Jesień w wykonaniu Dolcanu, czyli królowie remisów z Ząbek [PODSUMOWANIE]
Apetyty były spore. Dolcan na zakończenie ubiegłego sezonu zajął bowiem trzecie miejsce w lidze. Teraz liczono, że będzie się trzymał blisko czołówki, czy też po prostu udowodni, że jest solidnym zespołem. Trudno stwierdzić, czy to udało się do końca. Drużyna z Ząbek zajmuje 11. pozycję w tabeli, a przy tym jest niekwestionowanym liderem, jeżeli chodzi o liczbę remisów. Dolcan dzielił się bowiem punktami 11 razy.
fot. Piotr Kwiatkowski
Jaka to była jesień dla Dolcanu? Bardzo przeciętna i pełna remisów, których ząbkowianie mieli najwięcej ze wszystkich drużyn. Tym samym, czy tego chcieli, czy nie, przywarło do nich określenie „królowie remisów”. Zawodnicy spod Warszawy dzielili się punktami jedenastokrotnie, z czego aż osiem razy u siebie – wiele z tych rezultatów potrafiło po prostu rozwścieczyć piłkarzy czy sztab szkoleniowy, tak było z dwoma ostatnimi meczami na własnym boisku, w których Dolcan tracił trzy punkty w ostatnich akcjach tych spotkań. Można się więc zastanawiać, czy była to jesień na miarę możliwości podwarszawskiej ekipy - Ciężko powiedzieć, na ile wyceniłbym nasz potencjał. Myślę, że nasza gra nie była najlepsza, bo w kilku spotkaniach zabrakło paru ważnych rzeczy. Przede wszystkim koncentracji, czasami może również doświadczenia. Często głupio traciliśmy punkty i ta runda kończyła skończyła się tak, a nie inaczej. Gdybyśmy zdobyli więcej punktów, to ta runda byłaby dla nas ok, a tak nie była udana – przyznał w rozmowie z nami obrońca Dolcanu, Piotr Klepczarek.
Rosnące apetyty
Kiedy Dolcan zajął na zakończenie ubiegłego sezonu trzecie miejsce, gdzieniegdzie pojawiła się spora euforia i co z tym związane wzrosły apetyty. Kibiców rozumiemy jak najbardziej – w końcu jeżeli nawet nie myśleliby o awansie, to o zakręceniu się blisko podium już jak najbardziej. Wielu zapomniało jednak o jednej rzeczy – latem w Ząbkach doszło do kilku, ale jakże kluczowych, zmian. Odszedł najlepszy strzelec I ligi (Dariusz Zjawiński do Cracovii), co po prostu musiało przynajmniej w pewnym stopniu rzutować na ofensywną grę drużyny. Do tego do Podbeskidzia przeszedł Rafał Grzelak (on jednak wrócił do Dolcanu w końcówce okienka transferowego). Najważniejszą zmianą było jednak odejście całego sztabu szkoleniowego z trenerem Podolińskim na czele, czyli grupy, która odpowiadała za wyniki drużyny z Ząbek przez ponad trzy wcześniejsze lata - Ciężko porównywać obecną sytuację do tej z poprzedniego sezonu. Wtedy była ona inna. Przed sezonem odeszło dwóch zawodników: Rafał Grzelak, który co prawda wrócił, ale się z nami nie przygotowywał, i Darek Zjawiński, a także cały sztab szkoleniowy. Przyszedł nowy trener, pojawiły się nowe pomysły, więc było mało czasu na przestawienie się na to granie. Mieliśmy zagrać solidną rundę i zimą mieć więcej czasu, żeby dostosować się do tego, co przedstawił nam trener – tłumaczy „Klepa”.
Nowa miotła
Nowym szkoleniowcem (a właściwie nowym-starym), o którym wspomina nasz rozmówca, został Marcin Sasal, który postawił na kontynuowanie pomysłu na grę, jaki z dobrym skutkami stosował Robert Podoliński (Dolcan dalej grał ustawieniem z trójką obrońców). Nowy trener, pytany o cele, odpowiadał z dużym spokojem i dystansem, bez przesadnego optymizmu. Ząbkowianie pod jego wodzą mieli udowodnić, że są solidną drużyną. Czy im się to udało? Tak właściwie trudno powiedzieć, ale do tej solidności chyba jednak trochę brakowało - Można to rozpatrywać z dwóch stron. Z jednej przegraliśmy mało meczów, ale z drugiej również mało wygraliśmy. Można powiedzieć, że remisy przyblokowały nas, żeby zakotwiczyć na zimę w górnej połowie tabeli – zauważa Klepczarek.
W poszukiwaniu gwiazd
W tamtym sezonie w drużynie można było znaleźć kilku zawodników, którzy spokojnie zahaczali o status gwiazd. Był strzelec wyborowy, czyli Dariusz Zjawiński, ale oprócz niego wybijali się Grzegorz Piesio, który miał ogromny wpływ na postawę drużyny w ofensywie, Rafał Grzelak, czyli ofensywnie usposobiony defensor, oraz Rafał Leszczyński, który dopisał sobie w cv debiutancki występ w reprezentacji. Dzisiaj w Ząbkach nie ma tylko tego pierwszego, ale reszta nie prezentuje się aż tak dobrze, jak w poprzednim sezonie. Piesio to oczywiście pierwszy kandydat do miana gwiazdy nie tylko drużyny, ale i całej ligi. Jest najlepszym strzelcem Dolcanu, ale wydaje się, że nie ma już takiej swobody w grze, jak jeszcze niedawno, za to o wiele łatwiej przychodzi mu łapanie żółtych kartek. Kluczowego piłkarza drużyny można jednak poszukać wśród wcześniej niewymienianych nazwisk. Tak można powiedzieć o Adrianie Łuszkiewiczu, który ciężko pracuje w destrukcji, a do tego ma spory wpływ na kwestie ofensywne, stwarzając zagrożenie pod bramką rywali dzięki stałym fragmentom gry.
Wiosna z nowym szkoleniowcem
W Dolcanie wierzą teraz w lepszą wiosną i mają ku temu powody - Cały sezon to dwie rundy. Nie można wyciągać wniosków tylko po jednej. W dwóch poprzednich sezonach też nie zajmowaliśmy dobrych pozycji po pierwszej rundzie. Wiosny mieliśmy lepsze i teraz miałem nadzieję, że będzie podobnie – zaznacza obrońca Dolcanu. Ku poprawieniu miejsca w tabeli drużynę poprowadzi już jednak nowy trener, którego nazwiska jeszcze nie znamy. Marcin Sasal zrezygnował bowiem dość niespodziewanie z powodów rodzinnych - Wszyscy jesteśmy zaskoczeni. Mieliśmy na spokojnie przygotowywać się zimą. Byłoby dużo czasu, żeby poprawić wiele rzeczy, przede wszystkim tych, które szwankowały na jesieni. Zrobić to tak, żeby dobrze zagrać na wiosnę. A tak zaszła kolejna zmiana i na teraz będziemy budowali wszystko od początku – kończy Klepczarek.