menu

Jankowski: Pierwsza bramka smakuje wyjątkowo

29 lipca 2014, 08:27 | Jakub Podsiadło

Poniedziałkowy mecz Wisły Kraków z Piastem Gliwice miał wyjątkowo słodko-gorzki smak dla Macieja Jankowskiego. Premierowa ligowa bramka "Jankesa" w barwach "Białej Gwiazdy" dała gospodarzom utrzymanie, lecz pudło z 59. minuty raczej przejdzie do historii jako jedno z najbardziej kuriozalnych w dziejach. – Kompletnie nie wiedziałem, co robić – tłumaczył po końcowym gwizdku.

Okres przygotowawczy w nowym klubie poszedł Jankowskiemu śpiewająco, jednak mimo trzech bramek w letnich sparingach, gol strzelony Piastowi był dla nowego nabytku Wisły dopiero pierwszym trafieniem w meczu ligowym "Białej Gwiazdy". – Pierwsza bramka smakuje wyjątkowo, ale to tylko remis – zaczął. – Tym bardziej, że miałem dosyć specyficzną sytuację, w której kompletnie nie wiedziałem, co robić i jak się zachować. Tylko to powinno być wytłumaczeniem, bo powinienem tę bramkę strzelić – mówił o sytuacji, o której w przeciwieństwie do debiutanckiego gola długo nie zapomni. Po fatalnym rozegraniu rzutu wolnego przez Adriana Klepczyńskiego Jankowski przejął piłkę dwadzieścia metrów od bramki Cifuentesa i uderzył na pustą bramkę - co prawda obok zaskoczonego bramkarza, ale i też obok słupka bramki gości. – Po pierwsze, zadecydowało ustawienie golkipera, a po drugie, kompletnie nie wiedziałem, czy biec do tej piłki, czy może Piast będzie jeszcze raz zaczynał grę. Ruszyłem, stanąłem, potem znowu ktoś mi krzyknął, żebym biegł - kompletnie kuriozalna sytuacja – przyznał po zakończeniu spotkania.

To była zdecydowanie najdogodniejsza okazja dla wiślaków w ciągu całego meczu. Oprócz niefortunnego strzału Jankowskiego, Wisła próbowała powielać akcje w stylu tej, która dała im bramkę na boisku beniaminka w Łęcznej. Przed spotkaniem mówił o tym trener Franciszek Smuda, a już w jego trakcie próbował bohater tamtego spotkania - Maciej Sadlok. – Jak najbardziej, staraliśmy się strzelać z dystansu. Niektóre strzały nie szły w światło bramki, inne były zablokowane przez obronę Piasta, który bronił się całą drużyną. Ciężko było się przez to przebić – komentował Jankowski.

Jedno ze słabszych spotkań Wisły w ostatnich miesiącach oglądało niewiele ponad cztery tysiące widzów. Tragicznie niska frekwencja jest pokłosiem otwartego sporu między kibicowskimi radykałami a klubem. – Ostatni mecz, który tu grałem z Ruchem był bez udziału kibiców, dlatego było cicho. Kiedyś bywało dużo, dużo lepiej i fajnie byłoby, gdyby ten spór udało się rozwiązać, choć nie chcę się w to wtrącać – skwitował Jankowski.


Polecamy