"Jaga" zwyciężyła w Krakowie! Trzecia z rzędu ligowa porażka Wisły
Piłkarze Jagiellonii Białystok wygrali w Krakowie z Wisłą w piątkowym meczu 11. kolejki Ekstraklasy 2:0. Bramki dla ekipy Michała Probierza zdobyli Michał Pazdan i Mateusz Piątkowski. Wisła przegrała trzecie ligowe spotkanie z rzędu nie strzelając nawet gola.
Jagiellonia w piątkowy wieczór jechała do Krakowa, aby podtrzymać dobrą passę czterech kolejnych meczów ligowych bez porażki. Z kolei Wisła, do niedawna lider T-Mobile Ekstraklasy, miała tego dnia zrobić wszystko, aby odkupić winy z minionego tygodnia, w którym podopieczni Franciszka Smudy przegrali kolejno ze wszystkimi największymi rywalami – Legią (0:3), Lechem (0:2) oraz przede wszystkim Cracovią (0:1). Choć na Reymonta zapewniali ostatnio, że pozycja Franciszka Smudy w klubie jest niezagrożona, to jednak wiadomo, że cierpliwość każdego ma swoje granice i Wisła popularnego ‘Franza’ nie mogła sobie pozwolić na kolejne porażki.
W pierwszej połowie krakowianie od pierwszego gwizdka sędziego Krzysztofa Jakubika byli stroną przeważającą, bardziej zdeterminowaną do tego, aby zdobyć na własnym stadionie komplet punktów. Już w trzeciej minucie gry Semir Stilić rozegrał kombinacyjną akcję dwójkową z Pawłem Brożkiem, po czym Bośniak uderzył jednak zza pola karnego ponad poprzeczką. Jagiellonia odpowiedziała niecelnym uderzeniem w dobrej sytuacji Tarasa Romanczuka, ale w pierwszych 45 minutach to było praktycznie wszystko, na co w ofensywie było stać podopiecznych Michała Probierza.
Zdecydowanie bliżej gola była Wisła, a w bramce Jagi musiał się dwoić i troić 17-letni Bartłomiej Drągowski. Golkiper gości najpierw obronił uderzenie zza szesnastki Stilicia, następnie intuicyjnie poradził sobie ze strzałem głową z bliskiej odległości Macieja Jankowskiego, a na koniec dopisało mu szczęście, gdy po próbie z rzutu wolnego Łukasza Garguły od straty gola uratował go słupek. Tuż przed przerwą jeszcze przycisnęła Jagiellonia, ale białostoczan stać było tylko na zablokowane uderzenie zza szesnastki Patryka Tuszyńskiego, przez co na przerwę obie drużyny schodziły z bezbramkowym remisem na tablicy wyników.
Druga połowa wyglądała już zupełnie inaczej niż pierwsza. Wprawdzie rozpoczęła się ona od kolejnego uderzenia w słupek bramki Jagiellonii, tym razem autorstwa Semira Stilicia, ale chwilę później przyszła odpowiedź ze strony przyjezdnych. Odpowiedź, która wlała kolejną dawkę niepewności w serca kibiców Wisły, bowiem w 53. minucie gry, po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Macieja Gajosa przepiękną główką popisał się Michał Pazdan, prywatnie krakowianin i kibic Wisły, dzięki czemu to nie Biała Gwiazda, lecz żółto-czerwoni mieli jednobramkową przewagę.
Strzelona bramka dodała przyjezdnym pewności siebie i to spotkanie już nie toczyło się pod dyktando wiślaków. Stało się ono zdecydowanie bardziej otwarte i obie ekipy miały swoje szanse na zmiany wyniku. Najpierw Buchalik zapobiegł niemal pewnej bramce głową Piątkowskiego, chwilę później równie efektowną paradą po uderzeniu Brożka. Niektórzy również nie potrafili w dobrych sytuacjach trafić w bramkę, jak wprowadzeni po przerwie Dzalamidze czy Guerrier.
Końcówka tego spotkania nie wyglądała inaczej. Uderzenia ze stałych fragmentów gry Marka Wasiluka i Macieja Gajosa z kłopotami odbił Buchalik, a już w ostatnich dziesięciu minutach gry gospodarze domagali się odgwizdania rzutu karnego za domniemane zagranie ręką Michała Pazdana, a następnie raz jeszcze swoimi umiejętnościami musiał wykazać się Bartłomiej Drągowski, aby zatrzymać kolejny strzał Semira Stilicia.
Wiślacy próbowali do końca, ale przez to nadziali się na zabójczą kontrę białostoczan. Prawą stroną urwał się obrońcom Frankowski, jego strzał jeszcze zdołał obronić Buchalik, który przy dobitce Mateusza Piątkowskiego był już bezradny. Piątkowski strzelił swojego 9. gola w tym sezonie, a Jagiellonia pokonała na wyjeździe Wisłę Kraków 2:0. Goście z Białegostoku wyprzedzili tym samym swojego piątkowego rywala w tabeli, gdzie wskoczyli na pozycję wicelidera. Na Reymonta z kolei zbliżająca się przerwa na reprezentację zapowiada się bardzo gorąco.