera Ojrzyńskiego wyszli z bojowym nastawieniem, starali się przyspieszać grę i angażowali dużą liczbę zawodników w swoje ataki, ale nie potrafili sforsować bardzo stabilnej defensywy gości. W pierwszym kwadransie drugiej części gry nie stworzyli sobie żadnej dobrej sytuacji do zdobycia bramki. Ekipa Marcina Brosza ustawiła się bardzo mądrze, wybijała z rytmu gospodarzy i potrafiła dać odpocząć defensywie poprzez przetrzymywanie futbolówki na połowie Górnika. Ten sposób gry wydawał się idealny z powodu indolencji zabrzan i ich małej ruchliwości.

Minuty upływały szybko, a „Trójkolorowi” nie byli w stanie zadać ciosu Koronie. Z biegiem czasu w ich poczynania wkradała się coraz większa nerwowość, akcje były szarpane jeszcze bardziej niż zwykle i nadzieja, którą pobudzili pod koniec pierwszej połowy, zaczęła się ulatniać. Bliżej bramki byli goście za sprawą Cebuli, który w 76 minucie zdecydował się na kąśliwe uderzenie z dwudziestu metrów, ale na posterunku był Janukiewicz. Chwilę później odpowiedział w końcu Górnik za sprawą Janoty, który długo czekał na ruch kolegów, a wobec ich statyczności zwiódł rywala i uderzył z szesnastki w kierunku długiego rogu. Znów dobrą interwencją popisał się jednak Małkowski, parując piłkę do boku.

Kielczanie nieustannie przeszkadzali rywalom i starali się przerywać ich akcje na trzydziestym metrze od własnej bramki, nawet kosztem faulu. Ta strategia przyniosła im zwycięstwo, bowiem z wielu wykonywanych rzutów wolnych z boku boiska "Górnicy" nie potrafili zrobić żadnego użytku. Nawet postronnym kibicom musiało być przykro patrzeć na tak niezorganizowaną drużynę, która może i posiada kilku niezłych zawodników, ale kompletnie nie funkcjonuje jako zespół. Wszystkie klocki w układance Leszka Ojrzyńskiego mają różną wielkość, nie pasują do siebie i wydaje się, że tylko nagły wystrzał formy w siedmiu dodatkowych kolejkach może uchronić zabrzański klub przed spadkiem do 1 ligi.

A Korona? Zagrała tak, jak wszyscy się spodziewali. Ich defensywa jest niezwykle solidna i ciągle skoncentrowana, do tego doszła skuteczność Cabrery, który wykorzystał swoją sytuację i zapewnił sobie i kolegom kolejne trzy punkty. Widzieliśmy dziś przy Roosevelta dwie kompletnie różne od siebie ekipy. Co znaczy zespół, pokazała Korona, co znaczy wypalenie - pokazał Górnik.