menu

Kędziora dla Ekstraklasa.net: Znów remisujemy na własne życzenie

8 listopada 2014, 09:11 | Wojciech Maćczak

- Jeżeli gramy o mistrzostwo, to nie możemy w ten sposób tracić punktów - stwierdził po spotkaniu z Podbeskidziem Bielsko-Biała obrońca Lecha Tomasz Kędziora. Po jego strzale i muśnięciu piłki przez Dawida Kownackiego Lech długo prowadził 1:0, a w końcówce przez głupi błąd w obronie stracił gola i po raz kolejny zremisował niemal wygrane spotkanie.

Tomasz Kędziora
Tomasz Kędziora
fot. Maciej Urbanowski

Ustaliliście już w szatni z Dawidem Kownackim który z was jest autorem bramki dla Lecha? Nawet po powtórkach ciężko stwierdzić, czy musnął piłkę, czy też nie dotknął jej.
Szczerze mówiąc to na początku w ogóle o tym nie myślałem. Zremisowaliśmy spotkanie w ostatniej minucie i bardzo trudno jest nam się po tym pozbierać. Rozmawiałem z Dawidem teraz, przy wyjściu z szatni i mówił, że raczej jej nie dotknął, a jeżeli nawet to minimalnie. Nie wiem, ja tego nie widziałem bo byłem zasłonięty przez innych zawodników i nie chcę tego oceniać.

No właśnie, bramka bramką, szkoda jednak, że nie dała wam dzisiaj trzech punktów.
W ogóle nie cieszę z tej bramki, bo po raz kolejny remisujemy mecz na własne życzenie.

To samo było we Wrocławiu, gdzie prowadziliście po szybko strzelonej bramce, a później przez błąd w obronie straciliście gola. Tak samo było w Kielcach, gdzie skończyło się 2:2. Czego brakuje? Skupienia w końcówce?
Tak samo było na Legii, tak samo na Ruchu mieliśmy karnego w ostatniej minucie. Można by długo teraz wymieniać, pewne jest natomiast to, że jeżeli chcemy grać o mistrzostwo Polski, nie możemy tracić punktów w ten sposób. Ciężko mi teraz cokolwiek na ten temat powiedzieć, nie wiem, czego brakuje. Jest dziewięćdziesiąta minuta i jeżeli wcześniej nie udało nam się strzelić drugiej bramki, to musimy przynajmniej dowieźć korzystny rezultat do końca meczu, a nie tracić gola w tak głupi sposób.

Może dzisiaj przede wszystkim brakowało właśnie drugiej bramki. Mieliście swoje sytuacje, jednak najczęściej strzelaliście w bramkarza.
Mieliśmy swoje okazje, między innymi Darko trafił w poprzeczkę. Podbeskidzie również stworzyło sobie kilka szans, Maciej Gostomski ładnie obronił jedną czy dwie sytuację. Zgadzam się z tym, że musimy strzelać kolejne bramki, a jak mamy korzystny wynik, to musimy go dowieźć do końca.

Teraz przed wami kolejna przerwa na reprezentację, a one bardzo różnie wpływają na waszą formę. Ostatnia ewidentnie wam nie pomogła, bowiem przed meczami kadry pokonaliście wysoko Zawiszę i Bełchatów, a później graliście gorzej. Jak to jest z tymi przerwami? Bardziej pomagają, czy wybijają z rytmu?
Ja w tym czasie wyjeżdżam na reprezentację i nie wiem, jak jest wtedy w klubie. Chłopacy mówią, że ciężko trenują, ale mi naprawdę ciężko powiedzieć coś na ten temat. Jak widać trochę nas wybijają z rytmu, bo przed ostatnią przerwą graliśmy dobrze, wygrywaliśmy, a po niej trzy razy zremisowaliśmy na własne życzenie. Tak nie może być, jeżeli gramy o tytuł, to takie remisy w ostatnich minutach nie mogą nam się przytrafiać.

Trzeba przyznać, że przed tygodniem we Wrocławiu graliście dużo lepszy mecz niż ten dzisiejszy, czy też starcie z Łęczną. Z czego to wynikało?
Ciężko powiedzieć. We Wrocławiu było bardzo dobrze przygotowane boisko, ale nie chcę się nim tłumaczyć. Coś jest nie tak, przed meczem mamy swoje założenia, później gramy inaczej podczas meczu. Niby we Wrocławiu gramy super a remisujemy, dzisiaj gramy przeciętnie i też zdobywamy tylko punkt. Ja chciałbym, żebyśmy może nie grali super piłki, ale żebyśmy wygrywali mecze w ostatnich minutach.

A jak oceniasz swoją formę w ostatnim czasie?
Ja się czuję dobrze. Brakuje mi trochę asyst w ofensywie, w obronie uważam, że gram ok. To jednak nie jest ważne, najważniejsze jest to, że nie zdobywamy tylu punktów, ile powinniśmy.

Chciałbym jeszcze zapytać o twoje zachowanie po straconej bramce. Coś krzyczałeś, machałeś ręką, byłeś wyraźnie poirytowany. To ze względu na całą sytuację, czy na błąd kolegi?
To dlatego, że po raz kolejny tracimy bramkę w 90. minucie. Nie może być tak, że Podbeskidzie, które w drugiej połowie nie tworzyło już sytuacji, nagle strzela nam bramkę z niczego. Nie mam słów na to, ja się po prostu załamałem po tej bramce.

W szatni mieliście pretensje do Huberta Wołąkiewicza? To jego błąd przesądził o remisie.
Nie, to nie jest tak. Każdy z nas mógł być w tym miejscu, co Hubert. On wybijał piłkę, ta skoczyła mu na kolano i wyszło, jak wyszło. Można teraz przejść się po boisku, zobaczyć, jak to wygląda. Jeżeli na jego miejscu byłby ktoś inny, to może akurat przez przypadek trafiłby piłkę inaczej, ale to mało prawdopodobne. Ja widziałem powtórki, Hubert był przygotowany do wybicia, a piłka skoczyła mu na kolano.

Tyle że za chwilę przyjadą kolejni rywale, a boisko będzie takie samo.
A może właśnie musimy je jeszcze bardziej zaorać, by postawić na swoim i strzelić jedną bramkę więcej od przeciwnika.

Rozmawiał w Poznaniu: Wojciech Maćczak/Ekstraklasa.net


Polecamy