menu

Janukiewicz i Małecki po meczu z Jagiellonią: To dla nas najniższy wymiar kary

19 października 2014, 13:43 | Jakub Seweryn

Podróż do Białegostoku zakończyła się dla piłkarzy Pogoni Szczecin prawdziwą klęską. Portowcy przegrali w stolicy Podlasia aż 0:5 i byli tylko tłem dla świętujących z okazji otwarcia nowego stadionu gospodarzy. Oto, co po spotkaniu powiedzieli zawodnicy Pogoni, Radosław Janukiewicz i Patryk Małecki.

- Z Mateuszem Piątkowskim znamy się nie od dzisiaj i gratuluję mu bardzo dobrego meczu. Jagiellonia odniosła zasłużone zwycięstwo, była od nas zdecydowanie lepsza i miała się z czego cieszyć, bo to było na pewno udane otwarcie nowego stadionu. Ze strony Mateusza być może jakieś docinki się w przyszłości pojawią, na razie mnie oszczędził. Fajnie, że jest w takiej formie i strzela bramki. Oby tak dalej, bo życzę mu najlepiej - mówił po spotkaniu bramkarz Pogoni, Radosław Janukiewicz, który w przeszłości z aktualnym liderem klasyfikacji strzelców występował w GKP Gorzów Wielkopolski.

Doświadczony golkiper przyznał, że choć przez dłuższy czas niewiele na to wskazywało, to Pogoń w Białymstoku mogła jeszcze bardziej się skompromitować.

- Do 42. minuty nic nie wskazywało, że ten mecz zakończy się takim wynikiem. Popełniliśmy fatalny błąd w defensywie przy stałym fragmencie gry. Nie może być tak, że po rzucie rożnym rywal jest w stanie oddać strzał nogą z 10 metrów. Było w tym trochę przypadku, bo był rykoszet i ciężko było jakkolwiek interweniować. Później popełnialiśmy głupie straty, które Jagiellonia zamieniła na kolejne bramki przed przerwą i praktycznie było po meczu. Próbowaliśmy się jeszcze mobilizować w szatni na drugą połowę, ale zostaliśmy skarceni przez Jagiellonię. Przegraliśmy 0:5, a mogliśmy jeszcze wyżej - tłumaczył po spotkaniu załamany wychowanek Śląska Wrocław, który absolutnie nie chciał zwalać winy za taki wynik na osłabienia drużyny ze Szczecina. Wystarczy wspomnieć, że na Podlasie nie mogli przyjechać Marcin Robak, Adam Frączczak czy Łukasz Zwoliński. - Są w naszej drużynie zmiennicy i to jest dla nich czas i miejsce, żeby pokazali, że są przydatni drużynie. Nie ma co się usprawiedliwiać brakami kadrowymi, bo po to mamy w drużynie z 25 piłkarzy, żeby w takim przypadku miał kto ten wózek pociągnąć. Dzisiaj tego nie było, ale nie ma co zwalać winy na brak poszczególnych zawodników. Przegraliśmy ten mecz, bo byliśmy dużo słabsi. Trzeba przyjąć ten wynik z pokorą.

Ze swoim kolegą z drużyny zgodził się Patryk Małecki, który również przyznał, że ten mecz mógł się skończyć dla Portowców jeszcze większą katastrofą. - Wydaje mi się, że nasza gra od początku nie wyglądała najgorzej. Stracona bramka podcięła nam jednak skrzydła, a Jagiellonia zaczęła sobie stwarzać coraz więcej sytuacji. W związku z tym można powiedzieć, że ten wynik jest dla nas najniższym wymiarem kary. Może my też mieliśmy jakieś okazje, ale ich nie strzeliliśmy. Jako cała drużyna zagraliśmy fatalnie i ciężko coś więcej powiedzieć na gorąco na ten temat. Przyjechaliśmy tu po trzy punkty, ale to nam się nie udało.

Śledź autora na Twitterze - Jakub Seweryn


Polecamy