Kazimierz Moskal: Nigdy nie biorę remisu w ciemno
Legia zremisowała z Wisłą w meczu 24. kolejki Ekstraklasy 2:2. Oto co po spotkaniu powiedział trener wiślaków Kazimierz Moskal.
fot. archiwum
Kazimierz Moskal (Wisła Kraków): Jak mówiłem przed wyjazdem, nigdy nie biorę remisu w ciemno. Po meczu jednak trzeba go przyjąć z szacunkiem. Mamy niedosyt, bo sytuacja, w jakiej straciliśmy gola po samobójczym strzale, ten niedosyt powoduje. Co więcej, przy wyniku 2:1 mieliśmy też okazję do ‘zakończenia’ tego meczu, ale nie udało się jej wykorzystać. Z drugiej strony trzeba przyznać, że Legia też stworzyła swoje sytuacje, w których trochę nam dopisało szczęście, dlatego ten remis trzeba uszanować.
Nasze zmiany w składzie miały zaskoczyć Legię. Szukaliśmy do końca optymalnego rozwiązania i takie podjęliśmy decyzje tuż przed meczem. Myślę, że Sarki wyglądał dziś dużo lepiej niż w ostatnich meczach i gra na lewym skrzydle nie jest dla niego problemem. Taka zmiana miała swoje plusy i minusy. Jego uraz? Pierwsza informacja jest taka, że rzeczywiście jest on poważny.
Mój debiut różnie był odbierany. Niektórzy skazywali nas na pożarcie ze względu na rywala. Przed takim meczem nikogo nie trzeba motywować. Doskonale wiedzieliśmy, jaki potencjał ma Legia i myślę, że zawodnicy mieli świadomość tego, co nas czeka.
Nasza dobra gra powinna pozytywnie wpłynąć na zespół i powinniśmy skupić się na tym, co przed nami. Podchodzimy indywidualnie do każdego meczu i walczymy o zwycięstwo. W tabeli jest ogromny ścisk. Oczywiście, że chcemy być jak najwyżej, ale nie chcę tutaj mówić o konkretnym miejscu, które chcemy zająć.
Zespół zasłużył na ten punkt i na to przełożyła się praca moja, jak i praca trenera Smudy, bo nie da się od razu diametralnie odmienić zespołu. Po przyjściu nowego trenera zawsze są bodźce do pracy dla zawodników, ale daleki jestem od twierdzenia, że to głównie moja zasługa.
Nie rozmawiałem z sędzią o bramce Żyry, bo sam nie byłem pewien zagrania ręką. Dopiero w powtórkach widziałem ewidentne zagranie ręką, ale z ławki też ciężko było to dostrzec. Wydaje się, że lepszą pozycję do oceny tej sytuacji miał sędzia asystent, a nie sędzia główny.