Kolejna kanonada w Zabrzu! Sześć goli w meczu Górnika z Podbeskidziem!
Przed dwoma tygodniami Górnik zremisował w Zabrzu ze Śląskiem 3:3. Dzisiaj, w meczu 24. kolejki zabrzanie mierzyli się z Podbeskidziem Bielsko-Biała. Spotkanie zakończyło się takim samym wynikiem jak starcie ze Śląskiem, mimo, że piłkarze Roberta Warzychy prowadzili 3:1.
Trener „Górali”, Leszek Ojrzyński, zdecydował się zmienić trzech zawodników wyjściowego składu swojej drużyny w porównaniu do ubiegłotygodniowego spotkania z Koroną. Richard Zajac zastąpił na bramce Michala Peskovicia, Bartosz Śpiączka zmienił Piotra Malinowskiego, a na „szpicy” pojawił się Maciej Korzym. Robert Demjan był zmuszony usiąść na ławce rezerwowych. W Górniku jedna, wymuszona zmiana – kontuzjowanego Radosława Sobolewskiego zastąpił Oleksandr Szeweluchin. Doszło zatem do przetasowania w ustawieniu zespołu Roberta Warzychy – „Sasza” zagrał w linii obronnej, natomiast do pomocy przesunięty został Adam Danch, kapitan Górnika.
W pierwszym kwadransie to goście zaprezentowali się lepiej. Mało na boisku było emocji i żaden zespół nie prezentował wielkiej piłki, ale zawodnicy Ojrzyńskiego umiejętnie się przesuwali i zdecydowanie przeważali w powietrzu. Jak się okazało, zabrzanie nie potrafili sobie z tym poradzić. Mało aktywna były skrzydła, a środek pola bez „Sobola” prezentował się bezbarwnie. Gospodarze nie potrafili narzucić rywalom swojego stylu gry. Częściej to bielszczanie gościli pod bramką Steinborsa, nie wynikły z tego jednak żadne groźne sytuacje.
Pierwszy gola mógł zdobyć Korzym. W 16 minucie otrzymał dobre prostopadłe podanie, zdołał uniknąć spalonego, ale fatalnie przestrzelił. Sześćdziesiąt sekund później mieliśmy odpowiedź „Trójkolorowych”. Dość niespodziewanie przed fantastyczną okazją znalazł się Gergel. Słowacki pomocnik trafił do siatki Zajaca, ale sędzia liniowy słusznie podniósł chorągiewkę, sygnalizując spalonego.
Te zespoły jednak nie zwykły remisować bezbramkowo, wobec tego pierwszy gol był kwestią czasu. W 25 minucie gospodarzom udało się wyjść na prowadzenie. Futbolówkę na trzydziestym metrze miał Grendel, wydawało się że jest bliski jej straty z uwagi na atakującego go obrońcę, ale Słowak w najmniej spodziewanym momencie zagrał cudowną prostopadłą piłkę do wbiegającego w pole karne Kosznika. Lewy pomocnik Górnika dotarł do niej najszybciej i pewnym strzałem w długi róg nie dał szans na interwencję Zajacowi.
Dziś w Zabrzu oglądaliśmy naprawdę piękne asysty. W 35 minucie padła bramka wyrównująca. Kapitalnie zachował się Śpiączka, który zagrał piętą między obrońcami, pozwalając Chmielowi znaleźć się oko w oko ze Steinborsem. Pomocnik „Górali” nie zmarnował doskonałej okazji i pokonał łotewskiego bramkarza. Bielszczanie doprowadzili do remisu, ale jak się okazało, nie na długo.
Potem nadeszły trzy minuty, które wstrząsnęły „Góralami”. W 40 minucie przeciągnięte dośrodkowanie Gergela przejął na lewej stronie Kosznik, ograł Sokołowskiego i dynamicznie wbiegł w szesnastkę bielszczan, gdzie ściął go równo z trawą Kolcak. Sędzia nie miał wątpliwości i wskazał na „wapno”. Pewnym egzekutorem rzutu karnego okazał się Magiera, który kompletnie zmylił Zajaca i wyprowadził swój zespół na prowadzenie. W 43 minucie dobrą kontrę zabrzan zainicjował Iwan, a Madej czujnie zgrał futbolówkę głową do Gergela. Słowak był w doskonałej sytuacji do zdobycia bramki, lecz został powalony przez Tomasika. Arbiter gwizdnął więc po raz kolejny i znów do „jedenastki” podszedł „Magic”. Tym razem zmienił róg i bramkarz gości był bliski obrony, ale ostatecznie piłka po jego rękach wpadła do siatki. Szalona końcówka pierwszej połowy dała zabrzanom spory handicap na drugą część spotkania.
Od mocnego uderzenia rozpoczęli ją zawodnicy Warzychy. Na połowie gości świetny odbiór zaliczył Grendel i, mając przed sobą wolne pole, popędził na spotkanie Zajacowi. Razem z nim w akcji uczestniczyli Łuczak i Madej, ale pomocnik Górnika zachował się nieco egoistycznie i sam spróbował strzału – jego podcinka była celna, ale zbyt lekka. Nim piłka dotoczyła się do siatki, ze światła bramki zdołał ją wybić Deja. Na odpowiedź Podbeskidzia nie trzeba było długo czekać. Chwilę później niezłe dośrodkowanie Iwańskiego mógł zamienić na gola Kolcak. Słowak próbował przelobować strzałem głową Steinborsa, jednak Łotysz popisał się ładną interwencją.
W 55 minucie znów było gorąco pod bramką zabrzan. Wprowadzony po przerwie na boisko Malinowski ze względu na swoją szybkość okazał się być trudnym rywalem dla Szeweluchina, raz po raz mu uciekając. Tym razem mocno wstrzelił futbolówkę na piąty metr przed bramką Steinborsa, lecz uderzenie Śpiączki z bliskiej odległości trafiło wprost do rąk golkipera. Trzy minuty później już się nie pomylił. Wszystko zaczęło się od błędu Augustyna, który sprezentował rywalom piłkę. Później wszystko potoczyło się szybko – płaskie podanie Malinowskiego przedłużył piętą Iwański (kolejna piękna asysta w tym meczu), a do siatki mocnym strzałem trafił Śpiączka.
Później mieliśmy roszady taktyczne w Górniku. Warzycha również zauważył problemy Szeweluchina i sprowadził mu na pomoc Mańkę, przechodząc jednocześnie na system z czwórką obrońców. Do uporządkowania gry w środku pola dyrektor sportowy zabrzan desygnował Jeża, ściągając Iwana i Madeja. Z zejściem ulubieńca trybun nie mogli się pogodzić kibice, głośno wyrażając swój sprzeciw. Mańka długo jednak nie pograł, bowiem kilka minut po wejściu na murawę został z niej zniesiony na noszach. Kontuzja tego obrońcy spowodowała pewien zamęt w drużynie Górnika, a rolę prawego obrońcy od tego momentu pełnił Gergel.
Tempo meczu chwilowo siadło, ale był to tylko wstęp do emocjonującej końcówki. W 79 minucie do remisu 3:3 doprowadziło bowiem Podbeskidzie. Naprawdę nieźle wprowadził się do tego spotkania Malinowski i tym razem jego dośrodkowanie przyniosło efekt. Świetnie zachował się Chmiel, który na pełnej szybkości w idealnym momencie wbiegł między obrońców i uderzył głową nie do obrony. „Górale” nie zamierzali na tym poprzestać. Widzieli bowiem, że Górnikowi zaczyna brakować atutów w ofensywie, a obrońcy (w szczególności Augustyn) byli elektryczni i popełniali dużo błędów.
W 85. minucie ładnie przymierzył z dalekiej odległości Sokołowski. Piłka po jego strzale najpierw wydawała się niegroźna, a potem nagle zaczęła zmieniać trajektorię i wkręcać się do bramki Steinborsa. Ostatecznie minęła jednak nieznacznie słupek. Doliczony czas gry to również przewaga gości, ale ich próby nie przyniosły już zmiany rezultatu. Fantastyczny mecz oglądaliśmy dziś przy Roosevelta 81, Górnik znów nie wygrał przed własną publicznością i nie dał rady oderwać się od gorącej strefy w tabeli.