menu

Grzegorz Sandomierski: Nie było rzucania torbami [WIDEO]

11 grudnia 2016, 01:28 | Jacek Żukowski

Grzegorz Sandomierski bramkarz Cracovii bardzo źle zaczął spotkanei z Wisłą, od straty gola.


fot. Andrzej Banas / Polska Press

Gol zdobyty przez Petara Brleka padł po bardzo precyzyjnym uderzeniu. Nie dało się tej piłki obronić?

Na pewno pomogło mu to, że piłka kozłowała i fajnie to uderzył. Być może stałem troszeczkę za wysoko i dlatego piłka po tym strzale wpadła do bramki. Jeżeli można mówić o złym wejściu w mecz, to my to właśnie zrobiliśmy. Na szczęście po kilku minutach zaczęliśmy grać swoje. Były sytuacje bramkowe z naszej strony, zaczęliśmy utrzymywać się przy piłce. Myślę, że ta bramka, którą potem zdobyliśmy, należała się nam. Mogliśmy się pokusić nawet o więcej.

Druga połowa wyglądała na pewno lepiej w waszym wykonaniu.

W szatni sobie spokojnie porozmawialiśmy. Trener nam starał się wytłumaczyć pewne sprawy, uspokoić, bo w nas buzowały emocje. Zwłaszcza po tym pierwszym strzale Wisły w tym meczu. Trzeba było to sobie wszystko poukładać. Nie było wielkich krzyków, rzucania torbami, tylko konstruktywna podpowiedź. Na pewno zmotywowało nas do tego, by w drugiej połowie zagrać lepiej.

Na początku meczu został Pan przywitany racami, petardami hukowymi. Nie było obaw, że może stać się coś groźnego, że raca spadnie pod nogi i wybuchnie?

Nie, starałem się o tym nie myśleć, bo najważniejsze było to, co działo się na boisku. Starałem się odciąć od tego, co jest za mną, czy obok mnie. Na szczęście nic się nie stało, więc nie ma o czym mówić.


Autor: Jacek Żukowski

Derby wyzwalają dodatkowe pokłady energii?

Na pewno nie trzeba było nas motywować dodatkowo do tego meczu. Była spora grupa naszych kibiców. Chcieliśmy pokazać, że ta passa, która się za nami ciągnie, ma się ku końcowi i czas na przełamanie trzypunktowe.

Co Pan sobie pomyślał, po straconej już w 3 minucie bramce, że będzie jednak bardzo ciężko?

Zanim jeszcze piłka wpadła do siatki wiedziałem, że będzie ciężko. To nie są łatwe mecze dla bramkarza. A zwłaszcza takie, gdy po pierwszym strzale pada gol. Gorzej zacząć nie mogłem. Jeszcze tak na dobre nie dotknąłem piłki, a już musiałem ją wyciągać z siatki. Dobrze, że zespół zareagował pozytywnie, że nie rzuciliśmy się na hurra, jak husaria, bez głowy, tylko spokojnie rozgrywaliśmy ten mecz.

Z drugiej strony, poza tym pierwszym strzałem i uderzeniem głową Arkadiusza Głowackiego, niewiele miał Pan do roboty.

Tak, Wisła nie stworzyła sobie zbyt wielu sytuacji, my mieliśmy ich więcej, przynajmniej tak to wyglądało z mojej perspektywy.
Szkoda, że po strzelonej bramce nie pokusiliśmy się o drugą, bo było również gorąco na polu karnym Wisły.

Po nieudanych wyjazdach ten remis traktuje Pan jako wartościową zdobycz?

Na pewno wszyscy stawiali nas w roli przegranego przed meczem, skazywali na porażkę i liczyli stracone bramki, od trzech w górę, więc mam nadzieję, że ten mecz jest dla nas przełomowy, mimo że nie wywalczyliśmy w ni trzech punktów. Sądzę, że da nam kopa przed tym ostatnim meczem z Lechem.

W tabeli jesteście na 14. miejscu w tabeli natomiast możecie być trochę wzmocnieni psychicznie.

Goniliśmy wynik z powodzeniem, a to buduje. Zagraliśmy dobry mecz, ale brakuje tej kropki nad i. Szkoda, że się nie udało w tym spotkaniu. Teraz ostatnia szansa przed nami, by zakończyć rok zwycięskim meczem.


Więcej informacji o Cracovii

Follow @sportmalopolska

Sportowy24.pl w Małopolsce


Polecamy