menu

Górnik rozbił w Szczecinie Pogoń. Cztery minuty i czerwona kartka Ediego

5 października 2013, 19:55 | Konrad Kryczka

W meczu drugiej z trzecią drużyną ligowej tabeli Górnik rozgromił na wyjeździe Pogoń Szczecin 4:1. "Portowcom" nie pomógł Edi Andradina, który cztery minuty po wejściu na boisku otrzymał czerwoną kartkę. Piłkarze Adama Nawałki zbliżyli się do Legii na odległość dwóch punktów.

Mecz zaczął się sympatycznie, bo od jubileuszu Bartosza Ławy, dla którego dzisiejsze spotkanie było dwusetnym w ekstraklasie. Na boisku już tak miło nie było, ale po kolei…

Wypadałoby zacząć od tego, że zaskoczył nieco Adam Nawałka, desygnując do gry Mosnikova i Pandżę zamiast Nakoulmy (nie zagrał w ogóle, drobny uraz na treningu przed meczem) i Augustyna. Nie zaskoczył natomiast początek spotkania i dobra okazja jednej ze stron. Dokładniej Pogoni. Wrzutka Akahoshiego z wolnego, Robak lekko dzióbnął piłkę, ale ta ostatecznie w rękach Steinborsa. Późnej znów trochę niedokładności po obu stronach, zwieńczonej strzałem Robaka z rzutu wolnego. Mamy nadzieję, że piłka po tym uderzeniu już gdzieś wylądowała. W końcu nie dał rady na to patrzeć Łukasz Madej, który ruszył z piłką na prawej stronie boiska, minął jak dziecko Gollę i w 8. minucie wpakował piłkę do siatki. Dzięki takim akcjom byłego zawodnika GKS-u Bełchatów można zrozumieć, dlaczego parę lat temu trafił do ligi portugalskiej (inna sprawa, że nie za bardzo tam pograł).

Później znów mieliśmy chaos i dość zdecydowaną i chyba zbyt ostrą grę, w której prym wiedli gości, którzy do przerwy popełnili 15 fauli. W końcu sędzia zdecydował, że w meczu w Szczecinie chodzi o to, kto lepiej kopie piłkę, a nie kto lepiej kopie przeciwników po nogach, więc postanowił troszkę uspokoić sytuację, wręczając pierwszy tego dnia żółty kartonik. Szczęśliwym obdarowanym był Mosnikov.

Obie drużyny próbowały stworzyć zagrożenie pod bramką rywali, ale brakowało im dokładności , zwłaszcza „Portowcom”, którzy mieli przewagę w posiadaniu piłki, jednak zupełnie nie potrafili tego wykorzystać. Wymieniali podania pod bramką Górnika, ale żeby wejść w pole karne rywali, pomęczyć strzałami Steinborsa, to o tym mowy już nie było. Górnik z kolei grał bardzo rozsądnie i co ważniejsze potrafił stworzyć groźne sytuacje. To właśnie zabrzanie w końcówce pierwszej połowy stworzyli dobrą akcję. Przybylski znalazł się w polu karnym rywala i podał piłkę do środka do Madeja, który w zamieszaniu strzelił i zmusił Janukiewicza do interwencji.

Kilka minut drugiej połowy i znowu było ciekawiej. Gancarczyk wrzucił, piłkę, głową trącił ją Zachara i zabrzanie zdobyli drugą bramkę. Pogoń musiała zacząć coś robić i zaczęła. Dariusz Wdowczyk od początku drugiej połowy widział, że trzeba coś zmienić, więc wpuścił Tchamiego. Kilka minut po stracie drugiej bramki na boisku zameldowali się również Edi i Djousse. Jednak zamiast szczecinian groźną akcję przeprowadził Górnik, a dokładniej Madej, który na lewej stronie minął kilku rywali i po efektownym dryblingu uderzył silnie, jednak nie na tyle dobrze, żeby pokonać Janukiewicza. Wracając do zmian w Pogoni, to gdyby trener Pogoni wiedział, co się zdarzy w 61 minucie, to Andradina na boisku pewnie by się nie pojawił. „Portowcy” bawili się w wyprowadzanie piłki od własnej bramki, w wymianie podań miał uczestniczył również Brazylijczyk, jednak miał problem z przyjęciem piłki, którą zdołał przejąć Zachara i napastnik Górnika byłby sam na sam z Janukiewiczem, gdyby… Edi nie zatrzymywałby go ze wszystkich sił. Dodajmy, że nieprzepisowo, więc zobaczył czerwoną kartkę. Do tego oczywiście wolny dla Górnika, którego na bramkę pięknym strzałem zamienił Mączyński.

Pogoń bez jednego gracza, z trzema straconymi golami. Chyba nawet najwięksi optymiści nie łudzili się, że „Portowcy” będą w stanie straty nadrobić. A Górnik? Górnik z każdą minutą się rozkręcał, tworzył okazje do strzelenia kolejnych bramek, ogólnie grał na dużym luzie. W pewnym momencie na za dużym. Pozwoliło to Pogoni na stworzenie groźnej sytuacji i… strzelenie bramki. Bardzo dobre dośrodkowanie Akahoshiego i jeszcze lepsze zachowanie Djousse, który odnalazł się w polu karnym (czyli tam, gdzie być powinien) i głową strzelił kontaktowego (jak się później okazało honorowego) gola dla swojej drużyny. Do końca meczu Pogoń próbowała zrobić coś jeszcze, postraszyć obronę Górnika, a co najważniejsze ponownie pokonać Steinborsa, Górnik z kolei grał konsekwentnie w defensywie, a przy nadarzającej się okazji starał się stworzyć zagrożenie pod bramką Janukiewicza. I o ile „Portowcom” nie udało się zdobyć drugiej bramki, to gola numer cztery dla zabrzan mogliśmy podziwiać. Kontratak Górnika zakończony drugą w tym meczu bramką Zachary. Dodajmy po bardzo inteligentnym zagraniu Bartosza Iwana.

Więcej bramek już nie zobaczyliśmy. Piłkarze obu drużyn stworzyli dziś prawdziwy spektakl. Pierwsza połowa może nie była wybitnie interesująca, ale druga część spotkania dostarczyła nam wszystkiego, czego prawdziwy mecz dostarczyć powinien. Bramki, ciekawe akcje, czerwona kartka.


Polecamy