menu

Jakub Kosecki: Czekam na powrót Radovicia

12 listopada 2013, 03:25 | Daniel Kawczyński

- Widzew grał niezwykle agresywnie, wysoko nas podchodził. My staraliśmy się długo utrzymać przy piłce i wydaje mi się, że po upływie czasu spełnialiśmy zadania wyznaczone przez trenera. Stwarzaliśmy sytuacje, ja mogłem wychodzić jeden na jeden, a wtedy czuję się jak ryba w wodzie - powiedział po spotkaniu Jakub Kosecki, pomocnik ekipy mistrza Polski.

Jakub Kosecki nie zdobył jeszcze gola w tym sezonie ligowym
Jakub Kosecki nie zdobył jeszcze gola w tym sezonie ligowym
fot. sylwester wojtas

Jodłowiec zapewnił Legii skromne zwycięstwo w klasyku z Widzewem

Wbrew przewidywaniom, Legia Warszawa wcale nie miała łatwej przeprawy z łódzkim Widzewem. Zwycięstwo zapewniła sobie dopiero w drugiej połowie po serii błędów przeciwnika w defensywie.

Kosecki podziela opinię o swojej słabej formie w porównaniu z dyspozycją przed doznaniem kontuzji: Gdy wracałem do treningów po kontuzji wydawało mi się, że wszystko będzie w porządku. Ale niestety długa przerwa dała się we znaki i muszę pracować nad powrotem do formy.

- Muszę do siebie dojść pod względem fizycznym. Będzie ku temu okazja, bo teraz czeka nas więcej ciężkich treningów, z czego bardzo się cieszę. Wszystkim kontuzjowanym powinno to pomóc dojść do optymalnej formy - kontynuuje.

-Nie strzelam, nie asystuję, za to trener mówi, że wykonuję więcej pracy na boisku. Staram się grać bardziej zespołowo, nie być wielkim indywidualistą. Gdy mam podać do kogoś lepiej ustawionego, to od razu tak robię. Również zdecydowanie dużo bardziej pracuję w defensywie i by otrzymać piłkę, muszę lecieć na własną połowę. Przed meczem mówiliśmy, że najważniejsza jest drużyna, z czym się jak najbardziej zgadzam - dodaje.

Niemniej popularny "Kosa" wydaje się mieć żal, że nie jest adresatem tylu podań co wcześniej: Mam nadzieję, że wkrótce również do mnie będą koledzy podawać. Ostatnio, nie da się ukryć, dostaję mniej podań. Najwięcej zawsze otrzymywałem od "Rado". Razem się dopasowaliśmy i cieszy mnie, że dochodzi do siebie po kontuzji. Gdy już wróci, trener z pewnością będzie miał pozytywny ból głowy, gdy będzie zastanawiał się kogo wystawić do gry.

W niedzielnym meczu, Legia dopiero po raz drugi w tym sezonie, wybiegła na plac gry w jedenastce niezmienionej w porównaniu do poprzedniego spotkania: - Trener tak zadecydował. Każdy walczył o miejsce na placu boju, nikt nie odstawiał nogi. Mam nadzieję, że będziemy grać dużo lepiej, nie tylko w lidze, ale przede wszystkim w europejskich pucharach.


Polecamy