menu

Kapitalna remontada Legii! Korona prowadziła 2:0, ale potem przyjęła bagaż goli

28 października 2016, 22:21 | Damian Wiśniewski, psz

Lotto Ekstraklasa. W drugim piątkowym meczu Lotto Ekstraklasy, Korona Kielce przegrała u siebie z Legią Warszawa (2:4). Gospodarze szybko objęli dwubramkowe prowadzenie, ale nie wystarczyło to do zdobycia choćby punktu. Mistrzowie Polski po przerwie zaaplikowali trzy gole, w czym mocno pomógł... Miguel Palanca, który tuż po zmianie stron obejrzał czerwoną kartkę.

Korona Kielce - Legia Warszawa 2:4
fot. Sławomir Stachura/Polska Press
Korona Kielce - Legia Warszawa 2:4
fot. Sławomir Stachura/Polska Press
Korona Kielce - Legia Warszawa 2:4
fot. Sławomir Stachura/Polska Press
Korona Kielce - Legia Warszawa 2:4
fot. Sławomir Stachura/Polska Press
Korona Kielce - Legia Warszawa 2:4
fot. Sławomir Stachura/Polska Press
Korona Kielce - Legia Warszawa 2:4
fot. Sławomir Stachura/Polska Press
Korona Kielce - Legia Warszawa 2:4
fot. Sławomir Stachura/Polska Press
Korona Kielce - Legia Warszawa 2:4
fot. Sławomir Stachura/Polska Press
Korona Kielce - Legia Warszawa 2:4
fot. Sławomir Stachura/Polska Press
Korona Kielce - Legia Warszawa 2:4
fot. Sławomir Stachura/Polska Press
Korona Kielce - Legia Warszawa 2:4
fot. Sławomir Stachura/Polska Press
Korona Kielce - Legia Warszawa 2:4
fot. Sławomir Stachura/Polska Press
Korona Kielce - Legia Warszawa 2:4
fot. Sławomir Stachura/Polska Press
1 / 13

Jeśli ktoś myślał, że wraz z powrotem do pierwszego składu Legii Michała Pazdana wróci również do tej drużyny ład defensywny, to kielczanie błyskawicznie odarli go z tych złudzeń. Ekipa, która w poprzednich pięciu meczach strzeliła dwa gole, tyle samo miała dzisiaj po dwunastu minutach gry i za każdym razem mogła liczyć na życzliwość warszawskich kolegów.

Korona , prowadzona awaryjnie przez Sławomira Grzesika, od pierwszego gwizdka ruszyła z wysokim pressingiem na połowie mistrzów Polski, uniemożliwiając mu sprawne rozegranie piłki. Sami pod bramkę Malarza próbowali dostawać się przede wszystkim dośrodkowaniami, które okazywały się szalenie groźne.

Najpierw po jednym z nich znany dusiciel Dawida Kownackiego tym razem staranował Bartosza Rymaniaka, a rzut karny na gola zamienił Palanca. Parę minut później po wrzutce z rzutu różnego i zamieszaniu w szesnastce piłka spadła pod nogi Grzelaka, który nie miał żadnych problemów z umieszczeniem jej w bramce i, ku uciesze kieleckich kibiców, niespodziewanie zrobiło się 2:0.

Legia próbowała odpowiadać, ale długo poza uderzeniami sprzed pola karnego nie potrafiła nic zaprezentować. Sprawy w swoje ręce wziął Guilherme - grający dziś na lewej obronie Brazylijczyk w 29. minucie ładnie odnalazł się w polu karnym i pewnym strzałem nie dał szans Małkowskiemu.

Mecz generalnie oglądało się naprawdę nieźle, bo obie ekipy poza akcjami bramkowymi pokazały parę dobrych zagrań i utrzymywały odpowiednie tempo rozgrywania akcji. Blisko drugiego gola po, a jakże, dośrodkowaniu z rzutu wolnego był zwłaszcza Palanca, ale Hiszpan nie trafił do bramki opuszczonej przez Malarza.

Goście pomogli kielczanom w trakcie pierwszej połowy, ci zdecydowali się odwdzięczyć tym samym po przerwie. Najpierw za drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartkę z boiska wyleciał Palanca, a następnie festiwal nieporadności zaprezentowali defensorzy. W 58. minucie Radović odzyskał piłkę, zagrał ją w pole karnym, gdzie trafiła ona od Guilherme do Nikolicia. Węgier doprowadził do remisu.

Radović wziął też ogromny udział przy trzeciej bramce dla Legii. Bez żadnych problemów ograł Rymaniaka, który po chwili pokonał własnego bramkarza próbując ratować sytuację po strzale Prijovicia. Koniec emocji? W żadnym wypadku, bo już w 70. drugą żółtą kartkę otrzymał tym razem Pazdan, a po chwili blisko wyrównania był Dejmek.

Korona złapała wiatr w żagle, bo już po chwili świetna szansę po kontrze zmarnował Możdżeń. Warszawiacy nie pozostawali dłużni i również atakowali - w pewnym momencie Prijović, po dośrodkowaniu Radovicia, z bliskiej odległości uderzył wprost w bramkarza.

Co się odwlecze to nie uciecze. W 83. minucie po niemal kopii tej akcji (wrzutka z drugiej strony) napastnik Legii już się nie pomylił. Mecz skończył się rezultatem 2:4, a my możemy być usatysfakcjonowani. Za nami bardzo dobre, emocjonujące widowisko z sześcioma golami i wieloma ciekawymi akcjami. Mogliśmy trafić gorzej.

Były gangster: Kibole powoli przejmują Warszawę


Polecamy